16. Poczułem, jak moje serce rozbija się na milion kawałków

39 4 2
                                    

Miro
Cztery lata wcześniej
Pierwszą rzeczą którą zrobiłem po wyjściu z komisariatu, było wyrzyganie się. Miałem na to ochotę przez każdą sekundę po tym, jak Kobus zmusił mnie do wypicia szczyn jego i reszty psiarskich kolegów. Następnie wyjąłem swój telefon i od razu zadzwoniłem do Igora, w końcu od dwóch dni się z nim nie widziałem.
–Miro? – zapytał zestresowany.
–Igor, wszystko dobrze? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
–Tak, jakoś udało mi się przejść do domu niezauważonym – oznajmił.
–Ciesze się. Jakby co to nic Ci nie grozi, wszystko załatwiłem. Możesz czuć się bezpiecznie – zapewniłem.
–To dobrze, ale co z tobą? Gdzie jesteś i co ty robiłeś przez dwa dni? Nie dawałeś oznak życia, martwiłem się o ciebie – mówił.
–Zatrzymali mnie na czterdzieści osiem – wyjaśniłem.
–Powiedziałeś im coś? – dopytywał.
–Coś ty – prychnąłem.
–Spotkamy się? – zaproponował.
–Wiesz.. – zacząłem – to nie najlepszy moment. Musze nadrobić kilka spraw. W końcu nie tylko tobie nie odpisywałem.–
–No jasne – potwierdził – jak już ogarniesz wszystko to się odezwij, dobrze?–
–Do zobaczenia – zakończyłem rozmowę.
Nie mogłem mu powiedzieć o tym wszystkim co działo się podczas przesłuchania, to nie na jego psychikę, którą i tak z resztą ma już lekko zrujnowaną. W każdym bądź razie wróciłem po samochód, a nim prosto do domu, gdzie wykąpałem się, wyprałem swoje ubrania i poszedłem spać, próbując choć na chwile zapomnieć o upodleniu, które zgotowała mi policja.

