LXXVI

271 15 8
                                    

Nieco mnie to zaskoczyło, ale pozytywnie. Uśmiechnęłam się wesoło do Blaisa'a, a on rzucił mi zdziwione spojrzenie. 

- Co oznacza ten uśmiech? - zapytał bardziej roześmiany. Powiedziałam mu jak wyglądała sytuacja, a on prychnął i powiedział - Uuuuu...

- Wpadłam na pomysł - napomknęłam po chwili. Przyjaciel zmarszczył lekko brwi i spojrzał na mnie spod ukosu. Uśmiechnęłam się chytrze i postanowiłam zdradzić mu mój plan. - Zróbmy imprezę dla niego.

- Nie będzie w stanie nic zrobić, a ty chcesz robić imprezę? To najlepszy pomysł jaki w życiu słyszałem! - ucieszył się Zabini. Oboje zaczęliśmy się śmiać na tyle głośno, że gdy Teodor wszedł do dormitorium dość szybko się wycofał. - To zaczynamy!

***

Szłam właśnie po Draco. Blaise i reszta ślizgonów kończyła przygotowywać imprezę roku. Wszystko szło zgodnie z planem. Teodor podobno zebrał dość sporą część osób z innych domów - nawet Harrego. Czyżby chciał wynagrodzić jakoś swój czyn? Nawet jeśli nie to niech się spodziewa długiej rozmowy z moją osobą.

- Idziemy? - zapytałam Malfoya zabierającego swoje ostatnie rzeczy z szafki przy łóżku. Zauważyłam lekki uśmieszek na jego twarzy chodź był ledwo widoczny. Zabrałam od niego kilka rzeczy i wolno chodziliśmy przez korytarze. - Rozmawiałam z Blaisem. Byłeś wtedy na wieży.

- Byłem - rzucił z dumą w głosie. Cieszyłam się, że sam się przyznał i nie udawał debila. Zauważyłam, że przy mnie się w jakiś sposób otwierał. - Skusisz się na kolejny taki wieczór na górze? Dawno tam nie rozmawialiśmy przy gwiazdach.

- Może najpierw odniesiemy twoje rzeczy? Blaise też nie może się doczekać aż wrócisz - skłamałam. Tak naprawdę wolałabym iść z nim po tych krętych, długich schodach na samą górę wieży astronomicznej i spędzić kolejny wieczór właśnie z nim. Liczyłam, że jeszcze nadarzy się taka okazja.

Po dość długiej drodze chłodnymi korytarzami i kilkukrotnym napotkaniu różnych duchów udało nam się dostać do pokoju wspólnego. Wypowiedziałam hasło i wprowadziłam blondyna do ogromnego, ciemnego pomieszczenia. Zapaliłam światła. Na kanapie siedział Blaise trzymający kilka butelek alkoholu, a przy barze siedział Nott. Nikogo więcej nie było widać.

- Witamy księcia - uśmiechnął się chytrze Zabini. Zauważyłam, że Draco chyba nie do końca jest zadowolony z zaistniałej sytuacji. Od razu po słowach przyjaciela zza rogów, kanap czy baru wyskoczyło mnóstwo ślizgonów.

- Jaka szkoda, że nie mogę pić - zaśmiał się Malfoy. Czułam, że już założył swoją codzienną maskę. Teraz miałam do czynienia wyłącznie z pieprzonym dupkiem Malfoyem.

Impreza jakoś się rozkręciła. Blondyn nagle ożył i nie był już chory, a przynajmniej na takiego nie wyglądał. Bawił się niesamowicie dobrze nawet bez alkoholu. Ja również postawiłam dziś na trzeźwość. Wydawało się jakby nie zauważał innych uczniów takich jak gryfoni, do których darzył sporą nienawiścią.

- Hej - usłyszałam. Odwróciłam wolno głowę w prawo i zauważyłam chłopaka mojego wzrostu. Był to Harry. Od kiedy przestaliśmy nawiązywać jakikolwiek kontakt dużo się zmienił. Włosy wydawał się mieć bardziej ogarnięte, okulary nie były już rozwalone, a on wyglądał dużo dojrzalej. Jednak nie zmieniało to faktu, że jestem na niego wściekła i powstrzymuje się od przywalenia mu w nos. - Chciałem przeprosić za to co zrobiłem Malfoyowi. Emocje mnie nieco poniosły.

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now