74. To jest już za mną i mogę iść dalej

34 5 4
                                    

Wszystko stawało się coraz mniej wyraźne, czułem się jakbym wypił sporą dawkę alkoholu, lub nie spał parę nocy. Na moją głowę naciskała jakaś niewidzialna siła, utrudniająca odbieranie świata, przez co byłem jeszcze słabszy i sam zacząłem się topić. Moje łzy wpełzały mi do gardła niczym macki ośmiornicy i szły przez cały układ pokarmowy, raniąc mnie od wewnątrz. Poza gardłem wchodziły też przez nos przedostając się do moich płuc oraz przez uszy, pojawiając się wewnątrz czaszki. Byłem jak wypełniony wodą balon, który swobodnie pływa w basenie. Chciałem się ruszyć, jednak w tamtej chwili wydało się to ekstremalnie trudne, tak samo zresztą jak oddychanie czy mruganie. Powoli zacząłem zamykać oczy, ale wtedy w mojej głowie zaczęły wybrzmiewać słowa Nie jestem słaby, które wykrzykiwałem do swojego ojca. Na początku były dość głośne, lecz z każdym następnym powtórzeniem stawały się słabsze. Dodały mi jednak siły i sprawiły, że moje powieki nie złączyły się, a racjonalne myślenie wróciło, tak samo zresztą jak i emocje, bo odczułem strach. Panika utrudniała wszystko, ale starałem się nad nią zapanować i znaleźć jakieś sensowne wyjście z sytuacji, co na szczęście się udało, bo w dolnym rogu windy spostrzegłem szyb wentylacyjny, który można było otworzyć i wypuścić nim ciesz ze środka. Podpłynąłem więc do niego i starałem się to zrobić, jednak okazało się, że był przytwierdzony za pomocą wkrętów. Panika wskoczyła na kolejny poziom, uciskając moje serce niczym ciernie, jednak ja nie miałem zamiaru dać się jej obezwładnić, dlaczego zacząłem szukać rozwiązania. Przeszukałem swoje kieszenie i kieszenie towarzyszki, jednak nic wartościowego w nich nie znalazłem, dlatego ponownie wróciłem do szybu, tym razem jednak z impetem uderzając w niego z pięści. Lekko wgiął się do środka, co dało mi zielone światło, abym kontynuował czynność, bo parę chwil i uderzeń później, szyb się rozwalił, a ciesz, którą wypełniona była winda, zaczęła odpływać. Wykończony położyłem się na ziemi i zacząłem kaszleć jej resztkami, zachłannie starając się nabrać powietrza do płuc. Marika leżąca nieopodal mnie, zwyczajnie otworzyła oczy i powstała, jakby nic się nie wydarzyło. Zdziwiony obrotem spraw, kiedy już mogłem normalnie oddychać, także stanąłem na równe nogi.
–Jakim cudem to przeżyłaś? – zapytałem zaskoczony.
–Technicznie rzecz biorąc ja nie jestem żywa, więc nie mogę umrzeć – odparła.
–Nie za bardzo rozumiem co się przed chwilą stało – wyznałem, przeczesując ręką swoje mokre włosy.
–Mam teorie, ale muszę wiedzieć, jak się teraz czujesz – powiedziała.
–Trochę zdezorientowany i lekko rozchwiany, ale nic poza tym – odpowiedziałem po chwili zastanawiania się.
–No właśnie, a jeżeli skupisz się nad tym, co działo się we wspomnieniach? – dopytała, ponownie wprowadzając mnie w stan zamyślenia. Za wszelką cenę starałem się skupić na swoich uczuciach, przy okazji odrzucając jestestwo istnienia wszystkiego wokół, jednakże pomimo tego, nie odczuwałem kompletnie nic, poza świadomością, że te rzeczy kiedyś się wydarzyły. Czułem się, jak widz oglądający film na ten temat, a nie jak rzeczywista osoba, uczestnicząca w tym. – Co czujesz?–
–Że to jest już za mną i mogę iść dalej – wymówiłem, rozmyślając nad każdym słowem i wymawiając je z jakimś rodzajem delikatności.
–No właśnie.. mam wrażenie, że te łzy, które wylałeś były odcięciem się od bólu, że to był cały twój ból, żal i skrywane przez lata emocje – wysnuła.
