V

1.2K 35 1
                                    

Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam, kojarzyłam go już w dormitorium, ale nie wiedziałam, że tak często go widywałam. Całkowicie nie wiedziałam jak go mogłam nie poznać, na pierwszym roku uważałam go za kogoś najważniejszego w drużynie, wiedziałam o nim wszystko, a dziś go nawet nie poznałam. 

- Pamiętaj, że nikt nie może wiedzieć. - Dodała po czym wolno wstała i zostawiła mnie samą. W sumie to się cieszyłam, bo miałam dość ciekawy plan na resztę dnia, ale teraz przyswajałam wiadomość, że to własnie on umawia się z moją przyjaciółką. 

Po dłuższej chwili leniwie się podniosłam i lekko otrzepałam, zawsze siedziałam w tym samym lekko tłocznym i znanym przez innych miejscu, powinnam je zmienić. Wolałabym przebywać tam sama i mieć spokój od wszystkich. 

Szłam więc przed siebie, im dalej byłam tym mniej osób pojawiało się na mojej drodze. W końcu doszłam do miejsca gdzie nie było już nikogo, całkowita cisza. Byłam raczej trochę daleko od Hogwartu, ale opłacało się. Przede mną stało duże drzewo, wokoło było dużo pięknie pachnących kwiatów, a jedna z gałęzi na drzewie wydawała się idealna do siedzenia. 

Musiałam sprawdzić jak by się tam siedziało więc podeszłam tam i przyjrzałam się dokładniej miejscu. Złapałam za gruby patyk i podciągnęłam się na nim. Nie miałam za dobrej kondycji przez co nie udawało mi się to. Po wielu próbach więc dałam sobie spokój i usiadłam oparta o drzewo. Miałam zamiar przychodzić tam częściej, bo miejsce było dosłownie magiczne. 

***

Nawet nie zdążyłam zauważyć kiedy wokół mnie zaczynało się ściemniać. Zawsze kiedy przesiadywałam w plenerze czas mijał błyskawicznie, tak jak dziś. Nadal był czas letni co nie mogło oznaczać nic dobrego. Przyjęłam już do siebie wiadomość, że z kolacji nici, ale cóż. 

Wracałam nie mając bladego pojęcia, która jest godzina. Nikogo nie spotkałam z czego mogłam się tylko cieszyć, weszłam do pokoju wspólnego i usiadłam na jednej ze skórzanych kanap. Westchnęłam i spojrzałam na zegar nad kominkiem - 22:40. No to nieźle. 

Od razu się podniosłam i popędziłam do dormitorium tak aby nie obudzić dziewczyn, ale niestety szczęście mi nie dopisało i po drodze musiałam na kogoś wpaść. Od razu się wywróciłam. 

- Chodzić nie umiesz? - Mruknęłam łapiąc się za głowę, która mnie aktualnie bolała. Nie wiedziałam na kogo się wydarłam, ale modliłam się żeby nie było przypału. Chodź w tym wypadku to nie ja miałabym przypał skoro ta osoba była pod moim dormitorium. 

- Przepraszam. - Postać podała mi dłoń, nie złapałam jej gdyż już po głosie poznałam z kim mam do czynienia. Sama się szybko podniosłam i stanęłam naprzeciwko oglądając twarz pokrytą cieniem. Nie widziałam nic, nic oprócz tych granatowych oczu. Byłam już pewna kto to, wystarczył jeden pobłysk światła. 

- Możesz mi powiedzieć co ty robisz pod moim dormitorium? - Zaczęłam dość spokojnie strzepując z siebie kurz, którym pokryta była podłoga. Byłam zła, nie mogłam wytrzymać, roznosiło mnie mimo, że chwilę wcześniej byłam oazą spokoju.

- Ja ci to wytłumaczę! - Rzucił wymachując rękami w geście obronnym, ale mnie naprawdę już roznosiło. Jak bardzo chorym trzeba być żeby nie zrozumieć, że ktoś cię nie lubi, a właściwie nienawidzi?! 

- No ja czekam. - Powiedziałam nie słysząc nic co mógłby powiedzieć. Nadal tkwił w ciszy, co doprowadzało mnie do wściekłości. Patrzałam na jego "niewinne" oczka. Gość po prostu przeginał.

- No, bo się w tobie zakochałem. - Mruknął spuszczając głowę. Niby było mi go żal, ale to go wcale nie usprawiedliwiało. 

- Akurat to wiem od pierwszego roku, Finnigan. - Chłopak wolno podniósł głowę i spojrzał na mnie jak na debilkę. Czego tu nie rozumieć? No czego? Był natrętny i to bardzo. Nagle jednak odsunął się i odszedł zawiedziony. - Nie skończyliśmy. 

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now