56.

234 18 0
                                    

- Śpisz już?

Przez pierwsze swoje wieczory na wolności Harry może był bardzo zmęczony, ale przez to i łatwiej zasypiał. W kolejnych dniach już tak prosto nie było.

- A potrzebujesz, żebym nie?

Harry usłyszał po nim, że szczytem jego marzeń nie były w tej chwili rozmowy w ogóle, a co dopiero takie z jakimkolwiek sensem albo wagą.

- Mam rozumieć, że jednak nie wszystko jest w porządku? - odezwał się znowu Draco, kiedy Harry długą chwilę mu nie odpowiadał. Na Merlina, spodziewał się tego i już wieczorem widział, że Potter naciąga prawdę, mówiąc, że wszystko gra.

Kiedy jednak odwrócił się, leniwie układając na miękkiej poduszce drugi policzek, i zobaczył, jak uważnie Harry się w niego wpatruje, zorientował się, że się pomylił. Harry nie o sobie chciał z nim rozmawiać. Domyślał się też więc, że nie będzie od niego oczekiwał niemych odpowiedzi, polegających głównie na wyrozumiałych spojrzeniach i udostępnieniu otwartych ramion, ale zwykłych, rzeczowych rozwiązań tego, co chodziło mu po głowie. Ułożył wobec tego niedbale dłonie na piersi i tylko wzroku z Harry'ego nie spuszczał, czekając, co powie.

Choć, jak go znał, to z pewnością dręczył go problem, na który bardzo chciał, ale nic nie mógł poradzić. Może nawet Harry doszukał się już w tym czymś jakiejś swojej drobnej winy.

- Słucham, o czymkolwiek będziesz mówić - dodał jeszcze, na tyle tylko głośno, żeby Harry go usłyszał i na tyle cicho, że stojąc na drugim końcu tego samego pokoju, w ogóle byłoby to niemożliwe. W gruncie rzeczy, w nocnej ciemności, do której sami się już przyzwyczaili, w ciszy patrząc na nich z boku łatwo byłoby powiedzieć, że obaj śpią spokojnie, nie myśląc o całym świecie.

- Ciągle o tym myślę - zaczął wreszcie Harry, chowając na chwilę twarz w dłoniach. - Wiesz, co teraz musi dziać się w Londynie? Na pewno szuka mnie całe Ministerstwo, zresztą nie tylko, bo jestem pewien, że wszyscy wiedzą już, co się stało. Ja jestem niewinny, a to nie jest warte rzucania wszystkiego innego. Możesz mi wierzyć, Draco, ja tam pracowałem, wiem, ile dzieje się w Ministerstwie. Nie chcę, żeby ktoś wykorzystał ich nieuwagę, to, że teraz tracą czas, żeby uganiać się za nami. Nie powinni.

Draco długą chwilę nie wiedział, co miałby mu odpowiedzieć na coś takiego.

- Naprawdę nawet teraz martwisz się o wszystko inne, byle nie o siebie? - spytał wreszcie niemal zrezygnowany. Harry wzruszył ramionami.

- Do martwienia się o mnie mam ciebie. To dlatego - ciągnął dalej, wracając do wcześniejszej myśli - że nadal nic nie wiem. Ciągle myślę, za co mnie skazano, co naprawdę się stało. Bo ktoś powinien być teraz na moim miejscu, Draco - przeniósł na niego wzrok, żeby zaraz dokończyć: - Ktoś jest winny i wolny. Nie rozumiem, co się stało. Jak myślisz?

Draco zastanowił się chwilę, w zamyśleniu nie zdając sobie nawet sprawy z wyczekującego spojrzenia na sobie. Nie szukał jednak dobrej odpowiedzi dla Harry'ego, bo, podobnie jak on, nie potrafił jej udzielić. Sam wiele o tym myślał i wątpił, żeby któregokolwiek z nich olśniło nagle o północy, jakkolwiek w nocnej ciszy nie myśli się łatwiej i jaśniej mimo półmroku wokół.

- Bywały gorsze zagadki - zbył go ostrożnie Draco, starając się odwrócić jego uwagę od własnego pytania.

- Jak na przykład?

- Pamiętasz, jak w Hogwarcie rozeszła się plotka, że masz gdzieś na ciele wytatuowanego rogogona węgierskiego? - spytał, pozwalając sobie w międzyczasie na lekkie uniesienie kącików ust, co przysłonięte jeszcze półmrokiem wywarło na Harrym jakieś dziwne, delikatne wrażenie. - Nie wiesz nawet, jak się rozczarowałem. Trzy lata czekałem, żeby się okazało, że to wszystko podłe kłamstwa.

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz