Paweł
26.02 – 15:59
Przed pójściem do szkoły zauważyłem, że nie mam swojej ulubionej, czarnej kurtki, którą zawsze ubierałem. Szybko zorientowałem się, że zostawiłem ją wczorajszego dnia u niebieskookiej blondynki, kiedy to spędzaliśmy wspólnie dzień. Będąc w szkole poinformowałem ją o tym, dlatego zachęciła mnie, abym i dziś do niej przyszedł, jednak trochę później, bo wybierała się do szkoły muzycznej. Posłuchałem jej i normalnie wróciłem do domu, odrobiłem lekcje i wykorzystałem wolny czas oddając się rysowaniu. Tym razem na kartkę papieru postanowiłem wylać jedno ze zdjęć Aurelii, które miała ustawione na Instagramie, który na moje szczęście był publiczny i nie musiałem prosić o zgodę na obserwacje. Do tego puściłem sobie jeden z utworów Scarlxrd'a, przy których czułem się najswobodniej. Miałem wrażenie, że autor krzycząc swoje teksty równocześnie także krzyczy moje myśli, pozwalając światu je usłyszeć. Miał bardzo unikalny styl i barwę głosu, czyli był nietypowy – kolejna wspólna cecha. Przy jego muzyce mogłem się zrelaksować, tak, jak ludzie relaksują się pływając w jeziorach w lato. Była ona dla mnie jak woda, zatapiałem się w niej i pozwalałem aby otulała moje ciało z każdej strony, nie protestując nawet, kiedy wchodziła mi przez uszy, oczy, usta i nos. Była jak odskocznia od trudnych dni, od ludzi, od całego świata. Z nią wszystko mijało mi szybciej, lżej, lepiej, co łączyło ją z Aurelią, która działała w bardzo podobny sposób. Zagłuszała mi cały świat, wyłączała piosenkę „Rzeczywistość" i przełączała ją na „Ja". Nie miałem wpływu na to kiedy „Ja" się skończy i ponownie zastąpi ją jej poprzedniczka. „Ja" trwało bardzo, bardzo długo, wręcz nie kończyło się, było wieczne.
Po kilku godzinach skończyłem swoją pracę, moje myśli przerwały się, a muzyka z zewnątrz wygasła, jednak ta grająca w mojej duszy, która pchała mnie ku mojej muzie nie miała zamiaru się wyciszać, tak samo zresztą jak i Aurelia.
Wstałem od biurka, włożyłem rysunek w koszulkę na dokumenty, a później zszedłem na parter swojego domu i zacząłem ubierać buty.
–Gdzie się wybierasz? – zapytała Daria, stając obok mnie i krzyżując ręce na piersiach.
–Idę do koleżanki z klasy, muszę oddać jej notatki – skłamałem, patrząc na nią z obojętnym wyrazem twarzy.
–Nie możesz oddać jej jutro? – dopytała.
–Potrzebuje ich na dzisiaj – brnąłem.
–Wyślij jej zdjęcia? – zaproponowała.
–Nie mam jej numeru telefonu, zresztą telefonu samego w sobie też nie mam – zauważyłem. Chwilę się wahała, jednak w końcu zabrała głos.
–Wróć jak najszybciej – poprosiła i odeszła ode mnie, a ja wyszedłem z domu, wsiadłem na rower i popędziłem na ulicę, na której znajdowały się w bloki do których zmierzałem. Oczywiście cudowna pogoda nie mogła być mi pomocna i okazała nienawiść do mnie w postaci zimnego deszczu.
Wdrapałem się na jedno z wyższych pięter i kiedy już miałem pukać do drzwi one nagle otwarły się, a w nich pojawiła się drobna brunetka z wysoko umiejscowionym kokiem na głowie.
–Oh! – krzyknęła przestraszona.
–Przepraszam – wydukałem.
–Nic się nie stało, ty do Dawida? Zapraszam, jest w środku – poinformowała mnie i pośpiesznie wyszła z mieszkania, a później prawie zbiegła po schodach. Zdezorientowany nie wiedziałem co mam zrobić więc wszedłem do środka i zacząłem rozglądać się za swoją kurtkę. Zamiast tego znalazłem jednak Dawida.
–Nie wiedziałem, że jesteś włamywaczem. Aurelia raczej kreowała Cie na chodzącą perfekcje – oparł się o ścianę.
–O.. em ja.. – zacząłem, kompletnie zapominając, jak składa się zdania w języku polskim. – Nie jestem ani jednym ani drugim, ja tylko przyszedłem po kurtkę – wyznałem. Chłopak słysząc moje słowa głośno się roześmiał.
–Niech będzie, że tylko po kurtkę, ale nalegam żebyś został, wysuszysz się, wypijemy herbatę – zaproponował mi.
–Nie, nie trzeba – próbowałem się wymigać.
