VIII

855 24 3
                                    

- Nie, jest idealnie. - Rzekłam dość obojętnie. Nie widziałam sensu zbliżającej się rozmowy, nie z tą osobą. Teraz każda rozmowa miałaby jakikolwiek sens, ale z tą osobą nie.

- Co się stało? - Sprytnie to zauważył. Jednak nic dziwnego skoro się z nim przyjaźnie i chłopak zna mnie bardzo dobrze. Wiedział kiedy się stresuje, kiedy się spinam czy kiedy coś się dzieje.

- Ona wróciła i znów chce zniszczyć mi życie. - Powiedziałam obracając się. Chłopak stał kilka cali ode mnie. Był trochę wyższy, ale na pewno nie tak jak Malfoy, który przerastał mnie o głowę co najmniej.

- Dasz radę, zawsze dajesz. - Odpowiedział po czym mnie przytulił. Nie wierzyłam w te słowa, wydawały się puste i nic nie znaczące. Jednak zawsze można się pocieszać i próbować znaleźć jakikolwiek plus całej sytuacji. - Właściwie też chciałbym o czymś porozmawiać.

Odsunęłam się od niego trochę i oboje usiedliśmy na podłodze. Oparłam się o barierkę i z zaciekawieniem przyglądałam się chłopakowi. Byłam ciekawa o czym miał zamiar rozmawiać.

- Chyba się zakochałem. - Rzucił, a ja błyskawicznie się ucieszyłam. Chciałam żeby znalazł dziewczynę, zawsze opowiadał coś, że podoba mu się Ginny.

- Harry to cudownie! - Powiedziałam uradowana, ale chłopak wcale się tak nie cieszył. Nie rozumiałam więc musiałam wypytać go o szczegóły. - Która to będzie tą szczęściarą?

- No właśnie chodzi o to, że... - Nie dokończył, zaciął się. Przyglądałam mu się nadal nie rozumiejąc jak poważnie on mówi. Kiedy jednak to do mnie dotarło to się lekko spięłam. - To właśnie ty mi się podobasz.

- Ja? - Na początku wzięłam to za nieśmieszny żart, ale widząc powagę na jego twarzy szybko zmieniłam nastawienie. Harry był tylko moim przyjacielem, nikim więcej. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać jak mógł wyglądać nasz związek. Nie chodzi tu tylko o to, że nie miałabym już przyjaciół ze Slytherinu, ale też o to, że my do siebie nie pasujemy. - Harry my nie pasujemy do siebie, a jeszcze ja jestem ze Slytherinu.

- Przeciwieństwa się przyciągają, a dom nie ma tu znaczenia. - Walczył, dzielnie walczył. Znałam go i wiedziałam, że nie będzie łatwo. Westchnęłam i spojrzałam na lekko skołowanego, ale też pewnego siebie gryfona obok.

- Tyle, że nie wszyscy zaakceptują nasz związek. - Powiedziałam. Gdybym miała im powiedzieć, że się z nim przyjaźnię to nie miałabym wstępu tam, a co dopiero związek.

- Nie muszą. - Ciągnął to mimo, że wiedział jak bardzo próbuję przestać. On nie rozumiał, nie to co Malfoy, który przecież rozumie wszystko i wszystkich. Nie mogłam teraz tak pochopnie podjąć decyzji, bo tak naprawdę wybierałam między nim, a ślizgonami.

- Muszę nad tym pomyśleć. - Rzuciłam i się podniosłam. Odeszłam od niego bez żadnych zbędnych słów, chyba zrozumiał, że potrzebuję samotności. Szybko przemierzałam korytarze by uniknąć osób, z którymi nie chciałam rozmawiać.

Przebiegłam przez pusty pokój wspólny wparowując do naszego dormitorium. Było ciemno przez co poruszałam się powoli by na nic i na nikogo nie wpaść. Starałam się też nie hałasować, bo dziewczyny spały. Tak przynajmniej mi się wydawała dopóki nie usłyszałam głosu jednej z nich.

- Gdzie ty byłaś? - Zapaliła świeczkę, a ja zobaczyłam całą zmartwioną Laurę. Ona jako jedyna się tak o mnie troszczyła, reszta dziewczyn wiedziała, że nie lubię zwracać na siebie uwagi i nie chciałam nigdy żeby ktoś opiekował się mną tak jak mama więc tego nie robiły, ale Laura była inna.

- Na wierzy, musiałam odreagować. - Rzuciłam siadając na swoim łóżku. Po twarzy dziewczyny zauważyłam, że płakała, nie potrafiła tego ukryć. Wolałam nie poruszać teraz tego tematu. Mogło chodzić o Adriana, ale modliłam się żeby jednak było to przeze mnie.

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now