Słowa Ellie rozluźniły trochę sytuację. Nikt się nie sprzeciwiał więc wszyscy poszliśmy pod choinkę. Leżało tam dość dużo prezentów przez większą liczbę osób. Siostra zaczęła je powoli rozdawać. Zaczęliśmy otwierać. Od Blaise'a dostałam piękny zestaw biżuterii, który kiedyś mu już pokazywałam, od Jacoba i Ellie kilka książek, od taty mnóstwo słodyczy i sweter, na którym przypięta była karteczka "Pomoc od Pani Croft". Prezentu od Dracona jeszcze nie otworzyłam, ale opakowanie było małe i lekkie. Pociągnęłam za srebrną wstążkę, a papier odłożyłam na bok. Teraz w ręce spoczywało mi małe, czarne pudełeczko. Otworzyłam je, a w środku był naprawdę śliczny - myślę, że najładniejszy jaki widziałam - naszyjnik. Był srebrny i ozdobiony w cyrkonie.
Posprzątaliśmy i chwilę porozmawialiśmy po czym wpadliśmy na pomysł szybkiej i luźnej gry w butelkę. Zabini jak zwykle przygotował różdżkę, a Jacob załatwił butelkę. Rzuciliśmy na nią zaklęcie i mogliśmy zaczynać.
- Och, Draco - mruknął Blaise po tym jak czubek butelki wskazał na blondyna. - Pytanie czy wyzwanie?
- Może być pytanie - prychnął. Było to dość dziwne biorąc pod uwagę, że on nigdy nie bierze pytań, a jak już to rzadko.
- Chodziłeś kiedyś z Pansy? - zapytał. Na twarz diabła wkradł się chytry uśmiech, a u Dracona zdezorientowanie.
- Tak - rzucił krótko. W tym momencie poczułam się okłamana. Pierwszy pocałunek? Podobno tylko ze mną się całował w swoim życiu, a tu proszę. - Pytanie czy wyzwanie?
- Pytanie - odpowiedziała mu Ellie.
Przez dalszą część gry siedziałam dość cicho i spokojnie podczas gdy wszyscy się śmiali i dobrze bawili. Nie wiem czy to przed Malfoya, a może przez to, że nie ma taty. Teraz święta w pewnym sensie przypominały sylwestra. Butelka zatrzymała się korkiem wskazującym w moją stronę tylko dwa razy, ale nic ciekawego nie dostałam.
- Może zostaniecie do rana? - zapytał Jacob. Blaise i Draco bez głębszego zastanowienia zgodzili się i dalej dobrze się bawili. Zdążyłam już odejść od nich i po prostu siedziałam na kanapie. - Ej co jest?
- Nic, trochę tak dziwnie - wyrzuciłam z siebie. Teraz to Jacob zauważył moje inne niż zwykle samopoczucie. Jednak nie próbował mnie pocieszać i zapewniać, że wszystko będzie dobrze. Po prostu obok mnie siedział, a ja czułam pewnego rodzaju wsparcie.
Zrobiło się już późno. Każdy z nas był już w swoim pokoju. Pewnie większość kładła się do łóżka. Jednak ja siedziałam na tarasie. Było zimno i nawet gruba bluza nie ogrzewała mnie na tyle. Łudziłam się, że przyjdzie tu Draco, a ja będę mogła z nim pogadać, zapytać o to co powiedział. Czas tak mijał, a ja nadal czekałam i czekałam i czekałam. Zdążyłam kilka razy zwątpić i prawie zrezygnować, ale coś mnie przykuwało do krzesła, coś nie pozwalało mi odejść.
- Nie za zimno? - uśmiechnęłam się pod nosem. Nadzieja umiera ostatnia. W mroku jedyne co dostrzegłam to blond czuprynę, a o uszy obił mi się dźwięk przesuwania krzesła.
- Nie, jest idealnie - odpowiedziałam. Początkowo nic nie mówił i ja też. Chciałam żeby to on rozpoczął rozmowę.
- Słabo wyszło z tymi świętami - rzucił. Wyczułam od niego lekki smutek, zniechęcenie, ale nie okazywał tego.
- Myślałam, że nie jesteś tak blisko z rodzicami - dodałam. Nigdy nie wyglądali jak radosna, kochana rodzinka spędzająca ze sobą jak najwięcej czasu. Było wręcz przeciwnie.
- Z ojcem nie, ale z matką już tak - westchnął. Było mi go szkoda. Brzmiał teraz jakby to on zajmował się matką i chronił ją przed ojcem chodź miałam nadzieję, że tak nie jest.

YOU ARE READING
Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANE
Fanfic- 𝐷𝑧𝑖𝑒̨𝑘𝑖 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑠𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎𝑚 𝑏𝑎𝑗𝑘𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑙𝑖𝑤𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚. Przygoda nastolatki, które wpadła w sidła miłości i za nic nie mogła się z nich wydostać, a kiedy się poddała i przyswoiła do siebie...