XI

862 26 2
                                    

- Nie. - Rzucił opierając się o pień drzewa. Myślałam żeby już zawrócić, ale nie chciałam tracić okazji na chwilę spokoju. Musiałam wszystko przemyśleć. 

- To chociaż się nie odzywaj. - Powiedziałam i podeszłam do pnia, o który się oparłam i zsunęłam. Przyglądałam się niebu i głęboko oddychałam. Zawsze mi to pomagało. 

- Chcesz się wygadać? - Powiedział cicho. Czułam, że na mnie patrzy i niecierpliwie wyczekuje odpowiedzi, ale ja nie chciałam jej udzielić. Wolałam się odizolować od świata i ludzi. Może do mnie gadać, ale nie będę na to zwracać uwagi. - Wiem, że mnie nie lubisz, ale czemu?

- Gościu, łazisz za mną od pierwszego roku, myślisz, że zwrócisz na siebie moją uwagę i, że zostaniemy szczęśliwą parą! - Wykrzyczałam. Ciśnienie naprawdę mi się podniosło, a sama wychodziłam z siebie. Głęboko oddychałam żeby się uspokoić. - Dasz mi kiedyś spokój? 

Zapytałam obracając do niego głowę. Mój ton był spokojny, ale mógł wyczuć to, że mówię poważnie. W jego oczach był strach, zdziwienie, ale zarazem smutek. Nic dziwnego, podobam się mu i go odrzucam. Siedział i patrzył się na mnie, a ja czułam się zawstydzona. Nie musiałam mu tego powiedzieć akurat w taki sposób. Mogło to wyglądać inaczej, ale to zepsułam.

- Nie, bo cię kocham. - Mruknął. To wszystko wyglądało jak przedstawienie, on próbował się popłakać, ale nie miał na tyle siły. Było mi głupio, że mogę tak zranić człowieka, ale musiałam. Nie mogę tego tak ciągnąć. - Porozmawiajmy jak normalni ludzie. - Rzucił zakładając maskę obojętności. Postanowiłam się zgodzić na tą rozmowę. - Co sądzisz o turnieju?

- Według mnie zasada, że można uczestniczyć od 17 lat jest dobrym rozwiązaniem. - Powiedziałam bezemocjonalnie zapominając o zdarzeniach z przed chwili. 

- A dlaczego z nami nie siedzisz?

- Chciałam się przesiąść. - Powiedziałam zgodnie z prawdą i zamknęłam oczy podnosząc podbródek. Czułam jego wzrok na sobie, ale starałam się go ignorować. Jednak nie potrafiłam. - Spędzić lekcje z tobą lub Malfoyem dam radę, ale z tobą i Malfoyem już nie.

- Przesadzasz. - Prychnął, a ja jedynie lekko się zaśmiałam. Kolejne tematy jakoś tak same się napatoczyły. 

***

Nasze rozmowy skończyliśmy kiedy się ściemniło. Nie wiem jak to możliwe, że spędziłam cały dzień z natrętnym gryfonem. Tematy się nie kończyły i pewnie nie wracalibyśmy gdyby nie jakaś pilna rozmowa, którą chłopak miał dziś przeprowadzić. 

Szłam pustym, ciemnym korytarzem co jakiś czas lekko przyśpieszając. W końcu doszłam do lochów, a następnie do pokoju wspólnego. Na kanapie siedział Blaise. Wyglądało to podejrzanie i dziwnie zważając na to, że siedział tam całkowicie sam i wyglądał jakby na kogoś czekał. 

- Czekasz na kogoś? - Zapytałam podchodząc do niego. Dosiadłam się i uśmiechnęłam wpatrując się w jego oczy. Widziałam w nich niepokój i strach, to nie mogło oznaczać nic dobrego. 

- Na ciebie. - Powiedział dość pewnie podnosząc głowę i kierując wzrok na mnie. Zauważyłam, że rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych. - Jesteś na mnie zła?

- Ja? Dlaczego? - Powiedziałam zabawnym tonem, a chłopak cicho odetchnął. Nie rozumiałam zachowania Zabiniego. Chodziło o tą sytuację z Suzie?

Przez kolejne 15 minut rozmawialiśmy, a następnie poszłam do dormitorium gdzie się ogarnęłam i położyłam spać. 

***

Minęło trochę czasu. Mamy dziś noc duchów i właśnie dziś będą losowani uczestnicy turnieju. Wszyscy od rana chodzą podekscytowani, ale nie ja. Niezbyt przejmuję tym turniejem, bo mnie po prostu on nie obchodzi. 

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now