XLIII

401 15 6
                                    

Oboje sympatycznie się uśmiechali. Zastanawiałam się czy uczą się w Hogwarcie. Nigdy ich nie widziałam, a przynajmniej tak mi się wydaje.

- Hej, jestem Ellie - powiedziała dziewczyna wyciągając do mnie dłoń. Podałam jej swoją i się przedstawiłam. Blondynka wyglądała na młodszą, ale często pozory mylą.

- Jacob - rzucił chłopak. Podał mi rękę, uścisnęłam ją i ponownie wypowiedziałam swoje imię. Z żadnej strony nie wyglądaliśmy podobnie, a jednak byliśmy rodzeństwem.

- Może najpierw zjedzmy obiad, a później ci wszystko wyjaśnię - odezwał się ponownie facet. Wszyscy się zgodziliśmy i usiedliśmy do stołu.

Z rozmowy dowiedziałam się, że rodzeństwo chodzi do Hogwartu, a dokładniej do Hufflepuffu. Wszystko się zgadzało, chłopak był dość podobny charakterem do Lucasa, możliwe nawet, że go znał.

Okazało się, że Jacob jest ode mnie starszy o dwa lata, a Ellie młodsza o rok. Jednak jedna rzecz mi się nie zgadzała. Powinnam mieć trójkę rodzeństwa. Na razie nie wypytywałam o to, bo nie wiem czy lubią rozmawiać na ten temat.

Skończyliśmy jeść. Tata - jeśli mogę go już tak nazywać - kazał wracać im do pokojów, a ze mną usiadł na kanapie.

- Może zacznę od początku - westchnął. Zrozumiałam, że nie chce o tym rozmawiać, ale nie mogłam sobie tak o odpuścić. - Razem z mamą poznałem się w Hogwarcie. Ona była puchonką, a ja ślizgonem. Nasza miłość rozkwitła na tyle, że zostaliśmy małżeństwem. Rok później Michelle urodziła syna czyli Jacoba. Wtedy już wiedziała o klątwie. Później urodziłaś się ty. Bardzo dobrze nam się żyło, ale twojej mamie powróciła depresja z wieku nastoletniego. Dawała sobie radę, ale do czasu. Po narodzinach Ellie wiedziała, że to za trudne dla niej i jedno dziecko chciała komuś oddać. Początkowo miał być to Jacob, ale był już starszy i mógł coś zapamiętać. Stwierdziła, że to ciebie odda. Rodzina Parkinsonów była nam bardzo bliska, mama przyjaźniła się z mamą Pansy. Postanowiliśmy im cię oddać. Początkowo mieszkali po drugiej stronie ulicy i Michelle często wyglądała przez okno obserwując cię. Niestety się przeprowadzili kiedy mama była w czwartej ciąży. Czuła, że grozi ci niebezpieczeństwo, bała się o ciebie i depresja tylko się poszerzyła. Miesiąc przed planowanymi narodzinami naszego syna zmarła. Do tej pory myślałem, że nie otrzymacie mocy, ale jednak je dostaliście mimo, że nie ma czwartego dziecka.

Po tej historii się popłakałam. Czułam się trochę winna, ale przecież byłam mała i nic nie mogłam z tym zrobić. Wyobrażałam sobie jak mogła wyglądać mama.

- Trochę to skomplikowane - mruknęłam. Dość dużo informacji musiałam do siebie przyswoić. Nie spodziewałam się, że dowiem się tego wszystkiego na raz.

- Może trochę odpocznij? Ellie pomaga gdy jest sama, a wtedy jej umysł się oczyszcza - powiedział. Lekko się uśmiechnęłam pod nosem, bo ta sama metoda działała na mnie. Skinęłam głową, a facet się uśmiechnął i zawołał dziewczynę. - Zaprowadzisz Sophie do pokoju?

- Oczywiście - rzuciła wesoło. Złapałam za kufer, a ona wzięła Daisy i razem weszłyśmy po schodach. Na górze można było iść przed siebie. Łącznie było tu pięć par drzwi. Ellie zaprowadziła mnie do ostatnich czyli trzecich po prawej stronie. Otworzyła je wolno i ukazał mi się pokój. Ściany były jasno niebieskie, pod oknem stało biurko, a obok łóżko. Przy przeciwnej ścianie znajdowała się szafa. Cały pokój wyglądał skromnie, ale bardzo ładnie. - Tu spędzisz następne dwa tygodnie.

- Pięknie tu - wydusiłam po chwili. Blondynka stała w kącie uśmiechając się miło. Wydawała się na tyle sympatyczna, że chciałam się jak najwięcej o niej dowiedzieć. - Zostaniesz? Na ploteczki zawsze znajdzie się czas.

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now