LXXVII

285 14 2
                                    

Teraz oboje siedzieliśmy cicho nie patrząc nawet na siebie. Stres nie znikał, a ja sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jak zwykle bawiłam się dłońmi i zagryzałam policzki od środka. Ku mojemu zdziwieniu nagle poczułam jego chłodną dłoń na twarzy. Złapał mnie za brodę i skierował moją twarz w stronę swojej. Widziałam, że on też był spięty. 

Nagle - chociaż wolnym ruchem - przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Odwzajemniłam pocałunek. Czułam się spełniona, że w końcu osiągnęłam to co chciałam osiągnąć. Jego usta smakowały satysfakcją. 

Ten pocałunek był jednym z najkrótszych jakie wspólnie przeżyliśmy. Draco wolno odsunął się ode mnie. Zauważyłam jak na jego twarz wkrada się mały uśmieszek. 

- To była twoja odpowiedź? - zaśmiałam się. Chłopak również prychnął pod nosem i skinął lekko głową. - Jesteśmy razem? 

Tym razem zapytałam z lekką niepewnością co do tego. Nie wiedziałam czy na pewno tak to miało wyglądać. 

- Najwyraźniej tak. 

- Możemy zostawić to dla nas? - zapytałam. Czułam się już o wiele lepiej. Stres odszedł, a ja mogłam w spokoju oddychać. 

- Jak wolisz. 

***

Każdy następny dzień był dla mnie cudowny. Czułam się lżej i lepiej. Przesypiałam spokojnie noce nie zadręczając się myślami o Draco. Oprócz nas - oraz Laury i Blaise'a - nikt nie wiedział, że jesteśmy razem. Wśród innych graliśmy tych samych, nie przepadających za sobą ślizgonów. Nadal spotykaliśmy się na wieży i nic się prawie nie zmieniło. 

Związek z Malfoyem nie był taki jak z Victorem. Przy Victorze czułam, że nadal udajemy i wcale nic do siebie nie czujemy w środku tylko sobie tak wmawiamy, a przy Draco wręcz przeciwnie. Mimo tylu lat nienawiści zawsze coś musiało we mnie drzemać. Nie sądziłam, że kiedykolwiek się obudzi, a jednak. 

- Witam, witam - rzucił Blaise dosiadając się do mnie na śniadaniu. Przerwał mi w głębokim wpatrywaniu się w Ellie z Alexem. Cieszyłam się jej szczęściem choć wydawało mi się, że chłopak zachowuje się w stosunku do niej inaczej. - Coś się tam dzieje?

- Nie, nie - rzuciłam szybko jakby wybudzając się z transu. Napiłam się soku i uśmiechnęłam do Blaise'a. - Ohh, dziś zaczynamy obroną przed czarną magią. 

- Też mnie cieszy ten fakt - powiedział ironicznie chłopak. Snape jest nadal tym samym, okropnym Snapem mimo, że w końcu jest na swoim wymarzonym stanowisku. Może po prostu ten facet taki jest. 

- Zapomniałam zabrać referatu - mruknęłam niezadowolona. - Widzimy się na lekcji - powiedziałam i odeszłam od stołu. Smętnie przechodziłam przez dość opustoszałe korytarze. Większość uczniów aktualnie siedziało w Wielkiej Sali jedząc śniadanie. 

Nucąc coś pod nosem poczułam czyiś wzrok. Mimo tego nadal spokojnie szłam w stronę lochów. Nagle ktoś popchnął mnie na ścianę i już po chwili wiedziałam kto to. Mocny zapach perfum dostający się do moich nozdrzy, zimne dłonie na mojej talii i wolny oddech - Draco. 

- Nie musisz mnie tak straszyć - zaśmiałam się całując go. Nigdy nie sądziłam, że Malfoy może być tak romantyczny. 

- Skąd wiesz, że to ja? - prychnął. Uśmiechnęłam się lekko i zbliżyłam usta do jego ucha. 

- Czuć cię z daleka - odpowiedziałam. Znów się cicho zaśmiałam i wyminęłam chłopaka. 

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now