L

386 16 9
                                    

Dni mijały, a w moim życiu nie działo się nic ciekawego. Codzienne zajęcia, później odrabianie lekcji i chwila dla siebie. Żaden dzień się od siebie nie różnił. Wszystko zaczynało mnie nudzić.

Czas płynął tak szybko, że nie zorientuje się, a będzie po świętach. Cieszę się na święta w tym roku, bo spędzę ją w swoim rodzinnym domu. Moje wszystkie rzeczy podobno już tam są. Mam tak wiele pytań do ojca.

Postanowiłam trochę się oderwać od rzeczywistości. Od razu po skończeniu zadań opuściłam nasze dormitorium. Z uśmiechem na twarzy poszłam po Blaise'a. Mało czasu spędzamy razem, nawet nie wiem co u niego. Zapukałam, a drzwi otworzył mi Teodor. Wyglądał na zmęczonego. Przywitałam go i weszłam do środka. Zabini siedział przy biurku i wyglądał na skupionego.

- Referat na historię magii? - zapytałam. Oboje skinęli głowami. Zdecydowanie im nie wychodziło pisanie co wywnioslam patrząc na dwa kawałki pergaminu, na których były zaledwie dwa zdania. - Pomóc wam?

- Proszę - westchnął Nott. Podeszłam najpierw do niego i zabrałam pergamin. Po przeczytaniu jego marnego zdania cicho się zaśmiałam. Wzięłam nowy pergamin i pomogłam mu zacząć. Chłopak napisał to co mu dyktowałam, później powiedziałam w skrócie o czym może zrobić następny akapit. Kiedy podeszłam do Zabiniego nie było aż tak źle. Mu też pomogłam napisać jeden akapit.

W pół godziny oboje skończyli swoje referaty. Teodor już nie wiedział jak mi dziękować więc poprosiłam by załatwił mi dwie czekoladowe żaby, a on się zgodził. Teraz dopiero mogłam porozumiewać z Blaisem.

- Chodź - powiedziałam. Uśmiechnęłam się i wyszłam razem z chłopakiem. Prowadziłam go do pewnego miejsca, a dokładniej do krzaków na błoniach. Nie raz byliśmy w tym miejscu. - Kogo dziś straszymy?

- Może tych? - wskazał na dwójkę drugoroczniaków. Uśmiechnęłam się i wyjęłam różdżkę. Chwilę poczekaliśmy aż będzie mniej osób i zaczęliśmy działać. Początkowo lekki wiatr tak by liście głośno szumiały, stopniowo robiło się gorzej. Wiatr był mocniejszy, a z naszej strony chlapałam w ich stronę wodą za pomocą mojej mocy.

Tak minęła nam reszta dnia. Nie raz się tak bawiliśmy męczą innych uczniów. Kiedy się ściemniło położyliśmy się na trawie i oglądaliśmy niebo.

- Rzadko rozmawiamy - powiedziałam. Nie mówiłam tego z wyrzutami sumienia tylko ze smutkiem w głosie. Jednak po chwili zmieniłam nastawienie. - Co u ciebie i Olivii?

- Zerwaliśmy na wakacjach - rzucił. To zdanie wywołało na mnie nie małe zdziwienie, ale takie są skutki nie rozmawiania. Szkoda, bo ją lubiłam. - Przestaliśmy się dogadywać.

- Przykro mi - rzekłam. Chłopak machnął ręką i dalej wpatrywał się w gwiazdy. Później temat się zmienił, rozmowa była spokojna i wesoła. Wkrótce robiłam się coraz bardziej senna. - Zaraz usnę.

- To idziemy spać? - zapytał. Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam. Skinęłam potwierdzająco głową i zamknęłam oczy. Dawno już nie spałam od gołym niebem.

***

Obudziły mnie głosy wesołych uczniów.  Usiadłam i się rozejrzałam, było ich niewielu. W szybkim tempie się zorientowałam, że zaspaliśmy. Zaczęłam potrząsać przyjacielem. Ominęła nas jakże interesująca lekcja u Ubridge i ona zrobi wszystko żeby dowiedzieć się czemu nas nie było. 

- Wstawaj - powtarzałam. Chłopak mnie ignorował i przewracał się z boku na bok. Wkurzona już uszczypnęłam go w ucho, bo bardzo tego nienawidził. Gwałtownie otworzył oczy i spojrzał na mnie ze zdenerwowaniem. - Lekcje są. 

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now