XXVIII

554 19 2
                                    

Minęło kilka dni, a u mnie nic się nie zmieniło. Dziś chciałam spotkać się z Lucasem, bo umówiliśmy się dzień wcześniej. Miałam nadzieję wypytać go trochę o Allison i ogólnie porozmawiać, bo ostatnio nie było zbytnio okazji. Mówiłam mu hej na korytarzu, ale i tak nie była to żadna dłuższa rozmowa.

Siedziałam na łóżku patrząc na stos książek leżących na moim stoliku nocnym. Przyznam, że nie spodziewałam się, że przeczytam wszystkie książki, które ze sobą zabrałam w dwa miesiące. Był to zapas do czerwca.

Założyłam buty i opuściłam puste pomieszczenie. Laura pewnie była w bibliotece, Dafne wyszła gdzieś z siostrą, a Pansy jak zwykle przesiadywała z Malfoyem.

Kiedy byłam już z Lucasem oboje poszliśmy na błonia. Usiedliśmy obok małego, zamarzniętego stawu. Mimo tego, że kończył się luty to nadal wokół nas był śnieg, a temperatura na pewno nie była dodatnia.

Zaczęliśmy rozmawiać. Chłopak opowiadał mi o sylwestrze spędzonym we Francji u rodziny. Ja jakoś niezbyt chciałam się chwalić tym jak siedziałam lekko podpita w domu Malfoya i obudziłam się z nim w łóżku. Brzmiałoby to nie najlepiej.

- Nie twierdzisz, że powinniśmy to zrobić? - Zapytał wtapiając wzrok przed siebie. Nie rozumiałam do końca co ma na myśli. Nagle odwrócił głowę w moją stronę i lekko się uśmiechnął.

Podniósł się, otrzepał spodnie i wyciągnął dłoń w moją stronę. Kiedy na niego patrzałam to przypominał mi tego samego Lucasa co we wrześniu, a jednak całkowicie innego. Wtedy był zwykłym puchonem, który pomógł mi się odnaleźć w Hogwarcie, a teraz chłopkiem, o którym zdecydowanie za dużo myślę.

Złapałam jego rękę, a ten pomógł mi wstać. Kiedy już stałam nasze twarze były zdecydowanie za blisko. Chłopak się uśmiechnął, a ja zaczęłam tonąć w czekoladowych oczach. Uniosłam wyżej kąciki ust, a Lucas cicho zaśmiał się i odsunął się ode mnie.

Nagle ostrożnie wszedł na lód i zaczął powoli się po nim przechadzać. Nic nie mówiłam, a jedynie się przyglądałam jego płynnym ruchom. Później zaczął dość pewnie się tam poruszać. Robił piruety i śmiał się. Jednak ja nadal stałam na śniegu.

Kiedy puchon dostrzegł, że nie planuje do niego dojść sam podszedł do mnie ponownie wystawiając dłoń. Jednakże ja skinęłam zaprzeczająco głową, a on lekko się zawiodł.

- Proszę. - Powiedział z uśmiechem. Nie chciałam tam iść, bo miałam nieciekawe przeżycia z dzieciństwa. Ponownie pomachałam głową, a ten dość dziwnie na mnie spojrzał po czym sam złapał moją rękę i mocno pociągnął na lód.

Nie wiem kiedy, ale stałam na lodzie bardzo niepewnie i bałam się jakkolwiek poruszyć. Mocno ściskałam dłoń chłopaka co chyba wyczuł.

- Boisz się? - Zapytał, a ja patrząc na lód skinęłam potwierdzająco głową. Chwilę staliśmy w ciszy po czym nastolatek wolno odwrócił mnie w swoją stronę, a ja ujrzałam uśmiech na jego twarzy. Złapał moją drugą rękę i zaczął powoli ciągnąć mnie za sobą. - Nie bój się.

Zaczęłam przesuwać wolno stopy po zamrożonym podłożu. Przyznam, że na początku nie było to łatwe, ale później się już oswoiłam. Lucas mnie puścił, a ja już bez jego pomocy zaczęłam jeździć po lodzie.

Wtedy zaczęła się zabawa. Wystarczyła chwila, a ja kręciłam piruety. Co chwilę ktoś z nas się wywracał, śmiał lub robił właśnie piruety. Zabawa była tak zabawna, że nie zapowiadało się by szybko się zakończyła.

Czas mijał, a my nadal cudownie się bawiliśmy. Wtedy też coś zauważyłam. Ja po prostu nadal coś do niego czuję. Nie było to jednorazowe uczucie na kilka dni. Ono zgubiło się gdzieś we mnie i teraz znów powróciło.

- Może już wracajmy. - Powiedział, a ja jedynie się zgodziłam. Zeszliśmy z naszego dotychczasowego lodowiska i kierowaliśmy się w stronę Hogwartu.

