84. Jesteśmy w Polsce?

39 6 18
                                    

3 lata później

Igor
18.12 – 17:31

–Wstajemy księżniczko – usłyszałem jak przez mgłę, przez co szerzej otworzyłem swoje nieco zaspane oczy.
–Już jesteśmy w Polsce? – zapytałem przeciągając się.
–To tylko dwie i pół godziny lotu – wypomniał. – Wyspałeś się chociaż?–
–Pospałbym jeszcze – wyznałem.
–Będziesz mieć okazje u mamy – przypomniał.
–Taa, zaraz po tym, jak nas wyściska, ponarzeka, że miernie wyglądamy i zacznie nas karmić jedzeniem, które w teorii miałoby znaleźć się na stole wigilijnym – dopowiedziałem rozbawiony.
–Miernie? – wyłowił z mojego wywodu. – Karmie Cie tak dobrze, że za niedługo z wagi średniej będziesz się pojawiać w półciężkiej – zażartował.
–Nie zaprzeczę, ale czy to było mrugnięcie okiem, że mam schudnąć? – ciągnąłem.
–Coś ty, mi się podoba dzielenie jednego łóżka z siedemdziesięciopięcio kilowym bykiem – stwierdził roześmiany.
–Ostatnio tak pochłonęła Cie praca nad tekstem, że nie zauważyłeś, ale schudłem do siedemdziesięciu dwóch – pochwalił się.
–Teraz do końca roku już jestem cały twój – zapewnił, całując moją dłoń.
–Nie cały, w osiemdziesięciu procentach, resztę ciebie zgarnie moja mama i landryna – wyszedłem naprzeciw.
–Nie nazywaj jej tak – upomniał mnie.
–Czemu? Moja matka ubiera ją całą na różowo, zapewne teraz tak będzie. Przypomina mi przez to Umbridge – wyjawiłem, nawiązując do postaci.
–Tamta była starą wredną babą. Z której strony przypomina Ci Ole?–
–Starą wredną różową landryną – poprawiłem. – Z tej, że ta jest młodą, wredną różową landryną.–
–Wcale nie jest wredna – wykłócał się – to taka słodka landrynka.–
–I tak jest małym szatanem – mruknąłem niezadowolony.
–Ciekawe po kim to ma – udawał głupiego, sugerując, że to po mnie odziedziczyła złe cechy. Dostał za to kuksańca w bok.
I tak oto minęły nam ostatnie minuty podróży z Anglii prosto do Polski, do mojego rodzinnego domu.
Wiele zmieniło się od czasu gdy przez narkotyki i Małą Majkę trafiłem do szpitala. Pierwszą rzeczą było na ściemnianie policji i wyjaśnienie z nimi spraw na temat tego, jak dragi znalazły się w moim organizmie, czemu Mirek był na miejscu i dlaczego przez tak długi czas nie mogli mnie odnaleźć. To poszło dość gładko bo obydwoje mieliśmy doświadczenie w rozmowach z nimi, dzięki czemu jeden problem mieliśmy z głowy.
Kolejną sprawą było zdanie przeze mnie ostatniej klasy, którą nadrobiłem, przy okazji zdając też i maturę. W międzyczasie moja matka i Robert wzięli ślub, który o dziwo pamiętam, bo nie wypiłem zbyt dużo, co prawda nie dlatego, że nie chciałem, ale dlatego, że Mirek zapewnił iż nie będzie zdzierał mojego ciała z parkietu.
Niedawny czas potem ja i czarnowłosy postanowiliśmy zamieszkać razem w innym kraju, gdyż w Polsce wszystko krzyczało przeciwko nam, w dodatku obydwoje mieliśmy zatargi z policją, co było męczącą sprawą, bo przy pierwszym lepszym mandacie czy bójce zaiste wpisaliby nam miliard innych rzeczy. Długo zastanawialiśmy się nad wyborem właściwego miejsca, sprzeczaliśmy się, dyskutowaliśmy, aż wreszcie w pewien deszczowy lipcowy dzień, kiedy Mirek spokojnie pił herbatę, a ja wpatrywałem się w budynki za oknem, moje oczy z daleka uchwyciły wierze kościoła i jego ogromny zegar, a do głowy wpadło mi, że zawsze chciałem zobaczyć Big Ben i tak oto parę miesięcy później trafiliśmy do ładnego, nowoczesnego apartamentu z widokiem na wysławioną na cały świat wierze zegarową. W tym czasie Dawid poszedł na swoje wymarzone studia, zamieszkał w akademiku razem z Frankiem, a Agata z Natanem dzięki pomocy jego rodziców otworzyli małą kawiarenkę w centrum miasta.
