Na miejscu czekał już Parker. Cudem powstrzymałam się od wymówienia jego imienia.
-Co jest? - Spytałam przyglądając się mu ten patrzył za mnie obróciłam się widząc kilku fotografów - Zwijamy się - Ten kiwnął głową a po chwili byłam już w ciemnym zaułku Parker pomógł mi wejść na dach gdzie usadowiliśmy się na krawędzi.
-Przepraszam za Ned'a odbiło mu i spokojnie nie powie nikomu
-Mam nadzieję, postanowiłam po urodzinach powiedzieć Sofie prawdę nie mogę przed nią tego ukrywać prędzej czy później się dowie
Zapadła między nami dziwną cisza czułam się niezręcznie w jego towarzystwie.
Nagle coś zaczęło pikać na moim nadgarstku dostrzegłam mały skurzany pasek gdy go dotknęłam wyświetliła mi się mini mapa z pulsującym czerwonym punktem. Wstałam kierując się na ulicę gdzie znajdowała się kropka był na niej bank.
Weszłam do środka widząc jak ludzie kulą się pod ścianami. Dotarło do mnie o co chodzi kropka wskazywała cel dla mnie czyli prawdopodobnie napad.
-Kto to? - Usłyszałam szepty ludzi
Ruszyłam szybkim krokiem w głąb pomieszczenia dostrzegłam grupę mężczyzn w czarnych kominiarkach.
-Stój - Odezwał się jeden z nich celując we mnie bronią
-Ej, spokojnie - Odezwałam się robiąc kilka kroków w przód jeden z nich do mnie strzelił i gdyby nie mój refleks zamiast ściany oberwała bym ja.
Ruszyłam biegiem w wir walki to była moja pierwsza poważna misia. Niby zwykły napad ale dla mnie było to wyzwanie. Pięciu dorosłych mężczyzn kontra ja mała drobna dziewczyna. Gdy trzech z nich leżało na podłodze do środka wpadł człowiek w metalowej zbroi.
-Co jest? - Szepnęłam a przez nieuwagę dostałam w twarz od jednego z przestępców oddałam mu z taką siłą, że wyleciał z lokalu kolejnego poddusiłam.
Stałam przed metalową postacią, obok mnie wyczułam ruch obróciłam się widząc pajączka.
-Kto to? - Spytałam patrząc na niego
-Niemożliwe-Powiedział zaskoczony, spojrzałam na postać wyglądała jak ogromny ptak z metalu.
-Widzę, że moja córka wybiła sobie ciebie z głowy - Zaczął - A ty znalazłeś sobie... - Nie dałam mu skończyć w moich dłoniach strzeliły iskry przez co wpadł na ścianę.
Podbiegałam tam zrywając z jego twarzy maskę. Zobaczyłam starszego człowieka jedno skrzydło przecięło by mnie na pół gdybym nie odskoczyła w bok.
-Koniec tej zabawy - Zaczęłam wkurzona czarami wyrwałam mu skrzydła odrzucając je na bok. Wyciągnęłam faceta ze zbroi łapiąc za kark - Słuchaj przegrałeś pogódź się z tym
-Uważaj! - Obróciłam się widząc jak skrzydła lecą w moją stronę zamknęłam oczy a po kilku sekundach stałam z mężczyzną przy innych bandziorach którzy byli zawiązani pajęczyną.
Uderzyłam faceta w twarz z taką siłą, że ten stracił przytomność obok pojawił się pająk a za szklanymi szybami dostrzegłam policję.
-Zajmę się nim - Odparł
-Wyprowadzę ludzi - Zaczęłam podchodząc do skulonych ofiar - Niech wszyscy wyjdą na zewnątrz-Dwa razy nie musiałam powtarzać tłum wyszedł a ja spojrzałam na pająka.
Do środka weszła policja ten obiło mnie w pasie, a po kilku minutach staliśmy już na dachu.
-Oszalałaś? - Spytał podnosząc głos
-O co ci chodzi?! - Spytałam przyglądając mu się
-Poszłaś tam sama bez słowa...
-To akurat fakt - Zaczęłam lekko wybita z tropu-Ale dała bym radę sama - Upierałam się będąc pewna, że chłopak patrzy na mnie zdenerwowany.
-Ten cholerny orzeł był niebezpieczny! - Powiedział podniesionym głosem - Prawie przeciął cię na pół a ty mi mówisz, że dała byś radę sama?!
-Nie przeciął i tak dała bym radę sama! - Warknęłam - A tak dla twojej wiadomości jestem już duża i radzę sobie sama więc nie rób mi kazań pajacu w czerwonych rajtuzach.
Po tych słowach zamknęłam oczy teleportując się do domu. Wzięłam prysznic po czym położyłam się spać.
CZYTASZ
Obca
FanfictionMieszkała z matką w Nowym Jorku. Od roku szukała bazy Avengers. Przez co wracała wieczorami do domu tłumaczyła się wtedy, że musiała się przejść i pomyśleć. Nie chciała żeby matka dowiedziała się o jej poszukiwaniach. A szczególnie o tym co odkryła...