- Nie. - Rzucił opierając się o pień drzewa. Myślałam żeby już zawrócić, ale nie chciałam tracić okazji na chwilę spokoju. Musiałam wszystko przemyśleć.
- To chociaż się nie odzywaj. - Powiedziałam i podeszłam do pnia, o który się oparłam i zsunęłam. Przyglądałam się niebu i głęboko oddychałam. Zawsze mi to pomagało.
- Chcesz się wygadać? - Powiedział cicho. Czułam, że na mnie patrzy i niecierpliwie wyczekuje odpowiedzi, ale ja nie chciałam jej udzielić. Wolałam się odizolować od świata i ludzi. Może do mnie gadać, ale nie będę na to zwracać uwagi. - Wiem, że mnie nie lubisz, ale czemu?
- Gościu, łazisz za mną od pierwszego roku, myślisz, że zwrócisz na siebie moją uwagę i, że zostaniemy szczęśliwą parą! - Wykrzyczałam. Ciśnienie naprawdę mi się podniosło, a sama wychodziłam z siebie. Głęboko oddychałam żeby się uspokoić. - Dasz mi kiedyś spokój?
Zapytałam obracając do niego głowę. Mój ton był spokojny, ale mógł wyczuć to, że mówię poważnie. W jego oczach był strach, zdziwienie, ale zarazem smutek. Nic dziwnego, podobam się mu i go odrzucam. Siedział i patrzył się na mnie, a ja czułam się zawstydzona. Nie musiałam mu tego powiedzieć akurat w taki sposób. Mogło to wyglądać inaczej, ale to zepsułam.
- Nie, bo cię kocham. - Mruknął. To wszystko wyglądało jak przedstawienie, on próbował się popłakać, ale nie miał na tyle siły. Było mi głupio, że mogę tak zranić człowieka, ale musiałam. Nie mogę tego tak ciągnąć. - Porozmawiajmy jak normalni ludzie. - Rzucił zakładając maskę obojętności. Postanowiłam się zgodzić na tą rozmowę. - Co sądzisz o turnieju?
- Według mnie zasada, że można uczestniczyć od 17 lat jest dobrym rozwiązaniem. - Powiedziałam bezemocjonalnie zapominając o zdarzeniach z przed chwili.
- A dlaczego z nami nie siedzisz?
- Chciałam się przesiąść. - Powiedziałam zgodnie z prawdą i zamknęłam oczy podnosząc podbródek. Czułam jego wzrok na sobie, ale starałam się go ignorować. Jednak nie potrafiłam. - Spędzić lekcje z tobą lub Malfoyem dam radę, ale z tobą i Malfoyem już nie.
- Przesadzasz. - Prychnął, a ja jedynie lekko się zaśmiałam. Kolejne tematy jakoś tak same się napatoczyły.
***
Nasze rozmowy skończyliśmy kiedy się ściemniło. Nie wiem jak to możliwe, że spędziłam cały dzień z natrętnym gryfonem. Tematy się nie kończyły i pewnie nie wracalibyśmy gdyby nie jakaś pilna rozmowa, którą chłopak miał dziś przeprowadzić.
Szłam pustym, ciemnym korytarzem co jakiś czas lekko przyśpieszając. W końcu doszłam do lochów, a następnie do pokoju wspólnego. Na kanapie siedział Blaise. Wyglądało to podejrzanie i dziwnie zważając na to, że siedział tam całkowicie sam i wyglądał jakby na kogoś czekał.
- Czekasz na kogoś? - Zapytałam podchodząc do niego. Dosiadłam się i uśmiechnęłam wpatrując się w jego oczy. Widziałam w nich niepokój i strach, to nie mogło oznaczać nic dobrego.
- Na ciebie. - Powiedział dość pewnie podnosząc głowę i kierując wzrok na mnie. Zauważyłam, że rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych. - Jesteś na mnie zła?
- Ja? Dlaczego? - Powiedziałam zabawnym tonem, a chłopak cicho odetchnął. Nie rozumiałam zachowania Zabiniego. Chodziło o tą sytuację z Suzie?
Przez kolejne 15 minut rozmawialiśmy, a następnie poszłam do dormitorium gdzie się ogarnęłam i położyłam spać.
***
Minęło trochę czasu. Mamy dziś noc duchów i właśnie dziś będą losowani uczestnicy turnieju. Wszyscy od rana chodzą podekscytowani, ale nie ja. Niezbyt przejmuję tym turniejem, bo mnie po prostu on nie obchodzi.

YOU ARE READING
Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANE
Fanfiction- 𝐷𝑧𝑖𝑒̨𝑘𝑖 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑠𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎𝑚 𝑏𝑎𝑗𝑘𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑙𝑖𝑤𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚. Przygoda nastolatki, które wpadła w sidła miłości i za nic nie mogła się z nich wydostać, a kiedy się poddała i przyswoiła do siebie...