LII

374 14 7
                                    

Atmosfera przez resztę kolacji była dość napięta mimo, że staraliśmy się ją rozluźnić. Wszystko przez temat nowego domu. Na szczęście już kończyliśmy i mogliśmy rozdać prezenty co na pewno rozluźni atmosferę. 

Szybkim krokiem pobiegłam do siebie i wzięłam trzy średniej wielkości pakunki. Wolno zeszłam na dół razem z Daisy. Usiadłam na kanapie. Zaczęliśmy podawać sobie prezenty.

Dostałam prezenty, ale na razie ich nie otwierałam. Z niecierpliwością czekałam aż inni otworzą te ode mnie. Kiedy już to się stało widziałam szczere uśmiechy przez co mogłam cicho odetchnąć.

Nagle ojciec się podniósł i zszedł do piwnicy. Nikt nie wiedział o co chodzi, ale po chwili przybiegły do nas dwa małe pieski. Zaczęły się do nas przytulać i bawić.

- Prezent od mamy - rzucił do Ellie. Dziewczyna uśmiechnęła się, a oczy jej się zaszkliły. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. - Chodźcie - powiedział w naszą stronę. Wstaliśmy i pokierowaliśmy się za nim. Zatrzymał się w kuchni i spojrzał na nas poważnie. Podał mi mały pakunek, a drugi trochę większy dostał Jacob. - Jesteście na tyle dojrzali, że powinniście zrozumieć co to.

Nie otwieraliśmy tego. Wszyscy wróciliśmy na dywan. Bardzo ciekawiło mnie co kryje pakunek, ale postanowiłam otworzyć go sama. Na razie bawiliśmy się z psami.

***

- Właściwie czemu dałeś nam to dopiero teraz? - zapytała Ellie. Siedzieliśmy przy stole pijąc gorącą czekoladę. Tata nie wyglądał na zadowolonego tym tematem, ale wiedział, że w końcu będzie musiał go z nami poruszyć.

- Mama przed śmiercią kazała mi żebym dał wam te prezenty kiedy będziemy wszyscy razem - rzucił. Wszyscy zrozumieliśmy. Nadal zżerała mnie ciekawość, a pudełko leżało bardzo blisko. Niestety musiałam się powstrzymać. - Tylko nie rozumiem czemu dała jedno pudełko bez podpisu.

Między nami zapanowała cisza. Analizowałam co powiedział mężczyzna chwilę temu. Mama miała urodzić czwórkę dzieci, może jeden z prezentów miała dać temu dziecku, ale nie zdążyło się urodzić. Takich myśli miałam mnóstwo.

Skończyliśmy pić napój i każdy wrócił do siebie. Usiadłam przy biurku bawiąc się w ręce pudełeczkiem. Mimo, że bardzo chciałam zobaczyć co tam się kryje to odczuwałam lekki niepokój. Nagle na biurko wskoczyła Daisy.

- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytałam. Spojrzałam na kotkę, a ta wyglądała na zaciekawioną wstążką, którą owinięty był pakunek. - Chyba zaczyna mi odbijać skoro z tobą rozmawiam.

Wolno odsunęłam niebieską wstążeczkę i dałam kotowi do zabawy. Następnie podniosłam wieczko. Moim oczom ukazał się naszyjnik. Wisiało na nim małe kółeczko. Lekko ścisnęłam je w dłoni, a ono się otworzyło. W środku nic nie było. Jedynie ścianki do wewnątrz były niebieskie.

Zamknęłam zawieszkę i odłożyłam wisiorek. Nie do końca rozumiałam o co z nim chodzi. Zamyślona poszłam do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Nie miałam już ochoty zastanawiać się dziś o co chodzi z tym naszyjnikiem.

***

Minęło kilka dni. Już niedługo sylwester, który spędzę w domu z Ellie i Jacobem. Tata na całe dnie znika. Praca i ogarnięcie nowego domu zajmuje mu dużo czasu. Ja przede wszystkim spędzam czas z Ellie i jej pieskami.

Zaczęłam też ostatnio trochę tańczyć. Odkąd byłam w piwnicy po choinkę schodzę tam codziennie gdzie tańczę, bo jest tam wystarczająco dużo miejsca. W Hogwarcie zdarzyło mi się czasem tańczyć w pustym dormitorium i nic poza tym.

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now