PIĘĆ LAT PÓŹNIEJ
Perspektywa Steven'a Rogers'a
Od kilku lat prowadzę koło na którym spotykam się z niewielką grupą ludzi jako wsparcie. By pomóc im ruszyć dalej po tragedii która spotkała nas wszystkich. Jeden z mężczyzn opowiedział nam o tym, że był na randce która zakończyła się płaczem. Z powodu sytuacji panującej aktualnie, w skrócie żałoby jednak jutro idą na kolejną to krok na przód.
-Brawo i to jest to te małe odważne kroki które stawiamy próbujemy się jakoś pozbierać, znaleźć nowy cel.-Westchnąłem - Pięć lat temu dowiedziałem się, że mam córkę kłóciliśmy się o różne rzeczy jednak gdy zniknęła coś we mnie pękło. Poszukiwaliśmy jej lecz po miesiącu nagle się pojawiła mówiąc, że wszystko jest dobrze, nie zdążyliśmy porozmawiać a ta rozpłynęła się w powietrzu. Jest mi z tym ciężko ale trzeba jakoś żyć dalej świat jest w naszych rękach, tych którzy przeżyli i musimy coś z nim zrobić. Bo jeśli nie to Thanos mógł również zabić i nas –Po tych słowach zakończyłem zebranie ruszając do bazy by spotkać się z Czarną wdową
********
Perspektywa Natashy Romanoff
Skończyłam zebranie ustalając z James'em, że pomoże mi znaleźć Barton'a. Gdy jego hologram zniknął wzięłam gryz kanapki z masłem orzechowym, po czym po prostu się rozpłakałam to wszystko mnie przytłaczało ta bezsilność.
-Coś bym ci ugotował ale chyba i bez tego masz już dość –Zaczął kapitan a ja otarłam łzy, wciąż się zastanawiam jak on daje radę. Zmarła mu córka a jego byłą wyjechała do rodziny chociaż niedługo miała się zjawić w Nowym Jorku.
-Wpadłeś zrobić pranie?-Spytałam patrząc na niego
-I pogadać z kumpelą –Dodał
-Jak widzisz u kumpeli w porządku –Odpowiedziałam krótko
-Widziałem dzisiaj wieloryby jak przejeżdżałem przez most-Powiedział zamyślony
-W rzece Hudson?-Dopytałam zaskoczona
-Mniej statków czystsza woda-Zaczął Steve
-Jeśli mi tutaj teraz walniesz gadkę o jasnych stronach i takich tam oberwiesz w głowę kanapką z masłem orzechowym- Ostrzegłam go
-Przyzwyczajenie-Ten usiadł naprzeciw mnie – Ciągle wszystkim powtarzam, że trzeba jakoś żyć iść dalej niektórzy mogą ale nie my-Powiedziała przybity
-Kto miał by to robić jakby nie ja?
-Może już w ogóle czas odpuścić – Zaczął załamany Rogers
-Kiedyś nie miałam niczego potem znalazłam to te robotę, te rodzinę i nagle było mi,-Na chwile się zamyśliłam- Stałam się przez to trochę lepsza a teraz chociaż oni odeszli ja nadal staram być się lepsza- Wyjaśniłam
-Oboje powinniśmy znów zacząć żyć –Kontynuował kapitan
-Ty pierwszy-Zaczęłam
Naszą rozmowę przerwał nam komunikat o pojawieniu się Ant-Man'a. Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni po czym wpuściliśmy go do środka. Wyjaśniając mu co się stało, ten chodził w kółko aż zaczął gadać.
-Więc pięć lat temu przed Thanos'em znalazłem się w tym czasie w wymiarze kwantowym tak jakby w takim mikroskopijnym wszechświecie. Żeby się tam dostać trzeba być bardzo tycim, Hope jest moją znaczy była moja, miała mnie stamtąd wyciągnąć ale Thanos się zjawił a ja utknąłem w środku.-Wyjaśnił
CZYTASZ
Obca
FanficMieszkała z matką w Nowym Jorku. Od roku szukała bazy Avengers. Przez co wracała wieczorami do domu tłumaczyła się wtedy, że musiała się przejść i pomyśleć. Nie chciała żeby matka dowiedziała się o jej poszukiwaniach. A szczególnie o tym co odkryła...