XLV

382 16 9
                                    

Nadszedł moment, na który tak długo czekałam. Znów mogłam wejść do swojego dormitorium, które dzieliłam z przyjaciółkami.

Pansy leżała na łóżku wpatrując się w baldachim nad nią, Dafne grzebała w kufrze, a Laura poszła do łazienki. Uśmiechnęłam się i podeszłam do kufra.

Wolno przeszukiwałam stertę ubrań licząc, że znajdę coś wyjątkowego. Miałam właśnie naprawdę dobry humor mimo, że jeszcze w pociągu było inaczej.

W końcu znalazłam to czego szukałam. Z ubraniami poszłam do łazienki. Kiedy się ubrałam wyszłam i przejrzałam się w lustrze. Podobało mi się. Wybrałam czarną sukienkę z urodzin Malfoya i dobrałam do niej biżuterię, którą dostałam od Blaise'a na urodziny - bransoletka i kolczyki z wężami.

Laura też była już gotowa. Spojrzałam na nią i z uśmiechem wyszłyśmy z dormitorium. Po chwili siedziałyśmy na kanapie w pokoju wspólnym. Ludzie dopiero się zbierali.

- Drogie panie coś dziś piją? - zapytał Blaise. Stanął przed nami trzymając w jednej ręce Brandy, a w drugiej ognistą. Obie postanowiłyśmy, że trochę alkoholu nie zaszkodzi, ale przesadzać nie będziemy.

- Poprosimy - rzuciłam. Zabini podał nam szklanki i nalał do nich Brandy. Wygodniej się rozsiadłam i przyglądałam się osobą na "parkiecie". Impreza dopiero się zaczynała, a niektórzy wyglądali jakby od dawna byli pijani. - Gdzie Adrian?

- Pewnie u siebie - powiedziała. Nie słyszałam o nim za dużo podczas wakacji jak i w pociągu coś się chyba musiało stać, a ja jeszcze dziś w nocy chciałam ją o to wypytać. - Był zmęczony dziś rano.

- Jesteś jakaś ponura - zauważyłam. Nigdy tak się nie zachowywała. Wzięłam ostatniego łyka napoju i odłożyłam szklankę. Wstałam i złapałam Laurę za rękę zaciągając na parkiet. - Już ja cię rozruszam.

Dziewczyna cicho się zaśmiała i obie zaczęłyśmy tańczyć. Pewnie nie wyglądało to zbyt ładnie, ale nie zwracałam na to uwagi. Nie starałam się wyglądać pięknie, a po prostu się bawić. Leciały dzikie ruchy.

Laurze też się podobało. Wyglądałyśmy jak wariatki. Kilka osób zmierzyło nas podejrzliwym wzrokiem, niektórzy się śmiali, a inni robili to samo co my.

Minęło kilka minut, a my zeszłyśmy z parkietu. Na stole nadal leżały nasze szklanki, które do końca opróżniałyśmy i nalałyśmy tym razem Ognistej. Siedziałyśmy śmiejąc się i co chwila dolewając jeszcze alkoholu. Nie myślałyśmy rozsądnie.

Kiedy opróżniłyśmy kolejną butelkę wstałam by przynieść kolejną. Podeszłam do baru gdzie spotkałam Blaise'a, podejrzliwie na mnie spoglądał. Poprosiłam chłopaka stojącego naprzeciwko o dwie butelki ognistej i jedną Brandy. 

- O nie, nie, nie - rzucił Blaise. Ręką wskazał chłopakowi żeby nie podawał mi trunków. Zmarszczyłam brwi. - Chyba ci już wystarczy.

- Bez przesady - rzuciłam. Wywróciłam lekko oczami i spojrzałam jak brunet zza baru chowa butelki. - Laura na mnie czeka. 

- Jej już też wystarczy - powiedział. Wpatrywał się w brunetkę, również na nią spojrzałam. Stała na stole i wymachiwała rękami chwiejąc się. Wystarczyłaby chwila, a spadłaby na ziemię. - Zabieram was stąd. 

Złapał mnie za rękę i zaciągnął do Laury. Kiedy do niej podeszliśmy Zabini pomógł jej zejść, a ta opadła na kanapę. Nigdy nie miała silnej głowy. Blaise westchnął i wziął ją na ręce. Razem z nim poszłam do dormitorium. 

- Będziecie mi jeszcze dziękować - rzekł. Rzuciłam się na łóżko. Chłopak pożegnał się i wyszedł. 

Chwilę jeszcze tak siedziałam bez ruchu wpatrując się w drzwi. Miałam ochotę na większą ilość alkoholu. Nie mogłam tam znów iść i ryzykować, że Blaise mnie zauważy. Wpadłam na pewnien pomysł. 

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now