Zamurowało mnie gdy usłyszałam znajomy głos obok ucha, dreszcz przeszedł moje ciało, a ja stałam i nadal pusto wpatrywałam się w blondyna. Nie poznawałam jednak do końca głosu, kojarzyłam go, ale nie mogłam dopasować do żadnej z osób. Wydawał się być piskliwy oraz należący do jakiejś dziewczyny. Jednak często pozory mylą.
Postanowiłam się jednak odwrócić i stanąć oko w oko z postacią, która miała czelność mnie tak wystraszyć, niby byłam silna i pewna siebie, ale kiedy się wystraszyłam moje ciało odmawiało jakiegokolwiek posłuszeństwa. Spojrzałam na zielone oczy skupione na mojej twarzy i ten perfidny uśmiech.
Strach, który mną miotał od środka błyskawicznie zniknął widząc dziewczynę znajdującą się kilka cali ode mnie. Ponownie skrzyżowałam ręce na piersi i przyglądałam się ruchom nastolatki. Odsunęła się o krok i przerzuciła włosy do tyłu.
- Coś ci nie pasuje? - Zapytałam dość cicho by blondyn nie dosłyszał. Nie chciałam żeby ingerował jak to zazwyczaj wyglądało, bo zawsze przegrywałam. Laska się do niego śliniła i próbowała podlizać co nie zawsze jej wychodziło.
- Pytam czy ładnie to tak podsłuchiwać? - Uniosła wyżej prawy kącik ust, a ja cicho prychnęłam. Dziewczyna chciała chyba pokazać, że potrafi sama wygrać sprzeczkę bez pomocy jej chłoptasia, bo mówiła równie cicho co ja.
- Od jak dawna tu stoisz? - Ciągnęłam temat. Tak, chciałam ją wyprowadzić z równowagi, uwielbiałam to robić. Chciałam zobaczyć jak próbuje mnie zabić. Jednak ona nie zwróciła szczególnej uwagi na moje pytanie dopóki nie przeniosłam ciężaru na drugą nogę.
- Myślę, że nie ma to nic do zadanego pytania. - Rzuciła z satysfakcją, nie wiem czemu ta czuła się z siebie dumna skoro póki co nic nie zrobiła. Jedynie zadała mi pytanie, na które mogę odpowiedzieć jeżeli ona odpowie na moje. - Ale jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć to może pięć minut lub krócej.
- Czyli nie wiesz, że około dziesięć minut wcześniej lub krócej rozmawiałam z Malfoyem i czekałam aktualnie na jego odpowiedź. - Odpowiedziałam z satysfakcją lekko naśladując nią samą. Dziewczyna widocznie nie spodziewała się takiego zwrotu akcji, bo jej mimika nagle wykrzywiła się w grymasie. Byłam z siebie dumna i to na maxa.
- To chodź. Zapytamy Dracona. - No to super. Sama się wpakowałam. On skłamie na 100%, przecież mnie nienawidzi. Mimo to nie mogłam dać jej wygrać więc odwróciłam się i podeszłam w stronę kanapy, na której siedział nasz ukochany Malfoy. Nadal wpatrywał się w ścianę nie zwracając na nas uwagi. - Dracuś powiedz proszę czy rozmawiałeś z nią?
Dziewczyna powiedziała owe "nią" z wybrzydzeniem i wskazała na mnie palcem. Dopiero wtedy blondyn rzeczywiście zwrócił na nas uwagę i przyglądał się z zaciekawieniem by po chwili wstać i być na równi z nami. Obie byłyśmy od niego niższe więc musiałyśmy unosić lekko głowy by patrzeć mu w oczy.
- Tak, zgadza się. - Zamurowało mnie. Święty Draco Malfoy był po mojej stornie. No nie wierzyłam, myślałam, że to sen. Lekko odchyliłam wargi, ale błyskawicznie ponownie się uśmiechnęłam widząc jak brunetka się oburza. - To moja przyjaciółka.
Objął mnie ramieniem, a ja się zdziwiłam lecz po chwili wszystko sobie przypomniałam. Założyłam ręce na piersi i uniosłam oba kąciki ust, podobnie postąpił Malfoy. Nastolatka nieźle się zdziwiła i widocznie zaniemówiła, a ja wcale nie czułam się inaczej. Też byłam zdziwiona zachowaniem Malfoya. Nie wiedziałam, że chłopak aż tak poświęca się do wyzwania by ze mną współpracować.
- Odebrało mowę, Greengrass? - Zapytałam słysząc jak wokół nas panuje cisza, ta gra mi się zaczynała podobać. Aktualny tydzień mógł okazać się jednak dosyć fajny, mogłam kłócić się z tą jedzą i nie ponosić przegranej, nigdy. Wystarczyło, że jeden blondyn stał w okolicy, a laska już nie miała szans. Może rzadko je miała, ale gdy on się pojawiał to nagle rosły, a tu proszę. Dziś malały.
YOU ARE READING
Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANE
Fanfiction- 𝐷𝑧𝑖𝑒̨𝑘𝑖 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑠𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎𝑚 𝑏𝑎𝑗𝑘𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑙𝑖𝑤𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚. Przygoda nastolatki, które wpadła w sidła miłości i za nic nie mogła się z nich wydostać, a kiedy się poddała i przyswoiła do siebie...