Spojrzałam zdezorientowana na Blaise'a, który nawet nie śmiał się odwrócić w moją stronę. Wszystkich zaciekawiło takie wydarzenie, ale mnie nie podobało się w ogóle. Na czym to miało polegać i w co chciał mnie wrobić Zabini?
- Na lewo na stoliku znajduje się pergamin i kilka piór. Kto chce zapisuje imię tego, który nadaje się na księcia dla Sophie i będę zbierać losy - powiedział dumnie Blaise. Większość osób rzuciła się na stół. Naprawdę zdenerwowana spojrzałam na przyjaciela chodź on nadal mnie unikał. Mocno złapałam go za ramię i zaciągnęłam do innego pomieszczenia.
- Ciebie pogięło? - wrzasnęłam. Nie widziałam u niego jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Jedynie głupkowato się do mnie uśmiechał, a ja zabijałam go wzrokiem.
- Kiedyś musisz się dobrze zabawić, prawda? - rzucił. Puścił mi oczko i odszedł. Kiedyś planowaliśmy jak będą wyglądać imprezy kiedy nadejdzie trzeci rok wraz z dostępem do imprez. Jednak żaden z naszych planów nigdy nie wyszedł, a dziś spełniał się jeden z nich.
Nie byłam już zła więc nieco bardziej uśmiechnięta wróciłam na salę. Usiadłam na "tronie" czyli krześle owiniętym czerwoną narzutą z żółtymi wstawkami i czekałam aż Blaise zbierze wszystkie losy, karteczki. Większość osób spoglądało na mnie z zaciekawieniem lecz też widziałam zazdrość u nie jednej dziewczyny.
Losy były już w średniej wielkości, białym pudełeczku. Draco rzucił na nie jakieś zaklęcie i początkowo go nie otwierał, ale po około 30 sekundach podniósł wieczko, a na nim napisane były wyniki. Mimo, że od dziecka żyje z magią to nadal mnie zadziwia.
- Myślę, że nie będę wyczytał osób, na które jest mniej niż 20 głosów - powiedział Zabini łapiąc za wieczko. Kilka osób wzdychało smutno, a u niektórych pojawiło się zbulwersowanie. Z daleka jedyne co widziałam to długą listę osób. - Od końca. 37 głosów na Victora, 51 głosów na mnie - spojrzał na mnie i głośno prychnął. - Teraz pojawia się problem, ponieważ jest po 94 głosy na Draco i na Teodora.
- Czemu na nich - prychnęłam pod nosem. To z Victorem totalnie mnie zwaliło z nóg, nie wiem kto w ogóle wpadł na taki pomysł.
- Teraz piszcie albo Dracona albo Teodora i zobaczymy, który z nich zostanie księciem - rzucił Blaise. Tak szczerze to byłam już pewna odpowiedzi, bo przecież on już jest księciem Slytherinu. W końcu znów mogliśmy sprawdzić wyniki. - Uwaga! Oficjalnie księciem dzisiejszej imprezy zostaje Draco!
Tak jak myślałam. Zabini podszedł do stołu obok i wziął do ręki koronę, którą założył na blond czuprynę Malfoya. Dumny uśmiech nie schodził mu z twarzy, a brwiami zabawnie poruszał. Na twarzach uczestników imprezy widziałam zazdrość, lekką złość czy nawet znudzenie. Zazdrość u tych wszystkich dziewczyn obawiała się tak bardzo, że aż mnie to rozśmieszyło.
- Czas na taniec - wypowiedział Blaise. Prawie zakrztusiłam się powietrzem. Nie wiem co spowodowało u mnie taką reakcję, a w szczególności po tych pocałunkach. Teraz Draco był dla mnie jak brat, a mimo to dziwnie się zachowywałam w stosunku do niego.
Wszyscy zrobili miejsce na środku dużej sali, a ja wraz z Malfoyem tam stanęliśmy. W pomieszczeniu rozeszła się muzyka. Taniec się rozpoczął. Wolny, swobodny i spokojny. Już raz tańczyliśmy w tym samym miejscu, ale wtedy było inaczej. Teraz czułam pewnego rodzaju więź jaka nas łączyła chodź nie było to nic poważnego. Takie uczucie mogło mnie spotykać codziennie. Wyczułam się w rytm, a każda chwila dłużej wydawała się przyjemniejsza. Tak bardzo zajęłam się nami, że nie zauważyłam jak wielu innych ślizgonów do nas dołączyło. Nie chciałam przestawać, ale też nie mogliśmy tańczyć w nieskończoność. Na szczęście lub nieszczęście piosenka dobiegła końca, a my zeszliśmy z parkietu.

YOU ARE READING
Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANE
Fanfiction- 𝐷𝑧𝑖𝑒̨𝑘𝑖 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑠𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎𝑚 𝑏𝑎𝑗𝑘𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑙𝑖𝑤𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚. Przygoda nastolatki, które wpadła w sidła miłości i za nic nie mogła się z nich wydostać, a kiedy się poddała i przyswoiła do siebie...