Prolog

4.7K 131 20
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne wchodzące do mojego pokoju, przetarłam leniwie oczy i spojrzałam na zegarek stojący przy łóżku. Wskazywał 9:10 czyli normalna jak dla mnie godzina do wstawania. Od razu na moje łóżko wskoczyła Daisy - moja kotka. Była pięknym, czarnym, leniwym kotkiem, który uwielbia czułości.

Chwilę później wstałam i podeszłam do szafy, z której wyjęłam białą bluzkę i łososiową spódniczkę po czym udałam się do łazienki. Wzięłam tam szybki prysznic, którego było mi w tym momencie trzeba, bo jednak byłam lekko zaspana. 

Wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się sobie. Miałam długie czarne włosy do pasa, bladą cerę, figurę idealną jak dla mnie, drobny nosek i zielone oczy. Bardzo się sobie podobałam i nigdy nie miałam kompleksów. 

Włosy owinęłam ręcznikiem i się ubrałam. Nałożyłam na ręce krem nawilżający i po chwili zaczęłam suszyć włosy. Zajęło mi to około pół godziny przez ich długość. 

Gotowa zeszłam do jadalni gdzie siedział tata czytając proroka codziennego, przywitałam się z nim i poszłam do kuchni gdzie mama kończyła robić śniadanie. Podeszłam do niej i trochę jej pomogłam. Mama była dość pracowitą kobietą o kasztanowych włosach sięgających do ramion i pięknej zgrabnej figurze. Za to tata był wysokim, równie pracowitym mężczyzną.

Kiedy skończyłyśmy wszystko przeniosłyśmy do jadalni gdzie siedziała już siostra. Była to średniego wzrostu dziewczyna o równie czarnych włosach co moje. Mimo, że rodzina nie była moją prawdziwą wcale tak się nie czułam. Ja i Pansy byłyśmy adoptowane w bardzo młodym wieku i obie wcześniej wychowałyśmy się w dwóch innych rodzinach przez co nasze charaktery różnią się bardzo. Jesteśmy czarownicami czystej krwi i bardzo jesteśmy ze sobą zżyte. 

Wszyscy usiedliśmy i przystąpiliśmy do śniadania. Nałożyłam sobie dwa tosty i nalałam soku dyniowego - moje podstawowe śniadanie. Podczas posiłku do domu wleciała nasza sowa Rowena trzymająca trzy listy, które po chwili do ręki wziął tata, a ja dałam jej kawałek chleba.

Nagle na twarzy ojca zagościł ciepły uśmiech, który mógł oznaczać tylko jedno czego byłam już w pełni pewna. 

- Dziewczyny, gratulacje. - Po tych słowach byłam już całkowicie pewna, że chodzi o Hogwart, to musiało być to. - Dostałyście się do Hogwartu!

Spojrzałam na Pansy, która tak samo jak ja w tym momencie szczerzyła się jak nigdy, obie wstałyśmy i zaczęłyśmy się przytulać w podskokach. Mama za to przyglądała się nam i lekko się śmiała pod nosem. 

- Jutro pojedziemy na zakupy. - Powiedziała spokojnie mama, która przerwała naszą radość. - Usiądźcie i dokończcie śniadanie.

***

Byłam już na peronie z rodzicami i Pansy, żegnaliśmy się. Bardzo się cieszyłam z wyjazdu, ale wiedziałam, że będę tęsknić za rodzicami i będę wysyłać im listy przynajmniej raz w tygodniu.

- Bądźcie grzeczne i pamiętajcie żeby do nas pisać. - Powiedziała mama całując mnie, a później siostrę. Była równie zestresowana co my, było to widać w jej czekoladowych oczach, które lekko się zaszkliły lecz mama szybko otarła łzy. 

- Widzimy się na święta. - Powiedział ojciec, który nas jedynie uścisnął, ale nie udało mu się ukryć stresu, który teraz towarzyszył nam wszystkim. 

Weszłyśmy do pociągu i zajęłyśmy miejsca, od razu dosiał się do nas Malfoy, Crabbe i Goyle. Rodzice blondyna przyjaźnili się z naszymi przez co spędzałyśmy dość dużo czasu z jego rodziną, nie przepadałam za nim, bo był chłodny, chamski i nie szanował innych. Siostra w przeciwieństwie do mnie bardzo go lubiła, a właściwie się w nim zakochała. Nie wiem co ona w nim widziała. 

***

- Dafne Greengrass. - Wypowiedziała McGonagall, a blondynka podeszła do stołka. Usiadła na nim i czekała aż Minerwa nałoży jej na głową tiarę przydziału. 

- Zastanówmy się... - Wypowiedziała czapka, a po twarzy dziewczyny można było się domyślić, że bardzo się stresuje co pewnie nikogo nie dziwiło. - Ambitna dziewczyna... Niech będzie SLYTHERIN! 

- Sophie Parkinson. - Wspomniała o mnie kobieta, a ja wolno podeszłam w jej stronę. Bałam się, że trafię gdzie indziej niż Pansy, która jest w Slytherinie. Miałam dość duże problemy ze nawiązywaniem znajomości. 

- Hmmm... Trudna decyzja. - Moje serce biło jak oszalałe, nie panowałam nad sobą. Ręce lekko drżały co pewnie było dość zauważalne przez innych. - SLYTHERIN!

To tak zaczęła się moja przygoda cztery lata temu.

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now