- Nie. - Rzuciłam krótko i ponownie odwróciłam się by iść do pokoju wspólnego, nie będę tracić na nią czasu. Teraz musiałam jak najszybciej dostać się do dormitorium chłopaków i zabrać ze sobą Blaise'a, bo nikomu innemu teraz nie można było zaufać.
Szybko przebiegłam przez lekko zatłoczony pokój i po chwili stałam przed drzwiami do sypialni chłopaków. Nie czekając ani chwili dłużej złapałam za klamkę bez zastanowienia i przeszukałam wzrokiem całe pomieszczenie. Na podłodze wywrócone stały butelki po ognistej, Zabini leżał na swoim łóżku, ale nie sam. Na czarnoskórym leżał nie kto inny niż książę Slytherinu Malfoy. Za to Nott leżał na ziemi. Walnęłam się w głowę i głośno westchnęłam.
Szybko podeszłam do przyjaciela i próbowałam lekko nim potrząsnąć tak by blondyn się z niego zsunął, ale na nic. Oboje leżeli jak zabici. Wiedziałam, że Malfoy wypił mniej, bo tylko Zabini lubi się dobrze zabawić. Zaczęłam więc go szturchać i popychać aż w końcu spadł na podłogę i nagle się obudził. Jednak tylko lekko uchylił oczy i później je wytrzeszczył.
- Pansy? - Zapytał, a ja zaczęłam się siebie pytać po co ja tu jeszcze stoję skoro wszyscy są nachlani na maxa. Myślałam czy nie obudzić Teo, ale on tym bardziej nawet mnie nie zauważy. Westchnęłam więc próbując złapać cierpliwość, której mi już brakowało.
- W łeb się walnij. - Popukałam go palcem w czoło zirytowana. Dziś byłam cały dzień nerwowa i raczej on nie chciał tego doświadczyć na własnej skórze, przynajmniej tak mi się wydawało. - Sophie.
- Aaaa... - Mruknął po czym leniwie się podniósł. Wyglądał jakby dopiero wstał, przetarł oczy, a ja skrzyżowałam ręce na piersi czekając aż ten łaskawie zrobi coś z Blaisem jednak ten stał bezczynnie.
- Mógłbyś obudzić mi Blaise'a? - Zapytałam z nadzieją, ale to przecież Malfoy.
- Po co?
- Muszę z nim pilnie porozmawiać. - Chłopak chciał mnie zdenerwować, ale nie dam się tak łatwo sprowokować. Nie wiem co on sobie myśli, ale nie dam mu wygrać za Chiny.
- A co ja będę z tego miał? - Zacisnęłam pięści tak by on tego nie zauważył i zaczęłam wolno oddychać, czy nie może raz być dla mnie miły? Raz, naprawdę.
- Oj dużo.
- Co dokładniej? - Teraz to on skrzyżował ręce i perfidnie się uśmiechnął, odwzajemniłam uśmiech chodź wcale nie miałam tego w planach. Gość dziwnie na mnie działał.
- Dowiesz się w swoim czasie. - Mruknęłam czekając, ale on nic kompletnie nie robił, a czasu nie miałam wiele. W każdej chwili mogła tu przyjść.
- Muszę wiedzieć teraz.
- A ja z nim muszę teraz rozmawiać! - Krzyknęłam mu w twarz, byłam wściekła. Chciałam mu przywalić, już się zbierałam, ale nagle się odezwał.
- Już się nie denerwuj tak! - Odpowiedział dość sucho. Uśmiechnęłam się sztucznie i czekałam aż obudzi chłopaka, bo to miał przecież zrobić. - Aż tak ci się śpieszy?
- Tak. - Wycedziłam przez zęby, a Malfoy błyskawicznie odsunął się ode mnie podchodząc do szafy. Wyjął z niej małe pudełeczko, które delikatnie położył na biurku. Następnie zsunął zamykanie i wyjął małą fiolkę. Napił się i wziął następną, której przyglądał się jakiś czas. Podszedł z nią do Blaise'a i wlał mu do uchylonej buzi. - Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
- Wiem, a teraz łaskawie poczekaj. - Westchnęłam, a on zaczął sprzątać porozrzucane butelki, miałam w nawyku pomoc innym, ale mu nie zamierzałam pomagać. Zrobili bajzel to niech teraz sprząta.

YOU ARE READING
Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANE
Fanfiction- 𝐷𝑧𝑖𝑒̨𝑘𝑖 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑠𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎𝑚 𝑏𝑎𝑗𝑘𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑙𝑖𝑤𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚. Przygoda nastolatki, które wpadła w sidła miłości i za nic nie mogła się z nich wydostać, a kiedy się poddała i przyswoiła do siebie...