XVI

631 16 3
                                    

Od tamtego wydarzenia minął dzień. Cały czas leżałam w łóżku to przyjmując jakieś eliksiry, to rozmawiając z przyjaciółmi, którzy szczerze cieszyli się moim wybudzeniem. Nadal nie wiem co mi się stało, bo pani Pomfrey nie chce mi na razie tego powiedzieć. 

Dziś ma mnie odwiedzić dyrektor. Nie do końca wiem w jakiej sprawie. Może chodzi właśnie o moje zdrowie,a może chce się czegoś dowiedzieć. Tego jedynie mogłam się domyślać. Siedziałam sama, bo wszyscy byli na zajęciach, liczyłam z nudów szyby, ale zgubiłam się słysząc kroki. 

Ogromne drzwi się otworzyły, a w nich stanął Malfoy. Nie był zadowolony tym spotkaniem. Najprawdopodobniej był zmuszony do przybycia tu. Podszedł do mnie po czym zaczął grzebać w szufladzie obok mnie, a następnie w szafce poniżej. 

- Wypij to. - Rzucił bezemocjonalnie podając mi flakon z eliksirem. Nie wiedziałam czy mu ufać, ale raczej do zabicia mnie by się nie posunął, chodź co do tego to nie jestem pewna. Chwyciłam naczynie i lekko odkorkowałam kładąc zatyczkę na stołku. Wypiłam to na dwa łyki oddając chłopakowi pustą buteleczkę. - Ufasz mi...

Te słowa nie brzmiały dobrze z jego ust, a wszystko pogarszał wielki uśmiech na jego bladej jak ściana twarzy. Było to potencjalnie niebezpieczne - wziąć od wroga eliksir i jak gdyby nigdy nic go wypić. 

- Malfoy. - Rzuciłam ostro, przykuwając jego uwagę. Nadal lekko unosił kąciki ust wpatrując się we mnie stalowymi oczami. - Co to było?

- Eliksir. - Powiedział odchodząc od mojej zdezorientowanej postaci. Nim się obróciłam go już nie było w sali, byłam sama po zażyciu podejrzanej substancji. Gdyby coś mi się stało nikt by mi nie pomógł. 

Czy bałam się? Skąd. Jeżeli umrę to może spotkam rodziców. Może będzie mi lepiej. Gorzej z wszystkimi ważnymi dla mnie osobami takimi jak Blaise, Laura, Pansy czy Olivia. Oczywiście też reszta rodziny, ale nie będę tu wszystkich wymieniać. 

Wpatrywałam się w białą niczym śnieg ścianę zastanawiając się co Malfoy robił tu tak naprawdę w czasie lekcji. Mogło to znaczyć, że chciał by nikt go nie zauważył, a ja sobie po prostu tutaj zejdę i pójdę na herbatkę w niebie. Nadal jednak nie wiedziałam czy taki ktoś jak on jest zdolny do tak poważnej rzeczy. 

***

Godziny mijały, a ja wcale nie czułam się gorzej. Wręcz przeciwnie, czułam się lepiej. Kilka razy mnie odwiedził Blaise z Laurą i Pansy. Dogadywali się, bo było dziwne. Teraz pewnie siedzą i wkuwają eliksiry, a ja czekam na zjawienie się Dumbledore'a. 

Co robiłam przez czas gdy się nudziłam? Rozmyślałam o sytuacji z blondynem, czytałam i próbowałam spać, ale ciągle mnie coś rozpraszało i nie potrafiłam zasnąć. Byłam lekko głodna, ale nie wolno było mi opuszczać sali i nie miałam skąd wziąć jedzenie. Wtedy pożałowałam, że nie zjadłam śniadania. 

Nagle moje oczy powędrowały na drzwi, w których stał dyrektor. Ucieszyło mnie to, bo mogłabym mu powiedzieć jak bardzo chcę mi się jeść. Wolno do mnie podszedł siadając na śnieżnobiałe niczym ściany krzesło. 

- Witam. - Powiedziałam lekko unosząc prawy kącik ust i poprawiając kołdrę. Nagle zrobiło mi się trochę zimno. 

- Dzień dobry. - Rzucił dyrektor poprawiając się. - Pewnie zastanawiasz się co mnie tu sprowadza?

- Tak, to oczywiste. - Rzekłam spoglądając na jego uśmiechniętą twarz. 

- Powiedz mi może czy czujesz się teraz jakoś inaczej? - Zapytał lekko podejrzliwym tonem, a ja się zdziwiłam. Domyślałam się, że będzie to rozmowa o zdrowiu, ale jak według niego się inaczej?

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now