XL

434 18 5
                                    

Kiedy zobaczyłam rodziców od razu rzuciłam się im w ramiona. Po chwili dołączyła do mnie Pansy. Ostatnie pół roku jedynie z nimi pisałam.

Wróciliśmy do domu. Ja i siostra zaniosłyśmy swoje bagaże do pokoi. Wyglądał tak samo jak przed wyjazdem. Pierwsze co zrobiłam to otworzyłam okno, chciałam tu trochę przewietrzyć.

Zeszłam do kuchni i pomogłam mamie. Znalazła się tam po chwili Pansy. Jeszcze nic nie opowiadałyśmy rodzicom. Jak zwykle podczas kolacji miałyśmy zacząć.

Usiedliśmy. Zaczęło się od opowiastek o nauce, później przeszliśmy do miliona innych rzeczy. Śmiechu było co nie miara. Jeszcze w Hogwarcie ustaliłam z Pansy, że nie mówimy rodzicom o sprawach miłosnych.

- Właściwie to musimy poruszyć jeden poważny temat - powiedziała mama. Nie żartowała. Głos miała bardzo poważny, lekko się obawiałam. Miałam nadzieję, że nie będzie to związane ze mną, myliłam się. - Sophie już wiesz o swojej mocy. Tylko, że nie o tej co powinnaś.

Siedziałam jak wryta w krzesło. Nie rozumiałam. Bałam się i nie chciałam rozmawiać. Ręce lekko mu się trzęsły.

- Twoja moc nieco się różni od tej, o której opowiedział ci Dumbledore. Prosiliśmy go żebyśmy mogli ci sami wszystko wyjaśnić. Moc odziedziczyłaś po matce. Panowała na niej klątwa, że jeśli urodzi czwórkę dzieci to każde ma moc przypisaną do jednego z żywiołów. Pewnie będziesz chciała ją poznać, ale zanim to musisz się czegoś dowiedzieć. Pansy nie jest adoptowana.

Zaatakowała mnie lawina informacji. Wszystko wolno przetwarzałam w głowie. Każdy na mnie patrzał wyczekując jakiejkolwiek reakcji. Po chwili gdy wszystko zrozumiałam to zrobiło mi się przykro i jednocześnie byłam zła.

- Czemu mi tego nie powiedzieliście wcześniej? - zapytałam dość spokojnie. Miałam im to za złe. - Gdybyście się nie dowiedzieli o mocy to pewnie byście mi tego nie powiedzieli!

Bardzo zdenerwowana odbiegłam od stołu i pobiegłam do pokoju. Zatrzasnęłam drzwi po czym zamknęłam na klucz. Czułam się oszukana, okłamana. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć, tego było za dużo.

Wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Jak długo chcieli mnie okłamywać? Może nie chcieli w ogóle mi mówić? Może nie mogli? Tak wiele pytań i żadnych odpowiedzi. Te wszystkie myśli błądziły mi po głowie.

Co chwilę słyszałam pukanie do drzwi, szarpanie o klamkę i prośby żebym otworzyła. Nie chciałam tego robić. Chciałam być przez chwilę sama, czy to tak wiele?

Siedziałam na podłodze oparta o łóżko. Wzrok skupiałam na drzewach za oknem. Robiło się ciemno, jakoś mnie to uspokajało.

Spędziłam w taki sposób kilka godzin. Kiedy było już późno i wszyscy spali postanowiłam wyjść przed dom. Na świeżym powietrzu najlepiej się myśli.

Usiadłam na ławce i wpatrywałam się cokolwiek wokoło. Myślałam co robić. Jasne jest, że chcę poznać swoich prawdziwych rodziców i to jak najszybciej.

***

Nie spałam pół nocy. Usnąć udało mi się dopiero około 4:00. Obudziłam się o 12:30, nie miałam chęci by w ogóle wstać z łóżka. Nic nie miało teraz sensu.

Mimo to podniosłam się i podeszłam do biurka. Z szuflady wyjęłam kawałek pergaminu i zapisałam na nim wszystko czego się wczoraj dowiedziałam. Włożyłam go do koperty i wyszłam na balkon. Pansy również na nim była, a miałyśmy wspólny. Obok niej była sowa. Podałam jej list i nie zwracając uwagi na czarnowłosą po prostu wróciłam do pokoju.

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now