20. Zabaw się

47 4 8
                                    

Miro
Siedem lat wcześniej
Impreza w klubie trwała na całego. Wszędzie byli ludzie, a alkohol lał się litrami. Niektórzy łączyli go z narkotykami; jedni to kryli, drudzy wręcz przeciwnie. Ja jednak czułem się nieco zagubiony, bo w końcu miałem tylko siedemnaście lat, zostałem wrzucony w narkotykowy biznes, imprezy i wojnę gangów. Nie wiem czy istnieje drugi taki pechowiec (albo może farciarz) jak ja. Poza narkotykami i wszelkimi trunkami, na imprezie były także dziewczyny na jedną noc. Niektóre robiły to za pieniądze, inne bo tego chciały i były wyzwolonymi kobietami, przez niektórych nazywanych per szmaty czy lachociągi. Ja od zawsze miałem w sobie pewne zahamowania, które nie pozwalały mi nazywać tak jakichkolwiek kobiet. Te zahamowania były ze mną do tamtej imprezy.
Ster siedział na wielkiej sofie, a dookoła niego było kilka kobiet, wszystkie skąpo ubrane. Ja siedziałem gdzieś przy barze i z daleka obserwowałem całą sytuacje. W końcu jednak łysy spojrzał w moją stronę i ruchem palca wskazał, abym do nich dołączył. Wstałem z krzesła i podszedłem do całej zgrai.
–Miro, przyjacielu, zabaw się – popijał swojego drinka. Zdezorientowany nie wiedziałem co powiedzieć i po prostu spojrzałem na niego, aby wyjaśnił co dokładnie oznaczają jego słowa. – Tyle tu pięknych kobiet, wybierz sobie jakąś – rozłożył ręce, ukazując, że mogę wybrać jaką chce. Było to dla mnie dość niekomfortowe, bo wyglądało to jak wybór zabawki, albo jakiegoś przedmiotu, a nie lubiłem uprzedmiotawiać kobiet.
–Wiesz ja – zacząłem się od tego migać.
–Śmiało, nie krępuj się – przemawiał.
–Ja się nim zajmę – stwierdziła blondynka z długimi nogami, w skąpej srebrnej sukience.
–No to lećcie gołąbeczki – zaśmiał się. Gdy dziewczyna wstała, Ster klepnął ją w tyłek, na co ta uśmiechnęła się triumfalnie i podeszła do mnie, ciągnąc mnie za rękę z dala od towarzystwa. Kobieta zaciągnęła mnie do męskiej toalety, a tam zamknęła drzwi i wpiła się w moje usta. Zdezorientowany nie wiedziałem co zrobić.
–Hej – przerwałem, kładąc jej ręce na ramiona. Ta spojrzała na mnie z wyrzutem.
–Coś nie tak? – dziwiła się.
–Ja – zacząłem, nie wiedząc do końca co mam powiedzieć.
–Spoko, mam gumki – uspokajała mnie.
–Nie o to chodzi, po prostu – podrapałem się po głowie – ja nawet nie wiem, jak ty masz na imię – spojrzałem na nią.
–Jestem Paula – wyznała – wzrost, numer buta, co jeszcze chcesz wiedzieć?–
–Nie wiem.. – westchnąłem, dalej spięty. Paula nie czekając dalej, znów mnie pocałowała. Tym razem nie odmawiałem, choć nie miałem ochoty na to, co miało się wydarzyć. Blondynka rozpięła moje spodnie i zaczęła się do mnie dobierać. Podciągnęła swoją sukienkę w górę i szybkim ruchem zsunęła z siebie swoje czerwone stringi. Nie miałem pojęcia co mam ze sobą zrobić i jedyne co, to dopasowywałem się do niej. W końcu dziewczyna wyjęła z torebki prezerwatywę, a później założyła ją na mojego penisa i zaczęliśmy uprawiać seks. Nie czułem się jednak podniecony i skończyliśmy dość szybko, zdecydowanie za szybko, co spotkało się z niezadowoloną miną dziewczyny.
–Sprinter? Serio? – włożyła na siebie swoje majtki. – Już wiem, czemu nie chciałeś – zaśmiała się, mając na myśli moje początkowe opory przed stosunkiem.
–Ty się zgłosiłaś, to ty tego chciałaś – wypomniałem jej.
–Jesteś beznadziejny – westchnęła.
Naszą słowną przepychankę przerwał chłopak, który wyszedł z jednej z kabin. Obydwoje spojrzeliśmy na niego zaskoczeni, że tam był. Poznałem go godzinę wcześniej, sprzedawałem mu narkotyki. Wtedy wyglądał jeszcze o wiele lepiej, a w tamtej chwili bardziej przypominał skórę zawieszoną na szkielet, niż żywego człowieka. Jego oczy gubiły się gdzieś w oczodołach. Bełkotał coś pod nosem.
