Wbrew oczekiwaniom Harry'ego, dni mijały za szybko.
Ale powoli zauważał, że z każdym było lepiej. Nawet jeśli w jego własnej sprawie nie zmieniało się wiele, a przynajmniej on nie otrzymywał o tym żadnych informacji, to Draco na nowo się z nim oswajał. Szukał wsparcia Harry'ego, jednocześnie udzielając mu własnego, nawet jeśli w najbłahszej formie.
Harry starał się być wobec niego delikatny. Uważać na to, co mówi, zwykle tak rzeczowo, żeby przypadkiem nie wywołać kolejnego nieporozumienia. I cieszył się, że Draco coraz częściej dawał mu do zrozumienia, że już nie musi tego robić.
Swoją drogą, Draco bardzo często mu się przyglądał. Inaczej, niż dotąd miał to w zwyczaju, bo wzrok miał bardziej uważny i przenikliwy. W ogóle zmienił swoje zwykłe zachowanie, odkąd razem odkryli znamię na ramieniu Harry'ego. Z początku rzadko coś mówił i rzadko o rzeczach niezwiązanych z Ministerstwem Magii i zbliżającym się przesłuchaniem Harry'ego. Chyba że akurat chciał o coś Pottera wypytać, a choć Harry'ego męczyło ciągłe powtarzanie tego samego, cierpliwie mu odpowiadał.
Liczył, że jeśli nie jego, to Dracona nagle coś olśni.
Póki co, Draco doszedł jedynie do wniosku, że każda ich rozmowa była poważniejsza, niż pamiętał od lat. Gdzieś z tyłu głowy niezbyt mu to odpowiadało - Harry zawsze był osobą, przy której był w stanie roześmiać się w noc ogarniętą najgęstszym mrokiem.
Powoli przekonywał samego siebie, że Harry nie potrafiłby tak udawać.
A on nie powinien bać się człowieka, w którego ramionach sam tak często się chował.
Dlatego po trzech dniach, odkąd Draco obiecał Harry'emu pomoc, jeszcze przed południem poprosił go o rozmowę.
- Te wszystkie oskarżenia przeciw tobie są niesłuszne? - zapytał, wbijając w Harry'ego tak stanowcze spojrzenie, że nie dość, że trochę go ono speszyło, to sprawiło, że kłamstwo nawet nie przeszłoby mu przez myśl. - Jesteś niewinny?
- Tak. Przysięgam, że tak.
Draco usiadł obok niego, zanim on zdążył wstać.
- Więc udowodnijmy to. Razem. Chcę wierzyć, Harry, że... że będę potrafił ci uwierzyć.
Harry nie chciał nawet mu wypominać, jak niewiele miało to sensu. On dobrze zrozumiał i, co więcej, poczuł się bardzo ciepło na te słowa. Właściwie tak, jakby Draco z pasją komplementował go przez ostatnie dziesięć minut.
I dopiero później Harry sam zażenowany przypomniał sobie w duchu, że Malfoy powiedział tylko jedno, i to niezbyt składne, zdanie.
- Dziękuję, Draco. To znaczy... - dodał jeszcze, mniej pewnie i z mniejszym uśmiechem, choć więcej w nim było nadziei. - Że mi wybaczasz?
- Nie proś mnie o to, Harry. Jeszcze nie. Ale jeśli tak, jak mówisz, istnieje inne wytłumaczenie tej blizny, znajdę je.
- Dzięki - powtórzył cicho, mając w oczach za dużo wdzięczności, ale w głowie za mało na to słów.
Draco odwzajemnił jego uśmiech, kiedy Harry'ego resztki samokontroli trzymały w miejscu, nie pozwalając mu objąć go tak mocno, że prawdopodobnie strąciłby ich obu na podłogę. Niezłą rekompensatą było to, jak Draco złapał go za rękę - ale kiedy Harry przykrył jego dłoń jeszcze swoją, Draco się cofnął. To w jednej chwili stało się za dużo.
Dopiero po kolejnych dwóch dniach zaczął tego żałować.
Wtedy do przesłuchania w Ministerstwie Magii zostało już osiem dni.
CZYTASZ
Przysięgam || drarry
FanficVoldemort został pokonany sześć lat temu. To świetnie, prawda? Harry i Draco popadli ze skrajności w skrajność i zamiast próbować zabić się na szkolnych korytarzach, próbują potajemnie zmienić kolor dekoracji w sali weselnej. To też dobrze, racja? A...