–Naprawdę tak uważasz? – spytałem.
–A ty nie? – popatrzyła po mnie z uniesioną brwią.
–Jaki był tytuł filmu? – lekko odbiegłem od tematu.
Potwór – wyznała.
–Adekwatnie – przyznałem. – Poza tym mam jeszcze jedno pytanie.–
–Tak? – zaciekawiła się.
–Kiedy pływaliśmy.. był taki moment, że usłyszałem czyjeś głosy, tak jakby z zewnątrz.. były rozmyte, ale ktoś powiedział ''tracimy go'' a drugi ''nie możemy na to pozwolić'' – cytowałem.
–I? – przeciągnęła, nie rozumiejąc do czego dążę.
–Wiesz czyje mogą być? – zadałem.
–Nie mam pojęcia – pokiwała przecząco głową, po czym nacisnęła na kolejny przycisk windy. – Już nie wiele zostało – zauważyła.
–Nie jestem pewny czy to dobrze czy nie – westchnąłem.
–Już o tym rozmawialiśmy – przypomniała.
–Wiem, ale dalej nie jestem przekonany do tego, że na końcu będzie spokój – odparłem, poprawiając swoją bluzę. – Szczególnie, że ostatni guzik jest czarny, a nie złoty jak pozostałe, to tym bardziej nie napawa mnie optymizmem.–
–Patrzysz na to zero-jedynkowo – stwierdziła. – Czerń nie koniecznie musi oznaczać pecha albo nieszczęście. Ten kolor symbolizuje też władze, elegancje albo doświadczenie – przemawiała.
–Myślę, że dwie pierwsze rzeczy możemy wykluczyć – odparłem beznamiętnie.
–Ciesze się, że sam dochodzisz do takich wniosków – uśmiechnęła się lekko, wciąż jednak patrząc przed siebie. Reszta drogi minęła nam w ciszy. Marika prawdopodobnie nie myślała o niczym, bo była tylko wytworem mojej wyobraźni, lecz w mojej głowie kłębiło się miliard myśli, tak jakby były one jedną wielką rozsypaną układanką, do której ktoś zgubił parę elementów. Miałem problem z ich odnalezieniem, bo wpadły w najdalsze i najciemniejsze zakątki mojego umysłu, w które zaglądałem tak rzadko, że zaczęły one zanikać. Miałem jednak nadzieje, że kiedy ostatni guzik windy zostanie naciśnięty, te zaginione kawałki odnajdą się, układanka powróci do pierwotnej formy i wszystko wróci do normy.
Nagle pozłacane elementy windy znacznie pobladły, a jasnoszare znacznie pociemniały, tak jakbyśmy spędzili w jej środku bardzo dużo czasu.
–Co się dzieje? – zadałem, rozglądając się wokół.
–Znów zadajesz pytanie, na które nie znam odpowiedzi – odparła niewzruszona, jakby nic się nie działo.
–Nie wiem na które pytania znasz odpowiedź, a na które nie, dlatego wole pytać o wszystko – objaśniłem, a w międzyczasie złoto zdobiące wnętrze zamieniło się na srebro.
–Na to nie znam – zapewniła.
–Zapamiętaj chociaż tytuł – poprosiłem.
–Dobrze – potwierdziła, a wraz z jej słowami drzwi w kolorze złota rozsunęły się, ukazując mi wnętrze nieznanego dotąd domu. Niepewnie wysunąłem stopę zza windy i równie niepewnym krokiem wszedłem do środka swojego wspomnienia, które miało ponownie trafić do mojej głowy, w której obecnie go nie było.
Dom wyglądał na stary. Świadczyły o tym prawie że antyczne meble czy sprzęty kuchenne, stężałe powietrze, którego nie da się łatwo pozbyć lub wykładzina na podłodze w kolorze brązu. Już wiedziałem, że znam ten dom, lecz nie miałem pojęcia do kogo należy oraz dlaczego akurat w nim się znalazłem. Czułem się dziwnie, a cisza tylko potęgowała wiszące dookoła napięcie, sprawiając, że każdy mój wdech był o parę setnych sekundy szybszy niż poprzedni. Na chwilę ucichł, kiedy to do moich uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, przez które jednak nikt nie wszedł – a bynajmniej nie od razu.

------------------------------------------------------------
Nie wiedziałam kogo wam dać, więc macie Marikę po raz pierwszy :p
~DCW

υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz