LIII

364 13 10
                                    

Zdawało mi się, że zabłyszczały mi oczy, szerzej się uśmiechnęłam i na chwilę odłożyłam jabłko. Mimo, że nigdy o to nie pytałam to chciałam się przejść na cmentarz, usiąść na ławce i położyć tam kwiatka. 

- Tak - rzuciłam. Facet miło się uśmiechnął i odszedł. Zaczął sprzątać kubki, które zostały wczoraj na stole. Radośnie poszłam wziąć prysznic. 

Minęło pół godziny. Zdążyłam się w tym czasie trochę ogarnąć. Natomiast Jacob i Ellie dopiero wstali. Usiadłam na kanapie obok taty. 

- Chcesz iść teraz? - zapytał. Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Na jego twarzy widniała maska obojętności. - Idziesz koło domu pani Croft i skręcasz w lewo, idziesz cały czas prosto i jesteś na miejscu. 

- Dziękuje - powiedziałam. Podniosłam się i podeszłam do przedpokoju. Ubrałam buty oraz kurtkę. Kiedy miałam wychodzić zatrzymał mnie tata.

- Idź do pani Croft, na pewno znajdzie dla ciebie jakieś kwiaty - rzucił. Mały uśmiech wkradł się na jego twarz. Również się uśmiechnęłam i wyszłam.

Kierowałam się zgodnie z instrukcją. Po drodze weszłam do pani Croft, a on poczęstowała mnie ciasteczkami i dała kwiaty. Kobieta była wyjątkowo miła. Po chwili byłam przy wejściu na cmentarz. 

Weszłam przez uchyloną bramkę i zaczęłam szukać nagrobku z imieniem Mamy. Minęło kilka chwil, a mi wreszcie udało się go odnaleźć. Był bardzo czysty, zadbany i skromny. Leżały na nim dwa znicze, a ja położyłam kwiaty. 

- Mamo - rzuciłam. Usiadłam na małej ławeczce obok i wpatrywałam się w tańczący ogień znicza. - Chciałabym cię poznać lepiej - westchnęłam. Zrobiło mi się przykro, a oczy mi się zaszkliły. Wyjęłam spod kurtki naszyjnik. - Czy ten naszyjnik ma jakieś znaczenie? Czy jest po prostu pamiątką? - zapytałam ze łzami w oczach. Z opowieści o mamie wydawało mi się, że to nie może być tak normalne jak wygląda. - Kocham cię. 

Zimny wiatr muskał moje policzki, moje łzy kapał na spodnie, a dłonie ocierałam o siebie chcąc poczuć trochę ciepła. Spędziłam na cmentarzu jeszcze trochę czasu po czym postanowiłam wracać do domu. Było mi na tyle zimno, że straciłam czucie w palach. 

Weszłam do środka, tata szukał czegoś w szafce, a Ellie siedziała w kuchni.  W domu unosił się piękny zapach gorącej czekolady. Podeszłam do siostry, a ona podała mi kubek właśnie z wspomnianym wcześniej napojem. 

***

Wychodziliśmy właśnie z domu. Chwilę później przenieśliśmy się na peron. Tata niestety nie miał za dużo czasu przez co nawet nie zdążyliśmy się dobrze pożegnać.

Kiedy siedziałam już w naszym przedziale Daisy zaczęła energicznie skakać i biegać po siedzeniach. Próbowałam ją powstrzymać zanim ucieknie, ale niestety nie udało mi się.

- Kurwa - usłyszałam. Kot rzucił się na postać, która chwilę temu otworzyła drzwi do przedziału. Widziałam tą złość wypisaną na twarzy. Cicho prychnęłam. - Bierz tego kota.

Wzięłam zwierzaka na ręce i trochę go uspokoiłam. Malfoy nadal zdenerwowany usiadł naprzeciwko. Patrzał z mordem w oczach na bezbronnego kota na moich kolanach. Następnie zwrócił uwagę na swój sweter.

- Widzisz co narobił? - rzucił. Ze swetra wystawała mała, czarna nitka. Widziałam, że chłopak był zdenerwowany. Udawałam, że tego nie widzę, ale lekki uśmiech na mojej twarzy mnie zdradzał. - Śmieszy cię to?

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now