XVII

588 14 7
                                    

Ta odpowiedź lekko mnie zszokowała, ale stwierdziłam, że dużo Laur może być w Slytherinie. Chociaż ja znam tylko jedną. 

- Dokładniej trochę. - Powiedziałam udając zdziwioną. Nie byłam, w sumie domyślałam się, że chodzi o nią, o moją przyjaciółkę. O kogo innego mogło chodzić? Tyle, że ona ma już chłopaka. 

- Nie udawaj. - Rzekł lekko się śmiejąc. Ja nadal udawałam głupią, chciałam przedłużyć całą tą rozmowę o kilka dodatkowych minut co nie było proste. - Znasz ją doskonale. - Ponownie się odezwał, a ja odwróciłam się w jego stronę. Wpatrywałam się w szarawe oczy szukając ratunku, ale okazując zastanowienie. - Brunetka o nazwisku Smith.

Teraz już nie miałam najmniejszych szans. Skoro mnie o nią zapytał to pewnie nie raz nas razem widział. Co mogłam mu odpowiedzieć w tej sytuacji? Prawdę, ale nie spotkać się z Colem czy kłamać i myśleć później. 

- Aaaa! Ta Laura! - Powiedziałam jakbym dopiero zorientowała się o kogo chodzi. On widział, że kłamie, ale czekał na moją odpowiedź. Ja też na nią czekałam. Mój mózg pracował ciężej niż przez ostatni rok. - No to ten... spoko. 

Nie wiedziałam do końca co mu powiedziałam. Nie rozmyślałam teraz nad tym, ignorowałam moje słowa. 

- No to umowa. - Powiedział wystawiając rękę w moją stronę. Patrzałam się przez chwilę na nią jak głupia. Po chwili zrozumiałam o co mu chodzi i również ją wyciągnęłam w jego stronę. 

Puchon odszedł, a ja w dalszym ciągu siedziałam. Zastanawiałam się czemu to zrobiłam, w co wpakowałam siebie i swoją przyjaciółkę. Nie wiedziałam czy jej to mówić czy jednak ukrywać. Obietnice były dla mnie ważne, gdybym jej nie dotrzymała miałabym to na sumieniu. Nie chciałam jednak psuć też związku Laury. Moje myśli krążyły w tej chwili po każdym możliwym zakamarku mojej głowy. Szukałam rozwiązania, ale nic nie mogłam wykombinować. 

Już po krótkiej chwili przede mną stał niezbyt zadowolony Cole. Wpatrywał się w moją postać i po chwili się obrócił. Musiałam reagować. 

- Zaczekaj. - Chłopak stał do mnie tyłem nie ruszając się. Nie wiedziałam od czego zacząć by nie odszedł w ciągu najbliższych pięciu sekund. Siedziałam i patrzałam na niego co chwile otwierając buzię by coś powiedzieć i zamykając rezygnując z tego. Rudowłosy się poruszył, zrobił dwa kroki w przód, a ja szybko zaczęłam działać. - Nie. Poświęciłam się dla tej cholernej rozmowy więc wróć tu i mnie wysłuchaj. 

Mój ton był dosyć ostry. Chciałam nim przykuć uwagę puchona co najwyraźniej się udało, bo się zatrzymał i zaczął wolno obracać. Kiedy widziałam jego twarz zauważyłam jak po policzku spływa mu samotna łezka. Ja w tej samej chwili poczułam ciepło na lewym policzku. Dotknęłam w tym miejscu palcem i poczułam mokrą kroplę - oboje się wzruszyliśmy. 

Dość szybko podszedł do mnie od razu się wtulając. Równie szybko odpowiedziałam mu tym samym gestem uraniając przy tym kilka łez. Czułam bijące od niego ciepło, a także wsparcie. Po jakimś czasie odsunęliśmy się od siebie, a ja postanowiłam się odezwać. 

- Co miałeś na myśli mówiąc inny? - Zapytałam prosto z mostu ocierając łzy i pociągając nosem. Chłopak lekko się skrzywił na to pytanie, ale po chwili ponownie się uśmiechał. 

- Teraz nie czas na to, lepiej powiedz jak się poświęciłaś. - Odpowiedział mi niewystarczająco. Czułam lekkie zawiedzenie, bo się poświęciłam kosztem przyjaciółki, a on przekłada tą rozmowę. Nie chciałam tego odwlekać tak jak było to zazwyczaj. 

- Powiedz mi teraz. - Rzuciłam równie ostro co około pięć minut temu, a on lekko się zdziwił, ale też widziałam strach w jego oczach. Nie zachowywałam się tak na co dzień i dodatkowo on mnie takiej nie znał, nikt nie znał. 

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now