Szliśmy przed korytarze w kompletnej ciszy. Tak naprawdę podążałam za puchonem licząc na jego kreatywność. Ja szczerze nie miałam pojęcia gdzie możemy iść zważając na to, że bardzo nie dogaduje się z Malfoyem.

- Co tam kwiatuszku? - Usłyszałam ja jak i Lucas. W tym samym czasie oboje się odwróciliśmy w stronę źródła dźwięku. W tym momencie poczułam jak całe moje ciało odmawia posłuszeństwa. Jednak dość szybko się ogarnęłam.

- Czego chcesz? - Zapytałam srogo. Skrzyżowałam ręce na piersi i przyglądałam się dziewczynie opartej o kamienną ścianę. Wzbudzała we mnie złość i chęć rzucenia w nią jakimś zaklęciem, ale zawsze udawało mi się jakoś powstrzymać.

- Ostatnio nie udało nam się pogadać. - Rzuciła odchodząc od ściany. Podeszła bliżej mnie po czym przyłożyła twarz do mojego ucha. - Nasza mała Sophie znalazła chłopaka? - Powiedziała po czym uśmiechnęła się i spojrzała na zdezorientowanego puchona.

- Zazdrościsz? - Rzekłam kiedy ta znów oparła się o ścianę. Chciałam już zawrócić kiedy usłyszałam kroki. Tak naprawdę mógł to być zwykły uczeń, ale korytarz ten nie był często przez kogokolwiek odwiedzany.

- Cześć kochanie. - Usłyszałam znajomy głos. Bardzo szybko spojrzałam w prawo gdzie szedł chłopak. Zatrzymał się przy dziewczynie po czym ją pocałował, a ja patrzałam na to ze zdziwieniem. Za nic nie mogłam zrozumieć co się właśnie stało. - Znacie się, prawda?

- Jasne. - Powiedziała jeszcze bardziej się uśmiechając. Nie chcąc toczyć z nimi bezsensownej rozmowy złapałam Lucasa za rękę i pociągnęłam za sobą. Po jakimś czasie go puściłam, ale nadal szłam. 

Zatrzymaliśmy się w miejscu gdzie zorientowałam się, że nie wiem gdzie jesteśmy i jak wrócić. Po twarzy chłopaka wywnioskowałam, że doczekuje się wyjaśnień i wcale się nie dziwiłam. 

- Przepraszam za nich. - Rzuciłam bezemocjolanie. Chłopak lekko wykrzywił twarz w grymasie nadal oczekując odpowiedzi.

- Powiesz mi chociaż kto to? - Zapytał. Nie chciałam odpowiadać, nie miałam na to najmniej ochoty. Mimo to musiałam mu powiedzieć, było to nieuniknione.

- Największy wróg i... W sumie nie wiem kto. Kolega? - Powiedziałam dość niepewnie opierając się o jedną ze ścian i zsuwając się do podłogi. Po chwili Lucas zrobił to samo. Siedzieliśmy chwilę w ciszy.

- Ten chłopak. - Nagle się odezwał. Obróciłam głowę w jego stronę i zauważyłam, że chyba lekko się zamyślił. Nie wiedziałam o co chodzi. - Skądś go znam.

Po tych słowach bardzo się zdziwiłam, ale nie komentował tego. Po prostu siedziałam w ciszy patrząc na ścianę naprzeciwko.

***

Wychodziłam właśnie na kolację. Byłam lekko spóźnia, ponieważ robiąc pracę z transmitancji trochę się zasiedziałam.

Przechodziłam przez pokój wspólny. Nie spieszyłam się ani trochę. Później przymierzałam korytarz całkowicie nie zwracając uwagi na cokolwiek co działo się wokół.

Nagle zauważyłam, że rozwiązał mi się but więc schyliłam się i dość szybko go rozwiązałam. W tym momencie już przede mną stał Victor.

- No cześć. - Rzucił. Ignorując to wyminęłam go i szłam dalej. - No odezwij się.

- Po co mam marnować na ciebie czas? - Zapytałam nawet trochę nie zwalniając tempa.

- Chciałem pogadać. - Rzekł łapiąc mnie za nadgarstek. Był ode mnie silniejszy więc mimowolnie się zatrzymałam. Obróciłam się do niego twarzą i zobaczyłam niebieskie tęczówki rzucające się w oczy przy lekkiej ciemności korytarza.

- O czym niby? - Powiedziałam z widoczną ironią. Próbowałam wydostać się z uścisku chłopaka, ale nie udawało mi się to. Ten tylko na mnie patrzył. - Oczami nic nie załatwisz kolego. - Prychnęłam, a po jego twarzy zrozumiałam, że chyba trafiłam w jego punkt.

- To możemy porozmawiać? - Ponownie zapytał, a ja wykręciłam oczami. Lekko poluzował moc uścisku na nadgarstku, ale nadal nie na tyle żebym mogła się uwolnić i odejść. Oczywiście nie chciałam rozmawiać.

- O tym, że umawiasz się z Williams?

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now