–Coś za jeden? – wymówiła moja ''znajoma''. Dostała odpowiedź, lecz nie obydwoje nic z niej nie zrozumieliśmy.
–Wszystko okej? – spojrzałem na niego, lecz tym razem nie dostałem odpowiedzi, bo chłopak upadł na ziemie. Dziewczyna pisnęła, a ja zamarłem patrząc, jak jego ciało leży bez życia.
–Zrób coś! – wrzasnęła. Podbiegłem do małego narkomana i zacząłem sprawdzać mu puls, który okazał się prawie niewyczuwalny. Nie miałem pojęcia co zrobić.
–Biegnij po Stera – rozkazałem blondynie, lecz ta stała ze łzami w oczach i przerażeniem wypisanym na twarzy. – No już! – ponagliłem ją, a ta dostosowała się i wybiegła. Po krótkim czasie do toalety przyszedł łysy facet.
–Co się dzieje? – zapytał. – O kurwa – spostrzegł mnie klęczącego przy nieprzytomnym facecie.
–Nie wiem co się stało, nagle po prostu.. po prostu upadł – drżałem z przerażenia.
–Odsuń się – uklęknął obok mnie.
–Ster co mu jest? – wstałem i zacząłem masować czoło.
–Przekręcił się – wymówił ze stoickim spokojem.
–Że co? – zamarłem, patrząc na niego.
–Miro, to się zdarza – uspokajał mnie.
–On.. on nie.. – nie potrafiłem ułożyć zdania.
–Chodź stąd – westchnął.
–On nie żyje..? – wyszeptałem, patrząc na podłogę. Facet nie wiedział co ma powiedzieć, więc jedynie spojrzał na mnie, zacisnął usta w małą ciasną linie i pokiwał przecząco głową. – Musimy wezwać karetkę – otrząsnąłem się.
–Nie, nie musimy – zaprzeczył.
–Jak to? – nie rozumiałem.
–Jeśli to zrobimy będziemy mieć przejebane. Odkryją prochy w jego krwi, potem dotrą do nas i co? Gówno. Koniec siana, koniec życia i codzienna modlitwa w celi o to, by Ci kurwa mydełko nie spadło – poirytował się.
–Nawet jeśli my tego nie zrobimy, to zrobi to ktoś inny i i tak się dowiedzą o tym, że umarł przez dragi – mówiłem.
–Dlatego nie zrobi tego nikt – wstał i zaczął do kogoś dzwonić. – Cześć, potrzebuje pomocy. – przemówił. – Tak... jest w kiblu, posprzątajcie – rozkazał. Ja usiadłem na ziemi i po prostu obserwowałem całą tę sytuacje. – Wstawaj – zwrócił się do mnie, chowając telefon do kieszeni spodni. Nie zareagowałem na jego polecenie. – Miro, słyszysz? Wstawaj – powtórzył.
Czy tak kończył każdy, komu sprzedałem narkotyki? – patrzyłem w podłogę, a moje dłonie nienaturalnie drżały. Łysy stał i bezsilnie na mnie patrzył. Później po prostu wstałem z ziemi i jak najszybciej wydostałem się z klubu nocnego. Ster cały czas podążał za mną.
–Miro – zawołał – Miro poczekaj – prosił.
–Nie, ja.. ja chyba.. – miotałem się – nie mogę, nie mogę tego robić rozumiesz? – odwróciłem się i spojrzałem na niego, czując, że z moich oczu za chwile wypłyną łzy.
–To nie była twoja wina – uspokajał.
–To ja dałem mu dragi – przypomniałem.
–Ale bez badań, nikt nie jest w stanie ocenić ile możesz w siebie władować tak, żeby nie zejść. Jakbyś wiedział to przecież byś mu nie sprzedał, albo sprzedał mniej – tłumaczył.
–Ja się do tego nie nadaje – westchnąłem i usiadłem na kamienny murek.
–Młody jesteś, dopiero zaczynasz więc ciężko Ci to ocenić, ale ja jestem od ciebie dużo starszy, siedzę w tym gównie odkąd nauczyłem się mówić, bo mój brat robił to samo dopóki mu nie władowali kulki w łeb – spojrzałem na niego zdziwiony – to historia na inną okazje – oddalił. – Będzie dobrze młodziak tylko mniej się przejmuj, bo ludźmi nie opłaca się przejmować, oni nigdy tego nie doceniają.–
–A co zrobimy z Żądłem i Kulczykiem? – zapytałem, bo nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat.
–Powiemy im pa pa – zaśmiał się, a ja mu powtórowałem, bo choć trochę się dzięki niemu rozchmurzyłem.

---------------------------------------------------------
Hejo!
Tak jak widzicie początki kariery Mirka wcale nie były takie kolorowe D:
Życzę wam miłej środy, do zobaczenia w sobotę!
~DCW

υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz