XXVI

567 19 24
                                    

Uniosłam wyżej kąciki ust ciesząc się z wygranej. Jednak jeszcze większą satysfakcję sprawił mi widok załamanej miny Malfoya.

***

Kiedy skończyłam się rozpakowywać Laura zawołała mnie do siebie więc podeszłam doskonale widząc o co chodzi.

- No opowiadaj. - Powiedziała wygodnie siadając na łóżku. Tak naprawdę nie widziałam od czego zacząć.

- No więc byłam na sylwestra u Malfoya, bo rodzice musieli być w ministerstwie. Był tam też Teo i Blaise, a jak na chłopaków przystało to się upili. Ostatecznie Zabini spał u mnie, bo uwalił czymś łóżko. Jednak jak się rano obudziłam to był tam też Malfoy, a on już w ogóle nie widział co tam robi.

- No to ciekawie. - Nagle powiedziała Laura uśmiechając się. - Ja tak naprawdę pół sylwestra siedziałam z rodzicami.

Chwilę jeszcze rozmawiałyśmy po czym poszłam się wykąpać. Zajęło mi to chwilkę, bo przez ostatni czas siedziałam w łazience tak długo, że teraz nie miałam na to najmniejszej ochoty.

Kiedy zrobiło się już późno położyłam się spać. Próbowałam zasnąć, liczyłam owce, wyobrażałam sobie lekcje Snape'a, a nawet starałam się nie myśleć o niczym, a było to trudne.

Po dłuższym czasie spojrzałam na zegar - 1:35. Przyznam, że nie miałam zamiaru leżeć teraz w łóżku. Skoro nie mogę zasnąć musi to być jakiś znak. Wolno i cicho zeszłam z łóżka łapiąc bluzę leżącą na krześle.

Chwilę później przemknęłam się przez pokój wspólny co nie było trudne, ale teraz czekało mnie większe wyzwanie czyli korytarz.

Wolno szłam przez lochy czując chłód z każdej strony. Najbardziej jednak czułam go w stopach, ponieważ nie pomyślałam o butach.

Minęło kilka minut, a ja siedziałam na lekko roztopionym śniegu pod drzewem. Nie było dobrym pomysłem wyjść w zimową noc w krótkich spodenkach i bluzie zapominając całkowicie o butach.

- Chyba ci zimno. - Doszedł mnie znajomy głos. Byłam pewna, że go dziś tutaj usłyszę. Ostatnio rozmawialiśmy na balu, a tam trochę go okłamałam.

- Racja. - Powiedziałam wznosząc głowę ku górze. Po chwili na moich nogach leżał czerwony koc. - Nie chcę.

- No dobrze. - Odpowiedział łapiąc koc, który mu rzuciłam. Wtedy poczułam zimny powiew wiatru i spojrzałam na chłopaka, a ten oddał koc lekko się uśmiechając. - Co tu robisz o tej godzinie?

- Mogę ci zadać to samo pytanie. - Rzuciłam. Owinęłam nogi kocem i przyglądałam się gwiazdom na niebie.

- Zapytałem pierwszy.

- Siedzę i przyglądam się gwiazdom. Nie mogę coś dzisiaj spać. - Powiedziałam nie odwracając głowy od gwiazd. Ich blask tak ładnie mienił się w oczach, a sama czułam się jakoś inaczej.

- Na balu kłamałaś, prawda? - Zapytał chłopak. Chciałam obrócić głowę, bo czułam na sobie jego wzrok lecz gdybym to zrobiła to zapewne od razu wykrył by, że kłamie.

- Nie. - Rzuciłam pewnie. Chyba miałam większą wprawę w tym. Nie czułam teraz poczucia winy.

Rozmowa jakoś się rozluźniła i zeszła na o wiele milsze tematy. Jednak w trakcie niej poczułam jak chłopak zbliża się do mnie. Początkowo był to cal, może dwa, ale później dzieliły nas około trzy całe to zaczynałam się obawiać.

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now