Przysięgam, że Harry nie chciał tu być.
Przysięgam, że Harry całym sercem wolałby być teraz w swoim domu.
Kiedy jednak myślał o swoim... współlokatorze, coś boleśnie zakleszczało się wokół jego gardła, a w głowie jak echo zaczynała odbijać się myśl:
On już na ciebie nie czeka.
Pchnął stare, ciężkie drzwi, nad którymi wisiał równie lichy szyld. Dziurawy Kocioł. Wbijając otępiałe spojrzenie przed siebie, wszedł do środka pubu. Ci, którzy nie zwrócili na niego uwagi od razu, i tak skupili ją na nim, gdy już w progu potrącił jakąś drewnianą ławkę, wywołując okropny zgrzyt. Zupełnie jakby mebel chciał go za to okrzyczeć. Harry to zlekceważył.
Dziurawy Kocioł zdecydowanie nie był jego ulubionym miejscem.
Cicha muzyka przypominająca raczej skrzypienie dziurawej podłogi zawsze go drażniła, nie pozwalała zebrać myśli. A właśnie dziś, kiedy na tę niemoc skupienia się liczył, okropnie się zawiódł. Ostatnie promienie letniego, zachodzącego słońca nie docierały do wnętrza sali przez brudne, zakurzone szyby, tworząc ponurawy nastrój. Mimo wszystko każdemu z obecnych w Dziurawym Kotle czarodziejów czy każdej z czarownic rzucający żółte, ciepłe światło żyrandol z płonącymi świecami zdawał się to rekompensować.
Tom, czarodziej od lat dbający o lokal, dość ślamazarnie wycierał zabrudzone stoliki szmatką, której czystość również pozostawiała wiele do życzenia.Gdyby on to widział, wyszedłby w mgnieniu oka.
Ale ile Harry by dał, żeby on też tu teraz był.
Żadna z tych rzeczy do dziś nie zdjęła jednak Dziurawego Kotła z pozycji najpopularniejszego pubu w czarodziejskiej Anglii. Może to Harry był ignorantem i nie dostrzegał jego uroku.
Odprowadzony wzrokiem kilku par oczu, których dziś nawet nie dostrzegał, myśląc uporczywie o tych jednych, szarych, zajął miejsce na wysokim stołku za barem. Oparł łokieć tuż przy na wpół wypalonej świecy, której ciepła płomyka nawet nie odczuwał.
Mruknął coś o Ognistej Whisky, wbijając wzrok w pozastawiany kubkami, fiolkami i kieliszkami blat. Nie dbał o to, czy stojący za barem czarodziej w ogóle go usłyszy, ale ten skinął głową tak, jakby Harry właśnie wszystko wyraźnie mu przeliterował. Najwyraźniej był już przyzwyczajony do pijackiego bełkotu. Nawet jeśli Harry nie był wcale pijany. Jeszcze nie.
Oparł policzek na dłoni, raz po raz czując okropne ukłucia, które pojawiały się w jego klatce piersiowej jakby wraz z każdym oddechem. Wrócił myślami do miejsca, w którym tak bardzo chciałby teraz być i do osoby, z którą tak bardzo chciałby teraz porozmawiać. Wrócił myślami do domu. Do domu swojego i Dracona.
Spotykali się już niemal pięć lat, więc jak to możliwe, że Harry'emu wciąż czasem wydawało się, że się nie znają, że są tak różni, zbyt różni?
- Ty potrzebujesz wiecznej adrenaliny, Potter. A ja nigdy ci tego nie dam.
Te słowa dręczyły Harry'ego jak uciążliwa choroba od przeszło dwóch tygodni, a on nadal nie rozumiał, co oznaczały. Wtedy w powietrzu wisiało zbyt wiele emocji, a on, wściekły, nie miał w głowie o to pytać. Teraz krążyły plotki, że Harry Potter i Draco Malfoy się rozstali. Bo co innego ludzie mieli pomyśleć, jeśli już od pół miesiąca nie sposób było zobaczyć ich gdzieś razem, a Harry wyglądał, jakby właśnie otrzymał pocałunek dementora?
A najgorsze było to, że gdy dziennikarze zaczepiali go na ulicy i pytali o jego związek, on sam nie potrafił odpowiedzieć.
Nie wiem, za każdym razem pojawiało się w jego głowie, choć nigdy nie przyznał tego na głos. Bał się, że ten wywiad dotarłby do Dracona, który źle by to zrozumiał. Zresztą, Draco już i tak nie chciał z nim rozmawiać. I mimo że ich dom był tak samo Malfoya, jak i jego, Harry miał okropne opory przed wróceniem tam po tym, jak najpierw to on trzasnął drzwiami, a potem Draco już w progu dał mu jasno do zrozumienia, że po prostu nie chce go widzieć. Choć, co prawda, było to już tydzień temu, a, przynajmniej w jego przypadku, złość opadła do zera, zastąpiona okrutną tęsknotą.

CZYTASZ
Przysięgam || drarry
FanfictionVoldemort został pokonany sześć lat temu. To świetnie, prawda? Harry i Draco popadli ze skrajności w skrajność i zamiast próbować zabić się na szkolnych korytarzach, próbują potajemnie zmienić kolor dekoracji w sali weselnej. To też dobrze, racja? A...