Balkon nie był za wysoko, ale upadek wydawał się być wieczny. Im bliżej podłoża byłam tym mocniej waliło mi serce.
Kiedy od trawy dzieliły mnie może 2 całe zamknęłam oczy, ale nie poczułam bólu. Wolno je otworzyłam, lewitowałam nad ziemią. Odetchnęłam z ulgą.
Kiedy moja stopa stanęła na ziemi kamień spadł mi z serca.
- Mam niespodziankę - rzucił w moją stronę Arthur. Spojrzałam na Victora, nie wyglądał na zadowolonego.
- Nie wciągaj jej w to - powiedział Victor. Ton miał poważny. Nie do końca rozumiałam co ma na myśli.
- Nie decyduj za nią - rzucił mugol. Uniosłam wyżej brwi nie rozumiejąc chłopaków. Spojrzałam zdezorientowana na blondyna. - Chcesz?
- O co chodzi? - zapytałam. Nie dostawałam odpowiedzi. Nie wiedziałam czy zgadzać się na coś nie wiedząc co to ze sobą niesie, ale ciekawość wzięła górę. - Niech będzie.
- No to idziemy - rzucił wesoło. Victor jednie westchnął. Szliśmy za wesołym blondynem. Pierwszy raz wokół nas panowała taka cisza. Nikt nie miał w planach jej przerywać, ale może to lepiej.
Weszliśmy do jakiegoś pubu. Wyglądał na nieczynny. Victor nadal wyglądał jakby miał za złe przyjacielowi, że tu jesteśmy, może miał. Weszliśmy na zaplecze.
- Witaj - rzucił wesoło Arthur. Siedział przed nim dość otyły facet ubrany cały na czarno. Patrzał na chłopaka spod okularów. - Przyprowadziłem koleżankę.
Blondyn wskazał na mnie. Nie wiedziałam czy podejść, przywitać się, a może stać nieruchomo. Postanowiłam jednak nie ruszać się z miejsca.
- Od czego zaczynamy? - zapytał facet. Kompletnie nie miałam pojęcia o co chodzi. Co miałam zaczynać i o co w tym chodziło. Zaczynałam się bać.
- Daj na początek coś lekkiego - odezwał się wreszcie Victor. Nie rozumiałam czemu nagle przejął głos. Facet prychnął pod nosem.
- Kokaina? Ma zacząć jak ty?
- Niech będzie - rzucił Arthur. Czym była ta "kokaina" i do czego mogła służyć. Domyślałam się, że to pewnie jakiś mugolski wynalazek.
Ja i Victor wyszliśmy przed budynek, a mugol jeszcze został. Chciałam dowiedzieć się co jest grane. Spojrzałam na chłopaka z uniesionymi brwiami i skrzyżowanymi rękoma.
- Popełniłaś duży błąd - rzucił. Czy ten błąd był na tyle poważny, że mogłam sobie tym zepsuć życie? Takie pytania przede wszystkim pojawiły się w mojej głowie. - Nie rób tego.
- Co to w ogóle jest? - zapytałam. Strach wypełniał całe moje ciało. Żeby odmówić chciałam wiedzieć co to jest.
- Środek uzależniający. Cholernie niebezpieczny - powiedział. W tym momencie wyszedł Arthur. Uśmiechał się pod nosem.
- Chodź tu na bok - powiedział. Bałam się, bałam się do niego podejść. Stałam w miejscu, przyglądałam się jego ruchom. Wyjął z kieszeni woreczek. Na parapecie wysypał z niego proszek i uformował w prostą linię. - Śmiało.
- To chyba jednak zły pomysł - rzuciłam. Próbowałam się jeszcze uratować. Nie wiedziałam jakie mogą być tego skutki. Nigdy nie podejrzewałam, że trafię w takie towarzystwo.
- Ty wiesz ile to kosztuje? - powiedział. Słychać było złość w jego głosie. Sama się go wystraszyłam. Chciałam żeby to okazało się pieprzonym koszmarem.
- Oddam ci - odezwał się Victor. Stanął przede mną i spojrzał prosto w oczy blondyna.
- Zdecydowała, że spróbuje to nich chociaż dotrzyma obietnicy - rzucił mugol. Miał rację, a ja miałam tendencje do dotrzymywania obietnic. Wzięłam się w garść i do niego podeszłam. Victor nie dowierzał, pokazywał to na twarzy. - Widzisz.

YOU ARE READING
Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANE
Fanfiction- 𝐷𝑧𝑖𝑒̨𝑘𝑖 𝑡𝑜𝑏𝑖𝑒 𝑠𝑡𝑤𝑜𝑟𝑧𝑦ł𝑎𝑚 𝑏𝑎𝑗𝑘𝑒̨ 𝑧𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒̨𝑠́𝑙𝑖𝑤𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚. Przygoda nastolatki, które wpadła w sidła miłości i za nic nie mogła się z nich wydostać, a kiedy się poddała i przyswoiła do siebie...