XXXIX

439 18 3
                                    

Dziewczyna nadal płacząc wtulała się w poduszkę. Nikomu nie chciała powiedzieć co się stało. Oczywiście każdy wiedział, że pewnie chodzi o Malfoya. Co znów mógł jej zrobić ten gnojek?

- Spokojnie - powiedziałam. Czekałam aż trochę się uspokoi żeby dowiedzieć się co wydarzyło się gdy nie było jej z nami. Każdego to interesowało.

Po 5 minutach dziewczyna nieco się uspokoiła i mogliśmy spokojnie porozmawiać.

- No, bo wiecie, że ja i Draco byliśmy razem? - westchnęła. Wielu z nas się zdziwiło, bo Malfoy zawsze trzymał się od niej z daleka, ale też wszyscy to podejrzewali. - To był jebany zakład.

Po tych słowach zrobiło mi się jej żal, ale od razu ciśnienie mi podskoczyło. Nie wierzyłam jak mógł ją tak skrzywdzić, znowu ją tak skrzywdzić. Po balu mu to wybaczyłam, ale teraz nie miał już ratunku.

- Jaki debil - mruknął pod nosem Blaise. Co jak co, ale gdy blondyn źle się zachowuje to nawet Zabini mu to wypomina.

Rozglądałam się po pokoju wspólnym szukając wzrokiem Victora, który nagle gdzieś zniknął. Jeszcze chwilę temu siedział na fotelu, a teraz tak nagle go nie ma.

Nie wiedziałam czemu zniknął, ale nie chciałam się tym teraz przejmować. Ważniejsza była Pansy ze swoim złamanym sercem.

Obejmowałam ją i pocieszałam z resztą osób. Każdy w tym momencie wyzywał Malfoya, ale gdyby ten był gdzieś w pobliżu nikt nie odezwał by się słówkiem. Większość z nich się go boi.

Nagle poczułam przypływ energii, siły. Podniosłam się i opuściłam pokój wspólny. Szłam w to jedno miejsce, do tej jednej sali. Chciałam jak najszybciej się tam znaleźć.

Minęła dosłownie chwila, a ja stałam już przed salą. Upewniłam się, że mam różdżkę i bez pukania wparowałam do pomieszczenia. Oczywiście była tam osoba, której szukałam, ale nie sama. Była w pewnym równie interesującym towarzystwie, o co mogło się rozchodzić?

- Czego tu chcesz? - warknął jeden. Ich rozmowa nie wyglądała na zwykłe pogaduszki. Oboje byli cali zdenerwowani. Nie wiedziałam czy na pewno dałabym radę gdybym ich sprowokowała.

- Doskonale wiesz - odpowiedziałam. Skrzyżowałam ręce na piersi i patrzałam na nich. - Co ty tu w ogóle robisz?

- Właśnie - mruknął. Znów odezwała się ta sama osoba, znów nie pytana o nic. Też byłam wkurzona, tak jak oni. - Czemu nie mówisz dziewczynie gdzie chodzisz?

- Zamknij się - warknęłam na niego. Ten prychnął, a ja znów spojrzałam z wyrzutami na Victora. Znając ich przeszłość wiedziałam, że bez rękoczynów się tu nie skończyło.

- Wyjaśniałem z kolegą pewną sytuację - odpowiedział. Uniósł wyżej brwi i odwrócił się w stronę Malfoya. Oczywiście u blondyna na twarzy był ten sam, znajomy, chytry uśmiech.

- Teraz moja kolej - rzuciłam. Oboje na mnie popatrzeli mocno zdziwieni. Nie rozumiałam czemu, ale jakoś przestało mnie to obchodzić. - No już. Żegnam.

Victor nie sprzeciwiał się, bez zbędnego gadania po prostu opuścił salę. Malfoy jak zwykle się szczerzył. Wolno do niego podeszłam.

- Dlaczego jesteś takim chujem? - zapytałam. Zaczęłam spokojnie, ale wszystko miało się rozkręcić. Blondyn jedynie prychnął. - Zrobiłeś ją i to nie pierwszy raz.

Po tym gdy ślizgon się zaśmiał nie opanowałam się. Przywaliłam mu w twarz z liścia. Szybko złapał się za czerwony policzek, a ja za nieco obolałą dłoń.

- Gdyby nie fakt, że jesteś dziewczyną to byś nie żyła - warknął. Może bycie kobietą miało jakieś plusy. Lekko się uśmiechnęłam. Odwróciłam się na pięcie i wolno odeszłam. Jednak chwilę przed zamknięciem drzwi doszło do moich uszu jeszcze jedno zdanie. - Pieprz się.

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now