LXIII

319 12 9
                                    

- Nie za szybko? - zapytałam. Nie jestem ekspertem w sprawach miłosnych, ale zawsze wydawało mi się, że na pierwszej randce są tylko rozmowy, lepsze poznawanie się i takiego typu rzeczy.

- Nie wiem - rzuciła wzruszając ramionami. Podniosła się z łóżka i poprawiła włosy. - Teraz naprawdę jestem zmęczona.

- Dobranoc - powiedziałam. Ellie odpowiedziała w ten sam sposób i wyszła.

***

Zostały dwa dni. Jeszcze dwa dni, a moje życie zmieni się na zawsze. Nie wiem co będzie później, co po śmierci Harrego, którą przewiduję, jak bardzo zmieni się świat kiedy Voldemort będzie nim rządził. Nie wiem co stanie się z moimi przyjaciółmi, rodziną, co ze szkołą i moją przyszłą pracą.

Pakowałam resztę ubrań. Dziś deportujemy się do Malfoy Manor i tam zostajemy do wyjazdu do Hogwartu. Bałam się następnych trzech dni, ale wiedziałam, że nie ma już odwrotu i muszę się z tym pogodzić. Jedyną moją nadzieją było, że w Hogwarcie będzie lepiej. 

Skończyłam się pakować. Wyczerpana położyłam się na łóżku wtulając się w Daisy. Czułam jak stopniowo zaczynam się bać tego co będzie i jak będzie wyglądać. Myślę, że nawet przyjaciele mi w tej sytuacji nie pomogą. 

Zeszłam na dół. Wszyscy byli już gotowi. Spojrzałam na Ellie - strach w oczach, stres, który pokazała przez przegryzanie dolnej wargi i niechęć - później zwróciłam się w stronę Jacoba - zgrywał twardego, ale wyczuwałam od niego lęk i niepokój. 

Deportowaliśmy się. Pospiesznym krokiem ruszyliśmy w stronę ciemnego i lekko strasznego Malfoy Manor. Mocniej przycisnęłam do siebie kota i weszłam do środka. Początkowo wszystko było jak zawsze. Pustka, cisza i spokój, ale po chwili się to zmieniło. 

- Już jesteście - powiedziała Narcyza. Moment później pojawiła się obok jej siostra ze swoim okropnym, szaleńczym uśmiechem. Przełknęłam nerwowo ślinę i przysunęłam się bliżej brata. Po naszym ostatnim spotkaniu nie czułam się przy niej bezpiecznie. - Draco! - zawołała. Po chwili był przy niej blondyn. - Pokaż Jacobowi, Ellie i Sophie ich pokoje.

- Dobrze - powiedział. Spojrzał na nas, a my poszliśmy za nim. Szerokim łukiem wyminęłam Belle i szłam dalej. W ciszy kierowaliśmy się po długich schodach na górę. Zakręciliśmy w jeden z korytarzy, a po chwili Malfoy pokazał nam trzy pokoje. - Wybierzcie sobie.

- Hej - usłyszałam. Odwróciłam się i na końcu ciemnego korytarza zauważyłam Blaise'a. Podbiegł do mnie, a ja go mocno przytuliłam. Cieszyłam się, że tu jest. 

- Muszę wam coś powiedzieć - powiedział Draco. Spojrzał na moje rodzeństwo tak aby przekazać im, że sprawa ich nie dotyczy. Zwróciłam się w stronę Zabiniego, on też nie wiedział o co chodzi blondynowi. Poszliśmy do jego pokoju. - Trochę się zmieniło.

- Co? - zapytałam. Jest możliwe, że nie muszę przyjmować mrocznego znaku? Tak szczerze w to nie wierzyłam, ale zawsze warto mieć nadzieję. Blondyn usiadł na łóżku podpierając się rękoma o kolana.

- Voldemort zrezygnował z wielu osób - zaczął. Początkowo zrozumiałam to jako, że Czarny Pan zabił dużą ilość śmierciożerców, ale po chwili zdałam sobie sprawę, ze to chodzi o nas. - Połowa ślizgonów jednak nie przyjmuje znaku. 

- Kto przyjmuje? - zapytał Blaise. Malfoy nerwowo się podniósł i zaczął chodzić po pomieszczeniu w kółko. Wydawało mi się, że się zastanawiał czy może nam to powiedzieć. 

Miłość nie zna granic |Draco Malfoy| PRZERWANEWhere stories live. Discover now