LXI

304 12 6
                                    

Coś w tym momencie we mnie pękło. Poczułam ból psychiczny, którego nie dało się opisać. Nie był mocny, ale dawał swoje znaki powodując u mnie dziwne uczucie. Nie chodziło o to, że momentalnie polubiłam Draco i mi na nim zależało. Znowu to zrobiłam, znowu dałam się wpakować w takie gówno, znowu uwierzyłam. Co gdybym się tego nie dowiedziała? Co gdybym się do niego zbliżyła? Znów przepłakałabym kilka nocy.

Blaise nic się nie odzywał, a ja nerwowo bawiłam się palcami myśląc co zrobić. Nie powiem mu, że wiem, bo co on wtedy zrobi. Mimo tego, że to chciał zrobić wiedziałam, że to nie jego wina.

- Słyszałem, że dobrze napisałaś sumy - przerwał ciszę Zabini. Minęła chwila zanim odważył się odezwać, a na jego twarzy widziałam lęk, wiedział, że nie może tego powiedzieć. To zwykłe zdanie i tak miało być tylko złagodzeniem sytuacji.

- Zgadza się, a tobie jak poszło? - zapytałam. Starałam się ukryć wszystkie emocje buzujące wtedy we mnie. Sama nie widziałam co mi się dzieje, czy zaraz wybuchnę płaczem, a może zacznę się niesłychanie śmiać.

- Okropnie - westchnął. - Nie wiem jakim cudem zdałem.

- Aż tak źle? - zapytałam. Jego mimika była skwaszona i od razu mówiła, że było bardzo źle.

- Taa... - mruknął. Włożył ręce do kieszeni i zaczął czegoś tam szukać. Przez chwilę pomyślałam, że poda mi swoje wyniki, a jednak się myliłam. Wyciągnął małe, papierowe pudełko. - Wynalazek mugoli. Chcesz?

Wyciągnął w moją stronę owe pudełko. W środku były podłużne rulony papieru z jakimś wypełnieniem, jeszcze nie widziałam jakim. Z doświadczenia wolałam się upewnić.

- Uzależnia? - zapytałam. Nie chciałam skończyć jak poprzednich wakacji. Chłopak spojrzał na mnie swoim wzrokiem przez co zrozumiałam, że uzależnia, ale na mnie to nie zadziała. - Dawaj.

Wyciągnęłam i spojrzałam na przyjaciela. Robiłam dokładnie to co on. Włożyłam rulon do ust, a po chwili Blaise go podpalił, oboje się zaciągnęliśmy. Uczucie było dziwne, ale na swój sposób mnie uspokajało.

- Jak nazywa się to dzieło? - zapytałam ponownie się zaciągając. Od razu wiedziałam, że nie jest to na tyle cudowne uczucie żebym robiła to często. Chłopak wypuścił z ust chmurę dymu i spojrzał prosto na mnie. 

- Papierosy - powiedział. Owy papieros wrócił do jego ust, a ten z uśmiechem mi się przyglądał. Już prawie zapomniałam o blondynie, ale ciągle zajmował jakieś miejsce w mojej głowie. - Pomyśleć, że tytoń może sprawić taką przyjemność. 

- Uspokaja - rzuciłam. Kiedy chłopak dopalił papierosa rzucił go na ziemię i mocno przydeptał butem. Po chwili zaciągnęłam się ostatni raz i zrobiłam to samo. - Czas wracać. 

Wolnym i spokojnym krokiem wróciliśmy. Od razu podszedł do nas Draco. Chciałam go uniknąć, ale już chyba nie było wyjścia. Blaise również zauważył, że nie czuję się komfortowo przy nim. 

- Idziemy stąd - powiedział stanowczo Malfoy. Złapał mnie i Blaise za nadgarstki. Nie do końca rozumieliśmy o co chodzi. Blondyn zaciągnął nas w to miejsce gdzie chwilę temu stałam z Zabinim. - Parkinson się zjawiła i mi spokoju nie daje. 

- Papierosa? - zapytał Blaise. Nie sądziłam, że Draco tak przeciwny mugolom dał się w to wciągnąć. Jednak blondyn spojrzał na niego z lekką irytacją i wywrócił oczami. 

- Nie wezmę tego do ust - mruknął jakby od niechcenia. Czyli jednak miałam rację i jest temu przeciwny. - Pomyśl sobie, że mugole dotykali tego swoimi brudnymi łapskami. 

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now