70.

174 14 3
                                    

Czy to możnaby napisać dwa razy krócej? Tak.

Czy znowu rozpisałam się o najgłupszych szczegółach, myślach i gestach, chociaż miałam tego nie robić? Oczywiście.

*****

I z czasem było jeszcze coś, czego Harry nie potrafił nazwać - coś w Draconie. Harry rzadko tę jakąś zmianę zauważał, bo blondyn albo przez większość czasu sam o tym nie pamiętał, albo dobrze to ukrywał. Wiele musiał się domyślać, nie chcąc zarzucać Draconowi czegoś, czego sam sobie nie potrafił określić.

Ale było coś, co pojawiło się w zachowaniu blondyna w miarę szybko po ich powrocie do Londynu - mimo że nie zachowywał się inaczej. Może to to nadmierne zainteresowanie w stalowych oczach, ilekroć Harry zaczynał jakiekolwiek pytanie, z których ta ciekawość znikała jednak zaraz po. Może to, jak nabrał ostatnio specyficznie pewnego tonu, kiedy byli sami, chociaż Harry nie umiał powiedzieć, czym to się niby objawiało.

Tak samo jak nie mówił o tym nikomu, czując, że są to tak drobne i niezauważalne rzeczy, że każdy machnąłby na niego ręką, kiedy on usilnie powtarzał sobie tylko, że przecież Dracona zna, jakby to miało mu podsunąć nagle jakąś odpowiedź.

Gdyby już musiał to nazwać, może jakimś opanowaniem - opanowaniem w swobodzie, ruchach i słowach. A lata praktyki mówiły mu, że coś jest nie tak, kiedy Draco zaczynał wzruszać na niego ramionami.

Miał zacząć się grudzień i Harry wieczorem zastanawiał się właśnie, jak go o to wszystko zapytać - kiedy to Draco podszedł do niego pierwszy.

- Potter? - zaczął, stając krok od Harry'ego i nie rozumiejąc do końca, co on robi.

A Harry wskazał tylko nieznacznie za okno, za którym o tej porze późną jesienią niewiele było już widać, kiedy siedząc przy nim niedbale obejmował kolana ramionami.

- Spadł śnieg - wyjaśnił lekko, zanim wykorzystał to, jak blondyn pobłażliwie się uśmiechnął, żeby zapytać: - Wszystko dobrze, Draco? Jak się czujesz?

Harry'ego zdziwiło nawet to, jak blondyn swoim zwyczajem zyskał i zaraz stracił całą ciekawość jego pytaniem tak, jakby było po prostu dziwne, ale niczego niesugerujące.

- Wróciliśmy do domu - odpowiedział ze zmarszczonymi brwiami, w rozświetlonym tylko paroma świecami półmroku. - Dobrze. Dlaczego pytasz?

Harry spojrzał na niego w ciszy.

- Szczegóły.

Harry'emu przyszło nagle do głowy, czy jego nie dręczy przypadkiem ta sama myśl, co niego samego, ale Draco, podążając widocznie tym samym tokiem, uprzedził go:

- Tamten dzień nie mógł mieć lepszego scenariusza. Ani zakończenia.

- Zachowujesz się inaczej, odkąd tu wróciliśmy - zaczął nagle Harry, nie starając się już szukać odpowiedniejszych słów. Nie spuścił z niego wzroku, więc widział, jak Draco uniósł tylko wyżej brwi, czekając na jakieś dalsze wyjaśnienie.

Ale Harry nie wiedział w zasadzie, co ma mu powiedzieć. Że dziwi go jakaś cząstka pod zwykłą szarością oczu, że nie rozumie innej nuty w niezmienionym głosie, że coś zdawało się zostać w Paryżu? Że każdego dnia nic się nie zmienia, ale Draco okazuje to wszystko coraz mocniej?

- Harry - westchnął w końcu, widząc dobrze, że okularnik nie wie, co powiedzieć. - Nie wymagaj ode mnie przyznania się do czegoś, czego ty nie umiesz nawet określić.

- Przyznania się?

Draco wywrócił oczami w niemym Nie łap mnie za słówka.
Harry jednak miał do niego dobrą intuicję. I prawdą było, że ostatnia noc była dla blondyna koszmarem. Budził się często, nie wiedząc, co się z nim dzieje, zaniepokojony przewracając się tylko z boku na bok, drażniony najmniejszym dźwiękiem, dziwnie słuchając własnego szybkiego rytmu serca.

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz