Na zegarze wybiła godzina 19:50. Dużo osób już siedziało w pokoju wspólnym i czekało na początek imprezy. Nie mogłam znaleźć nigdzie Blaise'a żeby zapytać kogo zaprosił.
Po chwili się poddałam i wyszłam na korytarz. Tak jak się spodziewałam stał tam Lucas i Cole. Rudzielec trzymał w ręce kwiaty.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Zdrówka, szczęścia i co tam chcesz. - Rzucił Lucas, a Cole podał mi kwiaty. Obu ich przytuliłam i wprowadziłam do pomieszczenia.
Podałam kwiaty Laurze, a ta szybko zaniosła mi je do dormitorium. Usiadłam z puchonami na kanapie i zaczęłam rozmawiać. Po chwili zauważyłam Zabiniego, do którego podeszłam.
- Będzie Malfoy? - Rzuciłam zwracając jego uwagę. Chłopak poruszył znacząco brwiami, a ja wywróciłam oczami.
- Gdyby go nie było to stałby się cud. - Zaśmiał się chłopak. Niezbyt byłam zadowolona tą wiadomością. Westchnęłam i poszłam za bar po coś do picia.
Z drinkiem w ręce wróciłam na kanapę. Nie było tam już ani Lucasa ani Cole'a. Usiadłam, a po chwili dosiadł się do mnie Zabini.
Mimo, że była to impreza na moje urodziny to czułam się zmuszona tu być. Nie znałam większości osób, byli tu chyba wszyscy ślizgoni. Wydawało mi się, że to kogoś impreza, a ja tylko na nią wtargnęłam.
Oparłam się o tors chłopaka i rozglądałam się po pokoju wspólnym. Wzrokiem szukałam jednego z puchonów, których tu zaprosiłam.
- Nie powinnaś się bawić? To twoje urodziny. - Rzucił Blaise. Miał rację, ale jakoś nie miałam ochoty teraz skakać i tańczyć na środku.
- Też powinieneś się bawić, a siedzisz ze mną. - Odpowiedziałam mu jego własnym atakiem.
- Ach skończ już. - Powiedział doskonale wiedząc, że przegra. Nigdy nie potrafił się ze mną długo o coś kłócić. To zawsze kończyło się tak samo. - Butelka cię rozrusza tak jak ostatnio. Idę zbierać ludzi.
Chłopak odszedł, a ja westchnęłam. W tej samej chwili zobaczyłam Lucasa idącego z Colem w moją stronę. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Gracie w butelkę. - Rzuciłam. To nie było pytanie, postawiłam ich przed faktem. Oboje się lekko zdziwili, ale nie zaprzeczali. - Idę po innych, a wy siadajcie.
Odeszłam od nich i kierowałam się w stronę tłumu ludzi. Przechodząc pomiędzy nimi widziałam nieznajome twarze, a nawet kilku gryfonów co mnie bardzo zdziwiło.
Po chwili zauważyłam Laurę rozmawiającą na boku z Adrianem. Dawno ich razem nie wiedziałam.
- Zabieram Laurę. - Rzuciłam lekko się uśmiechając, ale doszło do mnie, że im więcej osób tym lepiej. - W sumie ty też chodź. - Złapałam ich obu i znów zaczęłam przepychać się przez ludzi. Nagle zobaczyłam Pansy i Dafne. - No witajcie. Zapraszam. - Powiedziałam i je również zaciągnęłam do kanapy. - Moi mili gramy w butelkę.
Nikt się nie sprzeciwiał. Zaczęli siadać w okręgu, a po chwili dołączył Blaise i jego ekipa. Wielu twarzy nawet nie kojarzyłam, ale nie chciałam sobie tym zaprzątać głowy.
Kiedy wszyscy już siedzieli na kanapach, fotelach, a niektórzy na podłodze Zabini rzucił na butelkę nasze ulubione zaklęcie po czym pokrótce wyjaśnił co ono robi.
Pierwszy za butelkę złapał Nott i dość mocno nią zakręcił by ta na końcu wskazała na pewnego chłopaka. Był to ślizgon co wywnioskowałam po bluzie, miał brązowe oczy i był brunetem. Nawet go nie kojarzyłam.
- Kim ty w ogóle jesteś typie? - Zapytał Teodor. Kilka osób prychnęło, a chłopak spojrzał na Notta z pogardą. - Z resztą nie ważne, bo i tak nie będę o tym rano pamiętał. Pytanie czy wyzwanie?

YOU ARE READING
Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANE
Fanfiction- 𝐷𝑧𝑖𝑒̨𝑘𝑖 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑠𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎𝑚 𝑏𝑎𝑗𝑘𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑙𝑖𝑤𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚. Przygoda nastolatki, które wpadła w sidła miłości i za nic nie mogła się z nich wydostać, a kiedy się poddała i przyswoiła do siebie...