LXIX

296 13 5
                                    

- Kogo zapraszasz? - westchnął ponuro Blaise. Zwisałam do góry nogami z jego łóżka wpatrując się w sufit o jednolitym kolorze. Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią. 

- Nie wiem - mruknęłam. Nie myślałam jeszcze nad tym. Zapewne pójdę sama niczym na bal chodź tamto wydarzenie było nieco bardziej spontanicznie. Dobranie partnera było dla mnie ważną sprawą, ponieważ moje zniknięcie nie będzie trwało 2 minuty tylko więcej i muszę wiedzieć, że tego nie zauważy. - Ty idziesz z rudą?

- Ruda ma imię - warknął przyjaciel. Cicho się zaśmiałam pod nosem i lekko wywróciłam oczami. Ta dziewczyna nigdy nie wydawała się być odpowiednia dla niego, ale skoro czuł się przy niej szczęśliwy to przecież nie zakaże im się spotykać. - Poza tym zerwaliśmy.

- Och Blaise - westchnęłam. Wróciłam do pozycji siedzącej i lekko wtuliłam się w chłopaka. - Nie masz szczęścia w miłości.

- No cóż - westchnął ponuro. Żaden jego związek nie trwał długo. Mógłby mieć każdą, którą by chciał, ale on taki nie był. Z pozoru był chłodnym ślizgonem, który każdy dzień spędzał z inną dziewczyną, ale tak naprawdę dla niego znalezienie drugiej połówki nie było takie łatwe. - Idź z Draco.

- Nie zamierzam postawić tam nogi - prychnął wyśmiewawczo blondyn. Na całe szczęście ja też nie chciałam tam się z nim pojawić. Fakt, że ostatnio naprawdę dobrze się z nim dogaduje nie znaczy, że chciałabym go tam zapraszać. - Może po prostu idziecie razem jako przyjaciele?

- Dobry pomysł - odrzucił Blaise. Muszę przyznać, że też mi się spodobał. Zabini raczej nie zatrzymywałby mnie gdybym powiedziała, że muszę coś szybko załatwić. Diabeł zsunął się z łóżka i stanął przede mną. - Pójdziesz ze mną na bal?

- Tak - prychnęłam. Chłopak aktorsko złapał moją dłoń i kiedy wstałam to mną obkręcił. 

***

Dzisiejszego dnia stres, strach i lęk przerastały mnie kompletnie. Wszystko miałam gotowe, byłam idealnie przyszykowana. Nie przyjmowałam do siebie faktu, że coś się nie uda, nie przygotowałam zapasowego planu. Nikt nie wiedział co planuje dziś zrobić. Nie mogłam się nikomu wygadać, polegać na kimkolwiek.

Zaczęłam nalewać do wanny gorącej wody i dodawać szampony czy olejki. Sądziłam, że długa kąpiel w jakiś sposób mnie rozluźni. Zrzuciłam z siebie szlafrok i wsunęłam się do wody. Oparłam głowę o róg wanny i postarałam się rozluźnić. Nie było to łatwe, ale na szczęście po jakimś czasie mi się to udało.

Spędziłam w łazience dobre pół godziny jak nie więcej. Trochę bardziej spokojna i rozluźniona owinęłam się białym ręcznikiem. Wyszłam z łazienki i złapałam za sukienkę leżącą na łóżku. Ponownie wróciłam do pomieszczenia i się ubrałam. Wysuszyłam włosy i je lekko pofalowałam. Zapięłam kolczyki, na palce wsunęłam dwa pierścienie, a na nadgarstek założyłam bransoletkę od Zabiniego. Złapałam za torebkę, włożyłam do niej różdżkę i wyszłam z dormitorium. Blaise już czekał w pokoju wspólnym.

- Ślicznie wyglądasz - rzucił. Uśmiechnęłam się i lekko go objęłam. Oboje kierowaliśmy się na przyjęcie. Emocje już trochę opadły, ale nadal czułam przerażenie i nie wiedziałam jak to się skończy. Szliśmy przez chłodne, ciemne korytarze Hogwartu. Już chwilę później zawitaliśmy w nieco większej niż zwykle sali.

- Witajcie! - krzyknął wesoło Slughorn wyskakując przed nami. Wszędzie było kolorowo, a ogólnie dekoracje były śliczne. Przywitaliśmy się z nauczycielem i zaczęliśmy bardziej się rozglądać.

Wszędzie było mnóstwo kolorowych ozdób i dodatków, nawet trochę przesadnie wciskanych w każde wolne miejsce. Na przyjęciu było już trochę osób, które się zazwyczaj pojawiały tyle, że tym razem ze swoimi osobami towarzyszącymi. Pomiędzy nimi widziałam przede wszystkim Longbottoma w białym garniturze chodzącego z jakimiś przysmakami na tacy. Impreza wyglądała na dobrze zorganizowaną chodź wcale nie kojarzyła mi się ona ze świętami. Ciepłe kolory zdecydowanie wyglądały wiosennie.

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now