71.

173 11 0
                                    

Perspektywa Tony'ego Starka

-Działa to?-Spytałem włączając hełm –Hej panno Potts, no więc-Oparłem się o ścianę wzdychając zmęczony-Jeśli znajdziesz to nagranie może nie wrzucaj go do Internetu bo to będzie okropnie ckliwe. Z resztą nie wiem czy to zobaczysz, nawet nie wiem czy żyjesz boże mam nadzieje, że tak -Wziąłem głębszy oddech- Dziś dzień 21 nie 22 gdyby nie egzystencjalna groza którą odczuwam wpatrując się w otchłań kosmosu powiedział bym, że czuje się nieco lepiej.  Infekcje udało się zastopować dzięki tej tam jagódce, A polubiła byś ją pragmatyczna do bólu i tylko o ociupinkę sadystyczna. Ogniwa napędowe pękły w czasie bitwy ale odwróciliśmy ładunek jądrowy zyskując jakieś 48 godzin lotu ciut za mało jak się okazuje. Mamy tysiąc lat świetlnych do najbliższego spożywczaka , tlen skończy się jutro rano i po temacie. –Zrobiłem krótką pałę rozmyślając się – Pepper wiem, że miało być bez niespodzianek ale miałem nadzieje ,że jeszcze ten jeden raz jakoś się wywinę a wygląda, że no sama wiesz jak wygląda-Westchnąłem zmęczony-Nie opłakuj mnie, jasne pogrąż się w depresji na parę tygodni a potem spróbuj jakoś żyć dalej. Muszę się chyba położyć na chwile bo już ledwo widzę. Wiedz jedno kiedy zacznę odpływać to nawet nie będzie bolało po prostu zasnę tyle, że na dobre i będę śnić o tobie tak jak zawsze –Po tych słowach wyłączyłem hełm kładąc się ma podłodze i zasypiając.

********

Coś raziło mnie w oczy otworzyłem powieki widząc blond włosom kobietę. Podniosła ona statek kierując go na ziemi. Gdy wylądowaliśmy wyszedłem z pomocą jagódki praktycznie od razu podbiegł do mnie Steven 

-Był za silny - Zacząłem 

-Nie tylko dla ciebie - Wtrącił się kapitan prowadząc mnie, zatrzymałem się

-Czekaj, czekaj młody nie żyje - Powiedziałem załamany 

-Tony ofiar jest...-Zaczął kapitan ale mu przerwałem

-Tak ale czy, Boże - Powiedziałem widząc moją narzeczoną 

-To naprawdę ty? - Spytała obejmując mnie - To naprawdę ty - Dałem jej buzi w policzek zerkając na kapitana 

-Nox też przepadła - Mówiąc to objąłem blondyna któremu po policzku spłynęła łza 


********

-Od ataku na ziemię minęły 23 dni-Odparł poważanie James

-Światowe rządy są w rozsypce gdzie tylko się da robi się spisy ludności i wszystko wskazuje na to, że Thanos zrobił dokładnie to co zapowiedział zgładził pięćdziesiąt procent  wszystkich żywych istot w kosmosie - Powiedziała załamana czarna wdowa 

-I gdzie jest teraz hmm? - Spytałem 

-Tego nie wiemy, po prostu przeszedł przez portal i zniknął- Odparł Rogers

-A ten co odstawia-Wskazałem na przybitego Thor'a 

-Załamkę odstawia uważa, że zwiódł no i w sumie słusznie uważa, ale tak jakby nie on jeden co nie? - Zaczął gadający szop 

-Przysięgam aż do tej chwili brałem cię za pluszowego niedźwiadka - Odpowiedziałem szczerze 

-Może i słusznie - odpowiedział 

-Szukamy Thanos'a bez przerwy od trzech tygodni - Zaczął kapitan - Mamy sondy kosmiczne i satelity i nadal nic Tony ty z nim walczyłeś 

-Tak słyszałeś? - spytałem sarkastycznie - Jak tam walka nie przygrzmocił mi w zęby planetą a ten trzeciorzędny kuglarz poddał się walkowerem, tak to wyglądało nie było walki -Westchnąłem podjeżdżając na wózku do stołu -Jest niepokonany tylko jedna osoba byłą w stanie go powstrzymać ale zniknęła wiesz o kim mowa prawda Steve?-Zacząłem a ten wrócił do tematu tytana

-Dał ci jakieś wskazówki? Jakieś współrzędne cokolwiek? - Spytał kapitan 

-Pff- Odpowiedziałem salutując - Ja to przewidziałem kilka lat temu miałem taką wizję ale ją olałem myślałem, że to sen 

-Tony musisz się skupić proszę-kontynuował kapitan 

-Ja też cię prosiłem pamiętasz? Prosiłem czas przeszły więc nie mów mi co ja musze już za późno straty sorry, wiesz co muszę? - Powiedziałem zdenerwowany trącając szklaną popielniczkę ze stołu - Się ogolić, muszę -Wstałem z wózka odczepiając się od kroplówki-I chyba pamiętam jak mówiłem o właśnie...

-Tony tony tony - Zaczął uspokajająco James 

-Dosadnie i w prostych słowach, że trzeba by otoczyć całą te planetę pancerzem, pamiętasz taką rozmowę? Nie ważne czy to gwałci naszą bezcenną wolność czy nie tego nam było trzeba - Kontynuowałem 

 -Ten plan nie wypalił prawa? - Zaczął kapitan 

-Powiedziałem przegramy ty mi na to przynajmniej przegramy razem no i wiesz co się stało przegraliśmy a ciebie tam nie było za to była tam twoja córka która znowu odeszła - Westchnąłem zły - Nasza specjalność nie mądry Avenger po szkodzie, no właśnie

-Tony - Próbował mnie uspokoić James

-No właśnie avenger jesteśmy avengers'i a nie Prewentersi - Mówiąc to spojrzałem na trzymającego mnie Rhodes'a   

-Okey - Odpowiedział 

 -Tak? - Spytałem 

-Wiemy co myślisz a teraz siadaj zgoda - Odparł czarnoskóry patrząc na mnie jak na dziecko 

-Nie wiesz co myślę? - Zacząłem 

-Tony posiądź ten tyłek -Kontynuował Rhodey

-Myślę, że ona jest super - Mówiąc to wskazałem na blondynkę - Jest nam potrzebna to świeża krew a my to banda staruchów nie ma nic dla ciebie kolego -Mówiąc to podeszłe do Steven'a - Żadnych współrzędnych, żadnych wskazówek, żadnych porad żadnych opcji zero nic nie ma, nie ufam ci kłamco - Wyrwałem ustrojstwo z klatki piersiowej dając je Rogers'owi - Masz weź to załóż to sobie jak go znajdziesz i się schowaj chyba, że masz na tyle odwagi co Dove - Mówiąc to opadłem na kolana

-Tony- Zaczął kapitan 

-Nic mi nie jest -Odpowiedziałem krótko - Zostaw- Po czym opadłem mdlejąc

ObcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz