10.

568 42 62
                                    

Musicie wybaczyć mi ostatni zupełny brak rozdziałów, ale moja motywacja zakopała się w Zakazanym Lesie. Mimo wszystko, postaram się do tego wrócić i... No, miłego czytania.

****

Harry był dobrej myśli.

Draco dał mu taką nadzieję, że przestali mu przeszkadzać nawet podążający krok w krok za nim dziennikarze. Co prawda, wciąż zbywał ich, ale starał się kulturalnie wymówić, zamiast się im wygrażać. W gruncie rzeczy przejmował się ich obecnością dopiero, kiedy zamierzał udać się do Hogwartu i dopiero wtedy też się ich pozbywał - Draco nie znosił ich jeszcze bardziej niż on. Z wzajemnością, zresztą, bo mimo upływu lat Malfoy wciąż pozostawał dla nich szczurem żerującym na naiwności Wybrańca, a z kolei jego ojciec zdążył już zamknąć ze dwie redakcje.

Ta relacja była tak mało mlekiem i miodem płynąca, że był taki czas, kiedy Harry bał się w ogóle do niego pismaków dopuszczać, bo zawsze mieli mu tyle do zarzucenia, o ile tylko cały świat może oskarżyć jedną osobę. No, przynajmniej dopóki Lucjusz Malfoy się tym nie zainteresował, ale zanim to, on i Harry zdążyli się o to parę razy posprzeczać, nim Draco przestał mu wytykać, że traktuje go jak dziecko, a Harry bardziej niż o same natarczywości dziennikarzy zaczął dbać o to, żeby w żaden negatywny sposób nie odbijały się na Malfoyu.

Teraz również to Pottera stronę obierano w gazetach, które od ponad tygodnia nie umiały sobie znaleźć lepszego tematu.

Wyglądało na to, że nagłe rozstanie tej dwójki było aż taką tragedią, że natychmiast zakończono wszystkie spory, prace nad nowymi sprzętami czy pożytecznymi zaklęciami przerwano, a przestępcy usiedli na ulicy i płakali i poza tym nie robili nic innego.

Harry'ego nawet to bawiło. Może dlatego, że właściwie cieszył się, że w świecie czarodziejów w końcu przestało dziać się coś tak istotnego czy też niebezpiecznego, że redaktorzy mogli się rozwodzić nad czymś takim.

W każdym razie, to Dracona obarczano o wszystko - był śmierciożercą, to przecież musiał być winny i kropka. To było aktualnie największe zmartwienie Harry'ego, bo nie dość, że jego próby sprostowania sytuacji zwykle kończyły się niepowodzeniem, to nie wiedział, jak Draco na to zareaguje. Nigdy nie chciał, żeby przedstawiano go w takim świetle. Szczególnie nie z jego winy.

Od tego jego zatroskania były już większe tylko radość na myśl o swoim ostatnim spotkaniu z Draconem i wizja niedalekiego ponownego zobaczenia go.

Wczoraj musieli się minąć, a Harry tłumaczył to sobie zabieganiem spowodowanym szkolnym meczem quidditcha - ciężko było znaleźć kogokolwiek, kiedy część uczniów i nauczycieli była już na boisku, część wciąż przebywała w zamku, a część utknęła gdzieś po drodze.

Jedynym minusem ponownego napotkania łagodnego spojrzenia ulubionych oczu było to, że tym usilniej za nimi tęsknił i kiedy ostatniego dnia nie mógł skrzyżować z nimi wzroku, czuł się, jakby całą tę dobę po prostu nieprzytomnie przespał.

W ramach rekompensaty chciał go gdzieś zaprosić. Nie mógł pozwolić, żeby Draco myślał, że wczoraj nie widzieli się, bo Harry miał lepsze zajęcia. Przecież nawet myślom o nim przeznaczał każdą sekundę.

Do kawiarni, na spacer czy chociaż na herbatę. Błagał w duchu, żeby Draco chciał spędzić z nim te parę chwil i wierzył, że to choć w najmniejszym stopniu pomogłoby im w powrocie na dawne, dobre tory.

Właściwie nie wymagał natychmiastowej odpowiedzi. Wiedział, jak Draco lubił analizować wszystko po dziesięć razy, zanim się na coś zdecyduje.

Harry ruszył w górę ścieżki do głównych wrót zamku i uśmiechnął się sam do siebie na myśl o aksamitnym spojrzeniu, jakim blondyn ostatnio go pożegnał. Szybko spuścił jednak wzrok zawstydzony tym, jak tego ideału doszukiwał się gdzieś indziej. To obrzydliwe. Głupie tak, jak szukać gwiazd wśród kamieni.

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz