LXX

311 17 6
                                    

Od razu mi ulżyło. Wszystko chyba poszło zgodnie z planem, a przynajmniej mi się tak wydawało. Czy jeszcze coś mogło pójść nie tak? Jasne, wiele rzeczy mogło okazać się porażką i niepowodzeniem.

Położyłam się i starałam zasnąć chodź myśli w mojej głowie mi na to nie pozwalały. W dormitorium było dość ciepło, a mimo to owinięta byłam kołdrą po uszy.

***

Wgramalałam się właśnie po długich schodach na samą górę wierzy astronomicznej. Już od dawna prawie codziennie spotykałam się tam z Draco. Jeszcze przed wykonaniem zadania widywaliśmy się tam i jakby wygadywaliśmy się i wysłuchiwaliśmy nawzajem. Żaden z nas nie mówił wprost o swoim zadaniu, a raczej opowiadaliśmy to w bardziej fantastycznej formie.

- Dłużej się nie dało? - zapytał Malfoy. Jak zawsze opierał się o stalową i chłodną barierkę wpatrzony gdzieś w głąb zachmurzonego, ciemnego nieba. Podeszłam do niego lekko osuwając się plecami o niewielki kawałek ściany obok. Chwilę później blondyn usiadł tuż obok. - Jak poszło?

- Czyja wiem... - mruknęłam. On jako jedyny wiedział, że to już za mną i mimo, że jeszcze miesiąc czy dwa temu nie pomyślałbym, że będę się z nim aż tak dogadywać to teraz ufałam mu aż zanadto. - Pływałam po słonym morzu co chwilę wycierając się starym, mokrym ręcznikiem.

Po tym wszystkim powinnam czuć spokój i wolność. W końcu mogłam wrócić w jakimś stopniu do tego co było, nie musiałam uciekać przed czasem. Tak myślałam, że będzie. Wcale tak nie było. Ciążyło na mnie poczucie winy, wewnętrzny ból, obrzydzenie do siebie i chęć przerwy od wszystkiego, dosłownie wszystkiego.

Nasze dość specyficzne rozmowy potrafiły ciągnąć się w nieskończoność, a my tego wcale nie odczuwaliśmy. Dziś było inaczej. Metaforyczna pogadanka nie była taka długa i szybko zboczyła z kursu.

- Pamiętasz Victora? - zapytał nagle. Było to nietypowe pytanie jak na niego. Pamiętać Victora było łatwo, ale zapominanie o nim sprawiało mi kłopoty. Długo musiałam godzić się z naszym końcem, ale teraz nawet mijając go na korytarzu udawałam, że się nie znamy. W odpowiedzi skinęłam jedynie głową. - Tyle razy się całowaliście, to było w ogóle szczere?

- Zależy jak na to patrzysz - westchnęłam ponuro. Chciałabym aby te pocałunki były prawdziwe i szczere z obu perspektyw, a nie tylko mojej. Widziałam tą obojętność wymalowaną na jego twarzy chodź czułam coś innego, jakąś emocję, której nie dało się do końca opisać. - Chyba nie zaliczyłabym tego do tych szczerych.

- Może się zdziwisz, ale nigdy się nie całowałem.

- A ze mną? - prychnęłam cicho. Chłopak zaśmiał się pod nosem lecz po chwili spoważniał. Początkowo wzięłam to za żart, ale teraz zdałam sobie sprawę, że to prawda. - Przecież tyle lasek na ciebie leci.

- Tyle, że ta która mi się podoba to już nie - mruknął. W pewnym sensie rozumiałam jego problem. Jakiś czas zarywało do mnie kilku chłopaków, a ja nadal uganiałam się za przyjacielem gejem. Co prawda nie wiem czy naprawdę mi się spodobał, ale coś do niego czułam. - Sądzisz, że potrafisz całować?

- Całowałam się z tobą i Victorem, nie wiem - zaśmiałam się. Zadawał dość dziwne i trochę niekomfortowe na swój sposób pytania.

- Ja też - powiedział. Zauważyłam jak wolno zmienia pozycję automatycznie lekko się do mnie przysuwając. Nie było w tym nic dziwnego, ale później dopiero dowiedziałam się o co chodzi. - Może się przekonajmy?

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now