–Daj spokój, nie gryzę – zapewnił. Nie chcąc być nie miłym, nie odpowiedziałem nic więcej, co prawdopodobnie było równoznaczne ze zgodą. Weszliśmy do kuchni, w której poprzedniego dnia czas spędzałem wraz z jego kuzynką. Usiadłem przy stolę, niechętnie spoglądając na starszego od siebie. – Nie patrz na mnie, jakbyś chciał mnie zabić, bo naprawdę zacznę się martwić o swoje życie – spoglądał na mnie pomiędzy przygotowywaniem napoju.
–Nie specjalnie, po prostu mam taką twarz – odparłem beznamiętnie, na co ten się skrzywił.
–Masz bardziej obojętną i tajemniczą twarz, po prostu teraz jesteś zły i zmieszany, że musisz tu siedzieć – stwierdził. W zasadzie miał racje, więc nic nie powiedziałem. – Ale spoko, poza tym co to za kartka? – zainteresował się w końcu.
–To dla Aurelii – powiedziałem zgodnie z prawdą.
–Wiem, że dla Aurelii, ale cóż to – wciąż nie ustępował.
–Kartka – droczyłem się.
–Za rozmowy nie jesteś – zauważył.
–Nie jestem – potwierdziłem. – Mogę odzyskać kurtkę i iść? Naprawdę się ze mną wynudzisz.–
–Aurelia nie narzeka, więc na pewno źle nie jest – dosiadł się, stawiając przede mną gorący napój. – Swoją drogą mówiła Ci coś o mnie?–
–Nie musiała – wyznałem.
–Jak to? – zdziwił się.
–Dawid Domeracki, osiemnaście lat, urodziny dwudziestego szóstego czerwca, metr siedemdziesiąt trzy wzrostu, klasa maturalna, biolchem, zainteresowanie modą i biologią, na wegańskiej diecie. Masz chłopaka, albo miałeś.. Nie wiem co jeszcze dodać – wymieniałem, coraz bardziej go szokując.
–I skąd ty to wszystko wiesz? – spytał, upijając łyk herbaty,
–Stąd i zowąd – odparłem, poprawiając rękaw swojej przemoczonej bluzy.
–Już rozumiem za co Cie lubi – wypalił nagle.
–Doprawdy? – uniosłem swój wzrok z filiżanki na Dawida.
–Tak, ale błagam, nie okaż się zły – poprosił.
–Zło jest pojęciem względnym, niekonkretnym i indywidualnym, więc nie wiem co masz na myśli – odpowiedziałem.
–A jaka jest według ciebie definicja zła? – ciągnął mnie za język.
–Coś, jak choćby czyn, czy zachowanie, niezgodne ze społecznie przyjętymi zasadami etyki – wyrecytowałem.
–Więc co według ciebie oznacza bycie złym? – nie ustępował.
–Zależy od perspektywy i sytuacji – upiłem łyk napoju. – Zły może być synonimem do słowa niewłaściwy, chociażby w kontekście zachowania, może być też synonimem do słowa błędny, jak na przykład zły wynik w obliczeniach, innym razem może oznaczać człowieka zachowującego się niemoralnie, łamiącego zasady etyki, o której wcześniej mówiłem, a jeszcze innym może być to prostu zastępstwo do słowa rozgniewany albo rozzłoszczony – przemawiałem.
–Właśnie za to Cie lubi – wznowił – potrafisz zainteresować gadką, a to duży plus – przyznał.
–Dzięki – mruknąłem. Dawid wstał i wyszedł z kuchni po to, aby ponownie do niej wrócić, tym razem trzymając moją kurtkę. Po chwili mi ją wręczył.
–Proszę i uciekaj – uśmiechnął się przyjaźnie.
–Mógłbyś przekazać to Aurelii bez otwierania zawartości? – spytałem, wskazując na rysunek ukryty w nieprzeźroczystej koszulce.
–Mógłbym – potwierdził odbierając go ode mnie.
–Dziękuje – kiwnąłem głową i nałożyłem na siebie swoją kurtkę, a później wyszedłem z ich mieszkania. Pośpiesznie wskoczyłem na swój rower i z naciągniętym na głowę kapturem pojechałem do swojego domu.------------------------------------------------------------
Dzień dobry!
Ostatni dzień krótkiej i ulewnej majówki, a jutro ponownie lekcyjki 🙆🏻♀️
Swoją drogą cieszycie się na powrót do szkoły? Ja nie za bardzo 🙈
Do środy!
~DCW
CZYTASZ
υzależnιony na zawѕze ⁄ тnnѕ 3
RomanceKontynuacja ,,тego narĸoтyĸυ nιe ѕprzedaм" oraz ,,ѕeĸυndy υĸojenιa". Nikt nie zwrócił uwagi na brudną, naderwaną i lekko spraną, powieszoną na lampie kartkę. Widniał na niej napis : zaginął. Powyżej było zdjęcie młodego chłopaka. Miał zniszczone wło...