- Skądże. - Rzekł dość ironicznie. Spojrzał na mnie, a ja dostrzegłam uśmieszek i granatowe oczy przepełnione satysfakcją. Snape był obrócony do nas tyłem co zwiększało moje pole do popisu. - Ja tylko przyśpieszam działanie naszej pracy.
- Naprawdę? To zamiast gadać bierz się do roboty. - Na gryfonie nie zrobiło to większego wrażenia co zauważył Malfoy, który po chwili znalazł się obok jego ucha i szepnął. - Nie zaczepiaj naszej małej, bezbronnej Sophie.
Słysząc to lekko prychnęłam a ten wrócił na swoje miejsce. Nie wiem skąd to przekonanie, że jestem bezbronna, potrafię komuś przywalić. Z resztą kto jak kto, ale on powinien to wiedzieć, bo kilka razy zdarzyło się, że oberwał, ale to pod wpływem impulsu.
Kiedy Finnigan wrzucił już gałązki lawendy zaczął czegoś szukać, a dokładniej to gałązek waleriany, które na początku lekcji zrzuciłam z ławki. Jak je wreszcie dostrzegł znajdujące się na posadzce i się po nie schylił nie czekałam długo i szybko wlałam kilka kropli śluzu gumochłony. Dzięki temu po chwili z jego kociołka miał wylecieć dym, a on miał dostać minusowe punkty dla Gryffindoru.
Zauważył to chyba blondyn stojący obok, bo parsknął cichym śmiechem, ale szybko go szturchnęłam by nie nabierał podejrzeń i wróciłam do ważenia eliksiru. Nie trwało to długo, bo znałam go już dość dobrze. Ogólnie to lubię tą lekcje mimo tego, że naucza jej Snape.
Nagle po klasie rozszedł się dźwięk wybuchu dochodzący z kociołka gryfona obok. Niestety nie przewidziałam, że stanie się to tak szybko więc nie zdążyłam się odsunąć i byłam cała brudna. Z resztą chłopak też. Na nieszczęście Malfoy był calutki czysty co mnie nie pocieszało.
Severus błyskawicznie odwrócił wzrok od gazety, którą trzymał, na gryfona. Postąpiła tak cała reszta klasy, wszyscy oprócz dziewczyn byli zdziwieni, ale też niektórzy powstrzymywali się od wybuchu nagłego śmiechu.
- Minut 20 punktów za wybuch i dodatkowe minus 10 za ubrudzenie tym koleżanki. - Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na Malfoya, który powstrzymywał się od śmiechu, wyglądałam pewnie jak potwór. Snape się odwrócił, a zawiedziony Finnigan wrócił do sporządzania napoju.
- Nie przewidziałaś, że tak szybko wybuchnie, co? - Zaśmiał się blondyn zwracając tym na siebie moją uwagę i lekko wyprowadzając mnie z równowagi. Uśmiechnęłam się sarkastycznie wpadając na idealny plan.
- Wiesz co? - Spojrzał na mnie unosząc jedną brew, nie był totalnie świadom co się za chwilę stanie. - Jakoś tak mam ochotę przytulić mojego przyjaciela.
Nim się obejrzał już go przytulałam powodując tym, że był brudny. Nie wiem jaką miał minę, ale dużo bym oddała żeby ją zobaczyć. Nie czułam się komfortowo, ale za to satysfakcja jaką wtedy czerpałam sięgała zenitu, nie wiem co myśleli inni, ale mam nadzieję, że nie są tak bardzo chorzy i nie myślą, że jesteśmy razem. Kiedyś kilka osób twierdziło, że chodzę z Zabinim, ale szybko im to wybiłam z głowy.
- Powaliło cię? - Wycedził przez zęby kiedy się od niego odkleiłam. Widziałam złość wymalowaną na twarzy, ale też chęć zemsty. Zauważyłam, że ma jeszcze czyste włosy, ale nie miałam pretekstu by je jakoś ubrudzić więc je jedynie rozczochrałam. - Wróć może do roboty.
- Jasne. - Odpowiedziałam sarkastycznie wracając do robienia eliksiru, jednak nie mogłam sobie wymazać z głowy złości jaka panowała wtedy na jego twarzy, chciał mnie rozszarpać na strzępy.
***
Wracałam właśnie z obiadu do pokoju wspólnego, nadal byłam brudna, ale głód mnie przezwyciężył. Z resztą Malfoya też, bo wyglądaliśmy jakbyśmy brali udział w pierwszej wojnie czarodziejów. Na dodatek siedział między nami Blaise, który chcąc nie chcąc został lekko pobrudzony raz przeze mnie, raz przez blondyna.

YOU ARE READING
Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANE
Fanfiction- 𝐷𝑧𝑖𝑒̨𝑘𝑖 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑠𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎𝑚 𝑏𝑎𝑗𝑘𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑙𝑖𝑤𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚. Przygoda nastolatki, które wpadła w sidła miłości i za nic nie mogła się z nich wydostać, a kiedy się poddała i przyswoiła do siebie...