16.11 ubiegłego roku – 22:01
Nie miałem pojęcia dokąd kieruje się Igor, lecz póki co nie połapał się, że go śledzę. Miałem wrażenie, że błądzi i nie potrafi obrać celu swojej podróży, jednak po dłuższej chwili zorientowałem się, że miejscem w które jedzie, jest już nieużytkowane boisko do gry w koszykówkę, na którym pierwszy raz się spotkaliśmy. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ten gówniarz stanie się dla mnie taki ważny.
Zaparkowałem samochód w miejscu, które było nie widoczne z pozycji w jakiej znajdował się Igor. Później poszedłem za nim i skryłem się w krzakach, obserwując każdy ruch chłopaka. Zacisnął on swoją rękę na siatce, by po chwili upaść na kolana i wyjąć z kieszeni kilka strzykawek. Później zaczął szlochać, oraz mówić.
–Miro.. wiesz, ty pewnie mnie nie słyszysz i pewnie wychodzę na kretyna, ale chce, żebyś wiedział, że Cie kocham, kocham Cie najbardziej na świecie i tęsknie za tobą najbardziej na świecie, dlatego za chwile zrobię to co zrobię – przemówił, czym kompletnie roztopił moje serce. Dotarło do mnie, jak bardzo moje zniknięcie go wykończyło. W tym momencie znienawidziłem się jeszcze bardziej, lecz nie wiedziałem co miałbym zrobić. Nagle brunet podciągnął rękaw swej bluzy i wbił sobie igłę w żyłę.
–Igor, cholera jasna – wyszeptałem sam do siebie, nie wiedząc co zrobić. Nie po to znikałem, żeby teraz znów wracać, z resztą on pewnie mnie nienawidzi za wszystko. Zniszczyłem mu życie..
Z rozmyślań wyrwało mnie to, że chłopak brał do ręki drugą strzykawkę. Wtedy już wiedziałem, że muszę działać.
Szybkim krokiem wyszedłem z ukrycia i podbiegłem do chłopaka, kładąc mu dłoń na ramie. Kompletnie nie miałem pojęcia co mam powiedzieć, jak w ogóle zacząć jakąkolwiek rozmowę. Nagle Igor zdjął z siebie rękę, zaciskając swoją dłoń wokół mojego nadgarstka, a później odwrócił się do mnie przodem upadając na plecy i tym samym ciągnąc mnie za sobą. Uniknąłem upadku na jego klatkę piersiową, wyciągając wolną rękę w kierunku podłoża, na którym leżał chłopak. Pomimo to i tak byliśmy w niebezpiecznej odległości od siebie. To już nie był ten sam Igor. Jego platynowe włosy całkowicie się spłukały, jego cera zrobiła się nieprzyjemnie jasna, pod jego oczami widniały mocno odznaczające się cienie, a same w sobie oczy nie były tak płomienne, jak cztery lata temu, gdy się poznaliśmy.
–Nie – wyszeptał. - T-to nie możliwe – zaczął się jąkać, przestraszony całą zaistniałą sytuacją. - To przed dragi tak? Umieram?-
–Jeśli wjebiesz ich w siebie jeszcze więcej to umrzesz – odparłem, wciąż nie zmniejszając odległości między nami.
–Wiem, tego chce, chce umrzeć, chce w końcu mieć jebany spokój i chce w końcu być tam gdzie.. - zaciął się.
–Gdzie Miro? Nie rób tego Igi, jestem już przy tobie i obiecuje, że nigdy więcej Cie nie opuszczę – przyłożyłem swą dłoń do jego twarzy i zacząłem delikatnie gładzić jego policzek.
–Miro? – zapytał niepewnie, nie spuszczając ze mnie wzorku, nawet na sekundę.
–Kocham Cie – po tych słowach, całkowicie zmniejszyłem odległość między nami, czule go całując. Po chwili odsunąłem się i podniosłem ciało chłopaka do siadu, by następnie go przytulić. Młodszy wtulił się we mnie i zaczął płakać. Nie powiedziałem nic, a jedynie wciąż gładziłem go po plecach. Nagle chłopak odsunął się ode mnie, a później zerwał się na równe nogi. Zrobiłem to samo, choć nie byłem pewien co Igor zamierza.
–Nienawidzę Cie – przemówił ze łzami w oczach. Poczułem, jak moje serce rozbija się na milion kawałków.
–Igor – zacząłem, lecz nie było mi dane dokończyć.
–Kurwa udawałeś martwego!? – krzyknął, zaciskając swoje pięści na materiale mojej bluzy.
–To było dla twojego dobra – próbowałem wyjaśnić, lecz poczułem mocne uderzenie w twarz.
–Jakiego kurwa dobra co? Widzisz żeby było mi dobrze?! – łkał, obijając mój ryj z każdej możliwej strony, aż wreszcie przestał, rzucając mną o podłoże.
–Przepraszam – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
–Po co wróciłeś? – płakał. – No po chuj!?–
–Nie miałem tego w planach, ale jak zobaczyłem, że chcesz umrzeć, to musiałem Cie powstrzymać – odpowiedziałem, przecierając nos z krwi.
–Mogłeś mi pozwolić – upadł na kolana i spojrzał bezsilnie w dół. Z jego oczu wciąż wydobywały się łzy.
–Jestem skurwielem, wiem o tym, ale choćby świat się walił, choćby mieli tu zaraz przylecieć kosmici, czy ziemia miałaby się rozstąpić, to ja zawsze chce być przy tobie i Cie chronić, bo – zaciąłem się – bo Cie kocham – wyznałem.
–Jestem beznadziejny – położył się obok mnie, wciąż płacząc.
–Już nigdy więcej Cie nie zostawię Igor – wyciągnąłem ręce ku niemu, a następnie objąłem go i pozwoliłem mu zatopić się w moich ramionach.
Leżeliśmy przytuleni na kostce, gdy z nieba leciał zimny deszcz. Cały czas głaskałem chłopaka po plecach i co jakiś czas składałem na jego czole delikatne pocałunki. W każdej sekundzie czułem się coraz gorzej ze świadomością, że to ja doprowadziłem tego dzieciaka do takiego stanu. Nie mogłem pogodzić się z tym, że potrafiłem tak zniszczyć człowieka.. Wiedziałem, że moim obecnym obowiązkiem jest teraz, aby go naprawić i przywrócić do normalności. – Już nigdy więcej nie pozwolę Cie nikomu skrzywdzić – zapewniłem, na co mój mały Iguś jednie objął mnie swoimi rękoma wokół talii.

-----------------------------------------------------------
Hej hej!
Dziś prezentuje wam rozwiniętą scenę z 25 rozdziału SU i z perspektywy Mirka ^^
W mediach znów Igi :>
~DCW

υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz