XLIX

373 16 1
                                    

Minął może dzień lub dwa, a ja czułam się jak po dwóch miesiącach. To była dla mnie udręka. Nie pojawiałam się na zajęciach, nie spałam w nocy, nic nie jadłam. Po prostu nie miałam na nich ochoty, a to wszystko traciło sens. 

Wspierał mnie Blaise z Laurą. Jako jedyni wiedzieli o moim problemie i wolałam żeby tak zostało. Starali się spędzać ze mną czas po zajęciach żebym o tym nie myślała. Sama się starałam znajdować sobie zajęcie. 

Victora nie widywałam. Może to i dobrze, bo nasze spotkanie na pewno dobrze by się nie skończyło. Byłam pewna, że jak tylko go spotkam to mu przywalę. On podobno też nie zjawia się na lekcjach. Mam nadzieję, że przeżywa to co ja i tak samo go to męczy. Życzę mu najgorzej.

Postanowiłam dziś napisać do ojca. Wspomniałam, że źle się czuję i nie uczęszczam w zajęciach. Mam nadzieję, że w to uwierzy i będę miała spokój. 

Skończyłam pisać i postanowiłam wysłać list. Od razu chciałam udać się do sowiarni. Jednak nie było mi to dane, bo po otwarciu drzwi spotkałam pewną osobę, której zdecydowanie być tu nie powinno. Westchnęłam i skrzyżowałam ręce. 

- Czego chcesz? - rzuciłam oschle. Dziewczyna wyminęła mnie w przejściu i weszła do środka. Bez jakiegokolwiek pytania usiadła na moim łóżku. Zamknęłam drzwi, oparłam się o nie i spojrzałam na nią. 

- Jak się trzymasz? - zapytała. Nie rozumiejąc jej za bardzo zmarszczyłam brwi. Ona wywróciła oczami i poprawiła swoje bujne włosy. - No po rozstaniu. Troszkę boli, co?

- Co cię to w ogóle obchodzi? - zapytałam chodź nie oczekiwałam odpowiedzi. Było to pytanie retoryczne. W tej samej chwili w głowie pojawiło mi się inne pytanie, na które już chciałam znać odpowiedź. - Chwila. Skoro nie byłam w sierocińcu to skąd my się znamy? 

- Och - westchnęła. Cicho się zaśmiała pod nosem powodując u mnie jeszcze większe zdziwienie i zaciekawienie niż chwilę temu. - Wciskałam ci tą bajeczkę i dobrze się przy tym bawiłam, wiesz? 

- Z resztą, wynoś się - warknęłam. Otworzyłam szeroko drzwi i spojrzałam na nią wrogo. Williams się podniosła i zgodnie z moim poleceniem wyszła. Zostawiła mnie nadal zaciekawioną. Na pewno skądś ją znam, bo jak nie to czemu jej nienawidzę? 

To pytanie dręczyło mnie jeszcze długi czas. Stwierdziłam, że o wszystko wypytam ojca jak wrócimy na święta do domu. 

***

Niedawno wróciłam na zajęcia. Czułam, że jest coraz lepiej. Zaczynam przesypiać całe noce i jestem wypoczęta w ciągu dnia.

Dziś wieczorem jest impreza w pokoju wspólnym. Podobno jakiś ślizgon ma urodziny i wszyscy są zaproszeni. Oczywiście planuję tam iść z Laurą i Blaisem.

Wracaliśmy z obiadu. Dafne opowiadała o chłopaku, który tak bardzo jej się podobał. Niezbyt mnie to interesowało, każda ściana wydawała się ciekawsza od jej opowieści.

Po drodze spotkaliśmy Ellie i jej przyjaciółki. Przywitałam się z nimi i szłam dalej nawet nie słysząc, że Dafne mnie coś do mnie mówi, a uświadomiła mnie o tym dopiero Laura kiedy mnie szturchnęła.

- Żyjesz? - zaśmiała się. Spojrzałam na nie pytająco i skinęłam głową. Obie cicho się zaśmiały i przyglądały mi się jakby oczekiwały odpowiedzi. Jednak ja nie wiedziałam o co pytały. - Zamierzasz dziś pić?

- Nie - odrzuciłam. Dafne uniosła brwi ze zdziwienia, a Laura miło się uśmiechnęła. Jeszcze było za szybko na picie po tym wszystkim.

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now