XXII

553 25 10
                                    

Prychnęłam pod nosem i szłam dalej nie zwracając na nią najmniejszej uwagi. Szybko weszłam po schodach i już po chwili byłam w dormitorium.

Na łóżku siedziała zapłakana Pansy, a Dafne z Laurą ją przytulały. Wiedziałam o co chodzi, ale wolałam zapytać.

- Co jest? - Zapytałam szybko dosiadając się na róg łóżka. Siostra wytarła chusteczką łzy i pociągnęła nosem. Spojrzała na mnie, a ja zobaczyłam ogromny ból w jej oczach.

- Draco! Zaprasza mnie, a zabawia się z Astorią! - Wykrzyczała wściekła dziewczyna. Sama aż się wzdrygnęłam na dźwięk jej wkurzonego głosu.

- Ach, to Malfoy. Zawsze taki był. - Rzuciłam, ale jak zobaczyłam wzrok Laury stwierdziłam, że wcale jej tym nie pocieszam. - Nie płacz.

Kiedy Pansy się trochę uspokoiła musiała wraz z Dafne uporać się ze zmywaniem makijażu, włosami, suknią i ogólnie wykonać rutynę. Bawiłam się równie dobrze co one, a wystarczyło, że się wykąpałam i trochę ogarnęłam. Laura była już ogarnięta więc pewnie wcześniej wróciła.

Kiedy wszystkie leżałyśmy na łóżkach zaczęła się ogólna rozmowa o przebiegu balu. Zaczynając od pierwszego tańca, a kończąc na odgadywaniu innych dziewczyn. Pansy o dziwo była zauroczona suknią Hermiony, bo wyglądała "jak księżniczka z bajki z szczęśliwym zakończeniem". Może racja, ale na mnie nie zrobiła wielkiego wrażenia.

Wszystkie poszłyśmy spać około 2:30 chodź gdyby nie zmęczenie to rozmowa wcale by się nie skończyła. Przyznam, że jednak nie żałuję, że się tam pojawiłam.

***

Była 9:00, a każda z nas się pakowała. Wstałam około 8:00, bo obudziła mnie siostra. Mimo tego, że zasnęłam dość późno nie byłam zmęczona.

Jutro o 10:00 mamy pociąg na King Cross, a w domu spędzimy około tydzień, bo po sylwestrze wracamy do Hogwartu. Niestety będę musiała poznać się z nowymi sąsiadami, a wcale nie mam do tego ochoty. Najchętniej to bym cały ten czas spędziła u siebie w pokoju.

Podczas pakowania czas mijał błyskawicznie co oznaczało, że spotkanie z Colem jest coraz bliżej. Tak naprawdę nie mogłam się go doczekać. Co chwilę spoglądałam na godzinę by przypadkiem się nie spóźnić.

Kiedy zobaczyłam na zegarze godzinę 14:00 szybko wzięłam przygotowane wcześniej ubrania i poszłam do łazienki. Tam się ogarnęłam, a po wyjście tylko zabrałam płaszcz i opuściłam dormitorium.

W pokoju wspólnym spotkałam Olivię czytająca książkę. Przywitałam się z nią, a ona spojrzała na mnie trochę dziwnie.

- Na bal ubierasz dresy, ale dzień po spódniczkę? - Zapytała ze śmiechem. Wtedy spojrzałam na siebie. Miała rację. Wczoraj na balu byłam w dresie, a dziś w koszuli i spódnicy.

Właściwie koszula była czarno zielona, a spódnica zielona - w barwach Slytherinu. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a na usta nałożyłam pomadkę nawilżająca. Czułam się jakbym dopiero teraz szła na bal.

Nie miałam czasu na pogawędkę więc szybko opuściłam pomieszczenie by po chwili być na błoniach. Rozejrzałam się i od razu w oczy rzucił mi się puchon stojący pod drzewem.

Podeszłam i przytuliłam go z całej siły. Czuć było od niego ciepło i dość ładny zapach perfum.

Chwilę staliśmy w ciszy, patrzałam na nogi nie unosząc głowy, bo bałam się nawiązać kontakt wzrokowy.

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now