Czasu zostało już bardzo mało, a ja nadal stałam w miejscu. Zaczęłam wątpić czy uda mi się wykonać to zadanie na czas. Z dat, które miałam wypisane została mi już tylko jedna, - ta najgorsza - a ja doskonale wiedziałam, że nie zrobię tego w ten dzień.
Siedziałam w pokoju wspólnym z Laurą, Dafne i Astorią. Dziewczyny tłumaczyły coś Astorii, a ja siedziałam na fotelu głęboko zastanawiając się co zrobić. Później nawet wyleciało mi z głowy żeby to robić. Teraz myślałam jak zabije mnie Czarny Pan jeśli tego nie zrobię. Miałam przed oczami różne scenariusze. Na przykład śmierć na zebraniu śmierciożerców przy wszystkich lub zesłanie na mnie swoich ludzi by zabili mnie znienacka.
- Sophie - usłyszałam. Otrząsnęłam się i uniosłam wyżej głowę. Nade mną stał Zabini z Teodorem. Wyglądał jakby czekał na odpowiedź ode mnie, ale nawet nie wiedziałam, że zadał mi pytanie. - Kocham tą minę, jest bezcenna - zaśmiał się. Z sarkazmem na twarzy wywróciłam oczami i skrzyżowałam ręce. - Slughorn urządza wyjątkowo przyjęcie Bożonarodzeniowe i można zabrać osobę towarzyszącą. Miałem ci to przekazać.
Początkowo wcale nie ucieszyła mnie ta informacja, ale później zdałam sobie sprawę, że cała ta sytuacja strasznie ułatwia mi sprawę. Jeśli zrobiłabym to tego wieczoru myślę, że nikt nie zorientowałby się, że to ja. Będzie tam na tyle dużo osób, że zamieszanie będzie niemałe. Nie wiem jeszcze jak "zwabić" Pansy, ale zostawię to na kiedy indziej.
Oboje usiedli obok nas na kanapach uśmiechnięci. Nie wiem co się stało, że tak im humor dopisywał, ale wszystkie z dziewczynami spojrzałyśmy na siebie równocześnie, a oni jedynie cicho się śmiali.
- Coś nas ominęło? - zapytała Astoria. Zamknęła książkę i ze skupieniem przyglądała się czerwonym od powstrzymywania śmiechu chłopakom. Ich spojrzenia przede wszystkim były skupione na mnie co tylko mnie zdezorientowało.
- Zapytajcie Sophie - powiedział Nott po czym oboje wybuchli głośnym śmiechem. Dziewczyny nagle na mnie spojrzały, ale nie miałam pojęcia o co chodzi. Nie zrobiłam chyba nic na tyle zabawnego.
- O co chodzi? - zapytałam nadal nie rozumiejąc. Widziałam jak ci idioci dusili się ze śmiechu. Zagryzłam lekko policzek i poważnie spojrzałam na Blaise'a.
- Wiemy, że kręcisz z Draco - wypalił Teo. Wytrześciłam szeroko oczy. Początkowo wzięłam to za żart, ale po chwili oboje przestali się trochę śmiać i zdałam sobie sprawę, że serio tak myślą. - Ostatnio chodzi taki inny, jakby żył na innej planecie.
- Czemu miałoby chodzić o mnie? - prychnęłam. Muszę przyznać, że z Draco ostatnio zdarzało mi się rozmawiać przed zajęciami, przy śniadaniu czy w pokoju wspólnym, ale nie nazwałabym tego nawet przyjaźnią.
- Bo tylko z tobą rozmawia - Blaise poruszył znacząco brwiami. Wywróciłam oczami i z zażenowaniem wstałam. Pokazałam na odchodne środkowego palca i odeszłam. - Uciekasz przed prawdą!
***
Od kilku godzin moje przedramię strasznie mnie piekło, a miejsce, w którym był mroczny znak lekko poczerwieniało. Może Czarny Pan chce mi przekazać, że czas się kończy? Starałam się to ignorować i normalnie funkcjonować na zajęciach, ale było to niemożliwe. Pieczenie narastało, a ja nawet nie mogłam zobaczyć czy ze znakiem wszystko gra.
Z niecierpliwością czekałam aż ostatnia lekcja się skończy i będę mogła zdjąć zaklęcie by się temu przyjrzeć. Niestety była to historia magii przez co każda minuta była dla mnie wiecznością. Każdy już przysypiał i ja pewnie też bym już to robiła gdyby nie ten cholerny ból nie dający mi spokoju.

YOU ARE READING
Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANE
Fanfiction- 𝐷𝑧𝑖𝑒̨𝑘𝑖 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑠𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎𝑚 𝑏𝑎𝑗𝑘𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑙𝑖𝑤𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚. Przygoda nastolatki, które wpadła w sidła miłości i za nic nie mogła się z nich wydostać, a kiedy się poddała i przyswoiła do siebie...