Perspektywa Steven'a Rogers'a
Od rana Bruce kombinuje z podróżami w czasie i nic. Scott zmienił się w dziecko potem w starszaka następnie w niemowlę po czym wrócił jako on sam. Załamany nie udaną próbą wyszedłem się przewietrzyć przed budynek. Zauważyłem rozpędzony czarny samochód pędzący po drodze po chwili stał on przede mną. Szyba poszła w dół a ja zauważyłem Starka.
-Cos taki skwaszony?-Spytał-Niech zgadnę zmienił się w niemowlę?
-I parę innych rzeczy, co ty tu robisz?
-Zamiast przenieść Lang'a w czasie prawdopodobnie przenieśliście czas przez Lang'a cholernie niebezpieczny paradoks szkoda, że nikt was nie ostrzegł-Powiedział sarkastycznie
-Oprócz ciebie-Dodałem zmęczony
-O serio? no to chwała bogu, że tu jestem poza tym patrz co mam-Wystawił rękę pokazując jakiś badziew -Prawdziwy działający Gps czasowy , gałązka oliwna, okazuje się że niezgoda rujnuje nie znoszę tego
-Ja też –Odpowiedziałem szczerze
-Mamy szanse odzyskać kamienie ale muszę ci powiedzieć jakbym to widział ożywić tych którzy zginęli oby tak, nie stracić tych którzy przeżyli za wszelką cenę i może nie dać się zabić było by miło –Wystawiłem w jego kierunku dłoń
-Umowa stoi –Ten ją uścisnął
Po tym razem z Tony'm zaczęliśmy zbierać ekipę Nat pojechała odszukać Clint'a a Bruce razem z Rocket'em ruszyli do Norwegii po Thora.
*******
Perspektywa Steven'a Rogers'a
Gdy próba podróży w czasie Barton'a się powiodła zebraliśmy się w salonie na zebraniu.
-Dobra wiemy już jak, teraz trzeba wymyślić kiedy uderzyć i gdzie-Zacząłem- Prawie każdy w tym gronie miał kiedyś styczność z co najmniej jednym kamieniem nieskończoności
-Albo wyrażając się precyzyjniej - Wciął się Tony - Został niemal zabity przez jeden z Kamieni nieskończoności
-Ja nie - Odpowiedział Lang - Ja nawet nie wiem o czym wy do cholerny gadacie
-Tak czy siak cząsteczek pyma wystarczy nam tylko na jeden skok dla każdego a kamienie pojawiały się w wielu miejscach na przestrzeni dziejów - Wyjaśnił Banner
-Naszych dziejów-Dodał Stark - Tak, że nie ma wiele dogodnych momentów żeby je zgarnąć no
-Czyli musimy precyzyjnie uderzyć - Zaczął Clint
-Zgadza się - Zawtórował mu Tony
-Dobra zacznijmy od Eteru Thor co o nim wiesz? - Zapytałem patrząc na siedzącego w fotelu blondyna
-Czy on zasnął? - Spytała Nat przyglądając się Bogu
-Nie nie, chyba mu się zmarło - Zaczął James
Thor wstał stając przy tablicy
-Od czego zacząć - Mówiąc to zdjął przeciwsłoneczne okulary...
********
Perspektywa Dove
Czas mijał mi wolno w pewnym monecie przestałam już liczyć dni miesiące a nawet lata. Miałam nadzieję, że Tony zrozumie moje ostatnie słowa i odtworzył film. Siedziałam medytując, gdy nagle zaczęła słyszeć głos Thor'a. Nie wiedziałam czy to moja wyobraźnia czy rzeczywistość. Skupiłam całą swoją moc po czym pojawiła się przed drzwiami do salonu w siedzibie super bohaterów. Miała na sobie złotą suknie a na głowie koronę wywróciła na to oczami przysłuchując się Bogu.
Jego włosy odrosły miał je już do ramion do tego zapuścił brodę i miał na sobie piżamę. Nie uszło uwadze, że dużo przytył. Zastanawiałam się chwilę jak mógł doprowadzić się do takiego stanu, ale szybko odgoniłam tą myśl skupiając się na najwidoczniej zebraniu Avengers.
-Więc Eter po pierwsze nie jest kamieniem, ktoś go przed chwilą nazwał kamieniem - Thor wskazał na mojego ojca który się skrzywił - Jest bardziej jak taka jakąś rozjuszoną breja więc - Mówiąc to poprawił szklane oko - Trzeba napisać sprostowanie i przestać go tak nazywać ale no dobra to anegdotka - James i Clint spojrzeli na siebie zażenowani tą sytuacją, i wcale im się nie dziwię sama na jego gadaninę wywróciłam oczami i dziękowałam mocy, że pojawiłam się w miejscu w który mnie nie widzieli a ja widziałam wszystko - Otóż mój dziadek wiele lat temu musiał ukryć skubańca przed mrocznymi elfami uuuu - Mówiąc to poruszył śmiesznie palcami śmiejąc się. Zerknęłam na resztę Nat była znudzona a szop pracz a z tego co wiem od Quill'a Rocket był załamany - Straszni goście no i Jane wyobraźcie sobie ona właśnie ta - Wskazał na hologram gdzie wyświetliło się zdjęcie brunetki - Otóż Jane jest - Uśmiechnął się rozmyślony -Była moją byłą i no i raz tak jakby wsadziła rękę w te braje a wtedy eter tak jakby wszedł w nią - Mój ojciec zmarszczył brwi przekręcając lekko głowę - Była bardzo bardzo chora więc musiałem ją zabrać do Asgardu skąd sam pochodzę - Scott pokiwał porozumiewawczo głową uśmiechając się lekko- I ee próbowałem ją wyleczyć, wtedy ze sobą chodziliśmy i musiałem ją,-Zaciął się i posmutniał- Przedstawiłem ją mojej matce - Westchnął - Która nie żyje em a z resztą ja i Jane też ze sobą zerwaliśmy tak, że jak to bywa wiadomo - Bruce a raczej Banner i Hulk w jednym pokazał gestem ręki żeby Stark zgarnął go z powrotem na fotel - Nic nie trwa wiecznie jedyną rzeczą któr...
-Chodź usiądź sobie - Zaproponował Anthony mając w buzi patyczek po lizaku chwycił blondyna za ramię a ten zabrał jego rękę
-Czekaj mówię jeszcze, jedyną rzeczą która jest trwała w życiu -James oraz Clint znowu spojrzeli na siebie załamani - Jest nietrwałość
-Ekstra-Zaklaskał Stark - Jajka? śniadanie? - Spytał
-Nie wolałbym krwawą mery-Odpowiedziała uśmiechając się do bruneta
Gdy ten wrócił na fotel ze swoim napojem reszta poszła do jadalni...
CZYTASZ
Obca
FanficMieszkała z matką w Nowym Jorku. Od roku szukała bazy Avengers. Przez co wracała wieczorami do domu tłumaczyła się wtedy, że musiała się przejść i pomyśleć. Nie chciała żeby matka dowiedziała się o jej poszukiwaniach. A szczególnie o tym co odkryła...