Nadszedł moment, na który tak długo czekałam. Znów mogłam wejść do swojego dormitorium, które dzieliłam z przyjaciółkami.
Pansy leżała na łóżku wpatrując się w baldachim nad nią, Dafne grzebała w kufrze, a Laura poszła do łazienki. Uśmiechnęłam się i podeszłam do kufra.
Wolno przeszukiwałam stertę ubrań licząc, że znajdę coś wyjątkowego. Miałam właśnie naprawdę dobry humor mimo, że jeszcze w pociągu było inaczej.
W końcu znalazłam to czego szukałam. Z ubraniami poszłam do łazienki. Kiedy się ubrałam wyszłam i przejrzałam się w lustrze. Podobało mi się. Wybrałam czarną sukienkę z urodzin Malfoya i dobrałam do niej biżuterię, którą dostałam od Blaise'a na urodziny - bransoletka i kolczyki z wężami.
Laura też była już gotowa. Spojrzałam na nią i z uśmiechem wyszłyśmy z dormitorium. Po chwili siedziałyśmy na kanapie w pokoju wspólnym. Ludzie dopiero się zbierali.
- Drogie panie coś dziś piją? - zapytał Blaise. Stanął przed nami trzymając w jednej ręce Brandy, a w drugiej ognistą. Obie postanowiłyśmy, że trochę alkoholu nie zaszkodzi, ale przesadzać nie będziemy.
- Poprosimy - rzuciłam. Zabini podał nam szklanki i nalał do nich Brandy. Wygodniej się rozsiadłam i przyglądałam się osobą na "parkiecie". Impreza dopiero się zaczynała, a niektórzy wyglądali jakby od dawna byli pijani. - Gdzie Adrian?
- Pewnie u siebie - powiedziała. Nie słyszałam o nim za dużo podczas wakacji jak i w pociągu coś się chyba musiało stać, a ja jeszcze dziś w nocy chciałam ją o to wypytać. - Był zmęczony dziś rano.
- Jesteś jakaś ponura - zauważyłam. Nigdy tak się nie zachowywała. Wzięłam ostatniego łyka napoju i odłożyłam szklankę. Wstałam i złapałam Laurę za rękę zaciągając na parkiet. - Już ja cię rozruszam.
Dziewczyna cicho się zaśmiała i obie zaczęłyśmy tańczyć. Pewnie nie wyglądało to zbyt ładnie, ale nie zwracałam na to uwagi. Nie starałam się wyglądać pięknie, a po prostu się bawić. Leciały dzikie ruchy.
Laurze też się podobało. Wyglądałyśmy jak wariatki. Kilka osób zmierzyło nas podejrzliwym wzrokiem, niektórzy się śmiali, a inni robili to samo co my.
Minęło kilka minut, a my zeszłyśmy z parkietu. Na stole nadal leżały nasze szklanki, które do końca opróżniałyśmy i nalałyśmy tym razem Ognistej. Siedziałyśmy śmiejąc się i co chwila dolewając jeszcze alkoholu. Nie myślałyśmy rozsądnie.
Kiedy opróżniłyśmy kolejną butelkę wstałam by przynieść kolejną. Podeszłam do baru gdzie spotkałam Blaise'a, podejrzliwie na mnie spoglądał. Poprosiłam chłopaka stojącego naprzeciwko o dwie butelki ognistej i jedną Brandy.
- O nie, nie, nie - rzucił Blaise. Ręką wskazał chłopakowi żeby nie podawał mi trunków. Zmarszczyłam brwi. - Chyba ci już wystarczy.
- Bez przesady - rzuciłam. Wywróciłam lekko oczami i spojrzałam jak brunet zza baru chowa butelki. - Laura na mnie czeka.
- Jej już też wystarczy - powiedział. Wpatrywał się w brunetkę, również na nią spojrzałam. Stała na stole i wymachiwała rękami chwiejąc się. Wystarczyłaby chwila, a spadłaby na ziemię. - Zabieram was stąd.
Złapał mnie za rękę i zaciągnął do Laury. Kiedy do niej podeszliśmy Zabini pomógł jej zejść, a ta opadła na kanapę. Nigdy nie miała silnej głowy. Blaise westchnął i wziął ją na ręce. Razem z nim poszłam do dormitorium.
- Będziecie mi jeszcze dziękować - rzekł. Rzuciłam się na łóżko. Chłopak pożegnał się i wyszedł.
Chwilę jeszcze tak siedziałam bez ruchu wpatrując się w drzwi. Miałam ochotę na większą ilość alkoholu. Nie mogłam tam znów iść i ryzykować, że Blaise mnie zauważy. Wpadłam na pewnien pomysł.

YOU ARE READING
Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANE
Fanfiction- 𝐷𝑧𝑖𝑒̨𝑘𝑖 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑠𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎𝑚 𝑏𝑎𝑗𝑘𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑙𝑖𝑤𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚. Przygoda nastolatki, które wpadła w sidła miłości i za nic nie mogła się z nich wydostać, a kiedy się poddała i przyswoiła do siebie...