Kiedy ja i Mirek byliśmy już na dobre zadomowieni w Anglii, ja zacząłem zawodowo trenować boks, co przyniosło efekty, sławę i spore pieniądze. Mój chłopak natomiast, który to zawsze był, jest i będzie dla mnie największą zagadką tego świata, jak się okazało ukończył kiedyś studia dziennikarskie, dzięki czemu mógł podjąć się pracy jako publicysta. Natomiast jego brat Paweł, którego naprawdę długo nie chciał zostawiać, w końcu dorósł do magicznej liczby osiemnastu lat, tak samo zresztą jak kuzynka Dawida – Aurelia. Ta dwójka wciąż była ze sobą w związku i aż podejrzanie dobrze się dogadywali, przez co często żartowałem sobie z Mirkiem, że są sobie przeznaczeni prawie, jak doppelgangery z Pamiętników Wampirów niemogące bez siebie żyć i lgnące do siebie, obojętne na przeszkody napotykane po drodze. Dużo się razem uczyli i przygotowywali do nadchodzącej w następnym roku matury.
Adrianna i Agata pogodziły się na dobre, starsza z nich zawarła nawet pakt pokoju razem ze swoją matką, która kiedy poznała Stera była nieco sceptycznie nastawiona, ale po paru kawach przekonał ją jego nieco głupkowaty, ale pocieszny styl bycia. Z ostatnich wydarzeń wiem, że typowa licealna para, czyli cycata nieco głupia blondyna i napakowany bezmózgi sportowiec, spodziewają się dziecka, co nieco nas wszystkich zmartwiło, ale z drugiej razem z Agatą i Dawidem już obstawialiśmy jakim beznadziejnym imieniem je skrzywdzą.
Moja relacja z byłym chłopakiem była początkowo oziębła, lecz kiedy razem z blondwłosą przyjaciółką pomagali mi przygotowywać się do matury, nieco się poprawiła i oficjalnie jesteśmy dobrymi kolegami, bo przyjaźnienie się z ex jest podejrzane.
Mirek, ja i Ster całkowicie porzuciliśmy narkotyki i odcięliśmy się od tego środowiska. Żaden z nas już więcej nie bawił się okradanie, przekręty, handel i tego typu sprawy. Po Małej Majce słuch zaginął, ale ani ja ani mój chłopak nie byliśmy tym faktem niezadowoleni, a wręcz przeciwnie, cieszyliśmy się z tego powodu. Podobało nam się to, w jaki sposób ułożyło się nasze życie.
–Cześć mamo – powiedziałem donośnie, wchodząc przez drzwi frontowe.
–Igor! – usłyszałem piskliwy, dziecięcy głos, którego ubrana na różowo właścicielka już pędziła w moją stronę niczym mała wyścigówka.
–Nie ciebie szukałem, ale może być – mruknąłem pod nosem, kiedy Ola przytuliła się do mojej nogi. W tym też momencie do domu wszedł Mirek.
–Cześć landryneczko – kucnął witając się z nią, na co ta od razu mnie puściła i zawiesiła się mu na szyi. Niebieskooki przytulił ją do siebie z czułością, jakby była to jego siostra, ale w zasadzie nie przeszkadzało mi to.
–Dzieci – zaczęła moja mama, wychodząc z kuchni z fartuchem przewiązanym w talii.
–Cześć mamo – odparłem, a ta podeszła i wsunęła się w moje ramiona, by po chwili odsunąć się i to samo zrobić z Mirkiem.
–Dzień dobry – powitał, odwzajemniając przytulenie.
–Ja już kiedyś Ci mówiłam coś na temat tego dzień dobry – skarciła go z uśmiechem. Zostawiłem ich samych, biorąc nasze walizki do mojego starego pokoju, w którym mieliśmy spędzić następne dwa tygodnie.

-------------------------------------------------------
Hejooo!
Miro i jego piękne oczy w mediach ^^
To już przed ostatni rozdział :<
Ale za to w środę pojawi się rozdział + coś fajnego ^^
~DCW

υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz