LXXXII

250 9 2
                                    

- No proszę, pani narkomanka - zaśmiał się jeden z jego kolegów. Od razu spojrzałam na niego zdenerwowana. Kiedy ja próbuję być miła to jakiś debil musi to zepsuć. Jak zauważyłam Victor również był po mojej stronie.

- Kochany nie wiem czy wiesz, ale cechą charakterystyczną dla ślizgonów jest braterstwo, a ty właśnie wydałeś swojego przyjaciela - rzuciłam z chytrym uśmiechem. Zamurowałam go prostym zdaniem. Nie wiem czy zdawał sobie sprawę z tego, że ujawnił to jak nazywa mnie z przyjaciółmi. Victor wstał i odeszliśmy na korytarz. - Wiesz, przypomniałam sobie ten pocałunek i myślę, że chyba znów coś do ciebie czuję...

Chłopak uniósł wyżej brwi i otworzył szeroko usta. W środku nie mogłam wytrzymać ze śmiechu i już chciałam usłyszeć co odpowie na moje wyznanie.

- Naprawdę? Co z Malfoyem? Czemu dopiero teraz mi to mówisz? - wypytywał. Na szczęście byłam gotowa na każde pytanie. Przygotowałam się odpowiednio na tą rozmowę.

- Miałam ci to powiedzieć w poniedziałek po kolacji, ale przyszedł Snape i dużo się zmieniło. Malfoy dostał szlaban, a ja mogłam to wykorzystać żeby nie przyłapał mnie na rozmowie z tobą. On wcale nie musi widzieć, że się spotkamy.

- Chcesz go zdradzić? - zapytał jeszcze wyżej unosząc swoje brwi. Przegryzłam wargę i skinęłam głową. Zaczęłam wolno zbliżać twarz w stronę twarzy chłopaka. On również. Kiedy nasze nosy się już prawie stykały przysunęłam usta do jego ucha.

- Naprawdę myślałeś, że cię znów pokocham? Myślałeś, że ci uwierzę? Nie rób ze mnie znów idotki, Victor - wyszeptałam. Nagle zza rogu wyszła Astoria, która była w idealnym momencie.

- Uwierzyłeś w to? Zagięty własną bronią - zaśmiała się głośno. Odsunęłam się od niego i zauważyłam przerażoną, a jednocześnie zdziwioną mimikę blondyna. - Ciekawe jak zareaguje na to cały Slytherin.

Dziewczyna odbiegła w stronę pokoju wspólnego, a nastolatek od razu zmienił swoją minę na rozwścieczoną. Zaśmiałam mu się prosto w twarz.

- Nikt nie może widzieć - warknął w moją stronę. Nie wiem czy liczył w tym momencie na łaskę, a może myślał, że będę się go bać, ale nie zamierzałam zostawić tego dla siebie. Chciałam się na nim zemścić. - Jeśli ktoś się dowie to twój kochaś na tym ucierpi.

- Jego w to nie wciągaj - rzuciłam stanowczo. Z jednej strony wiedziałam, że Draco by go szybko pokonał, a z drugiej nie chciałam żeby był w to wciągnięty. Powiedziałam, że załatwię to sama i tak też miało zostać. - Nie potrafisz pogodzić się z tym, że się zemściłam?

- Jasne, że potrafię, ale czasami może najść mnie ochota na jakąś bójkę z losowym chłopakiem przechodzącym przez pokój wspólny. Może jeszcze dziś wieczorem.

- Gorzej niż z dzieckiem - prychnęłam i odeszłam. Tak naprawdę zastanawiałam się jak poinformować Dracona, że nagle Victor chce się z nim bić skoro Snape na pewno zamknął ich w sali. Postanowiłam więc szybko iść do Blaise'a po radę. Siedział sam w dormitorium i w sumie nic nie robił - Pojawił się problem.

- Jaki? - zapytał chłopak. Przegryzłam od środka policzek i sztucznie się uśmiechnęłam. - Krąży już ploteczka, że Victor uwierzył w kłamstwo jakiejś dziewczyny. Astoria dobrze się spisała.

- No tak, ale z tego powodu Victor planuje nieco pobić się z Draco - rzuciłam. Zabini uniósł brwi i gwałtownie podniósł się z łóżka. - Mówił coś, że dziś może po jego szlabanie się z spotkać, zaatakować jak będzie wracał.

- Draco sobie poradzi, już wygrał wiele popychanek więc teraz będzie tak samo - mówił choć tak naprawdę czułam lekki strach w jego głosie. Byłam tego samego zdania, ale się martwiłam. - Zostaniesz?

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now