71.

214 12 2
                                        

Wesołych Świąt wszystkim!

Nie o tych co prawda jest ten rozdział, ale jakoś tak wypadło.

Wobec tego - wesołych i jednych, i drugich, i miłego, mam nadzieję, czytania 💚

Wiem, że ten rozdział jakoś szczególnie wiele do ogółu historii nie wnosi - ale następny wniesie za to więcej niż ostatnie trzydzieści razem wzięte.

Powoli zbliżamy się do końca.

*****

- Jestem.

Draco zerknął tylko na niego przelotnie, ale nie odezwał się, wiedząc, że Harry, utkwiwszy oczy w kamiennym nagrobku, nie mówi do niego. Zatrzymał się za to obok, w smętnej ciszy tego miejsca dobrze słysząc, jak Harry szuka różdżki w kieszeni kurtki i szepce coś, przyklejając na śniegu.

Nie wstał od razu, mimo że nieduży bukiet czerwonych kwiatów spoczął już przy kamiennej płycie z nazwiskami jego rodziców. Co roku przychodził tu w dzień Świąt, a Draco w równie nieugiętym zwyczaju miał mu w Dolinie Godryka towarzyszyć.

- To naprawdę ładne - przyznał Harry, oglądając się na niego z wdzięcznym uśmiechem, kiedy ten tuż obok ułożył kilka własnych kwiatów o jasnych płatkach. - Dzięki.

Draco nie pytał już nawet, czy Harry chce zostać na chwilę sam, bo dobrze wiedział, że lubił mieć gu tu ze sobą. Szczególnie tu i szczególnie jego. Więc kiedy on sam nie miał serca cofnąć się ani podejść, jego szare oczy nie znajdywały chęci ani siły, żeby ruszyć się choć pół cala z jego skroni. Trochę tak, jakby miał tam zobaczyć wypisane wszystkie jego myśli, bo w tym nieruchomym spojrzeniu tkwiło do tego pytanie, którego Harry odwrócony nie mógł zobaczyć. A Dracona zawsze ciekawiło, o czym on, siedząc przy najbliższym wspomnieniu rodziców, jakie kiedykolwiek dostał, myśli.

I pierwszy raz wtedy Harry może wyjawił mu tego część:

- Myślisz, że dziś ktoś jeszcze mógłby powiedzieć, że jestem do nich podobny? Teraz, kiedy mam więcej lat niż oni, gdy zginęli?

- Żałuję, że nigdy nie mogłem ich poznać.

- Ty żałujesz? Co ja mam powiedzieć?

Draco nie umiał oczywiście znaleźć odpowiedzi - więc w ogóle mu jej nie udzielił. Wolał w swoim milczeniu przekazać mu, że jest to coś, nad czym nie powinien się zastanawiać, zamiast pocieszać go na siłę. Nie znał dobrych do tego, tkliwych słów bez sensu.

- Wstań - poprosił za to,  podając mu rękę. - Jest zimno.

- Dziękuję - powtórzył tylko Harry. Obejrzał się znowu na blondyna, uśmiechając się przez zaciśnięte usta na podaną mu dłoń, widząc, jak drugą chowa w kieszeni płaszcza.

Nawet jeśli nogawki spodni przemokły mu już od śniegu, nie było mu zimno, a czuł się tak, jakby to od kogoś przemarzniętego obok bił cały chłód. I zorientował się wtedy, że to Draconowi może być zimno, i głównie to skłoniło go do wstania, wzięcia go za tę podaną mu dłoń i schowania w kieszeni swojej kurtki.

- Co mam zrobić? - spytał blondyn niemal bezradnie, kiedy Harry długo nie odrywał od niego oczu. Bo pocieszyć go nie umiał tak, jak patrzeć na to puste zmieszanie w jasnych, tchnących zielenią wiosny oczach pod przyprószoną zimowym śniegiem ciemną grzywką.

Czuł się tu chyba równie słabo co Harry.

- Ja też ciągle się o to pytam, kiedy jesteśmy z twoimi rodzicami - przyznał okularnik z czymś na wzór uśmiechu. Zorientował się zaraz, jak to brzmi, ale zamiast się wytłumaczyć, spojrzał jeszcze raz na nagrobek i dokończył: - Nie wiem, czy to śmieszne, czy tragiczne. Ale wiem za to, że dla ciebie to jedno i to samo.

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz