55.

261 18 1
                                    

Harry zacisnął mocniej powieki i mimo to rozejrzał się w mroku. Było tak ciemno, że nie widział niczego dalej niż dwa kroki przed sobą. Trochę tak, jakby wokół niego rozwiały się czarne zasłony, bo coś zaszumiało obok. Wyciągnął nawet dłoń przed siebie, ale niczego tam nie było. Drgnął gwałtownie w urywanym oddechu.

Było w tym cieniu coś, co go przerażało. Może to właśnie, jak nie widział jego końca. Coś poruszyło się niedaleko i odwrócił się gwałtownie w tę stronę. I wodził tylko zagubionym wzrokiem po czerni, ją widząc jako ciężką zasłonę przed światem, ale czując, że przed nią samą nie chroni go nic. I kiedy zaczęła formować się w jakiś wyraźniejszy kształt, od którego nie potrafił oderwać oczu, z drugiej strony coś dotknęło jego ramienia.

- Uspokój się. To tylko ja, Potter. Obudź się.

Harry otworzył oczy i wydało mu się, że mimo późnej nocy jest wyjątkowo jasno. Wątpił, czy światła za tym oknem kiedykolwiek gasną. Z szybko unoszącą się klatką piersiową sam nie wstał jednak, nie drgnął nawet i rozejrzał się tylko wciąż z tyłem głowy na poduszce.

- Krzyczałem? - spytał, dostrzegając nad sobą bladą w nocnym półmroku twarz Dracona i wpatrujące się w niego uważne, szare oczy. Schował na chwilę twarz w dłoniach.

- Czułem, że jest za spokojnie - westchnął blondyn, wracając na swoje miejsce obok. Tylko chwilę jednak bezmyślnie patrzył w sufit, zanim obrócił twarz do Harry'ego i zobaczył, że taka odpowiedź niezbyt mu odpowiada. - Nie. Nie na tyle głośno i długo, żeby ktoś poza mną to usłyszał. Szybko cię obudziłem.

Harry pokiwał głową, odwracając już od niego wzrok. Złożył dłonie na piersi, wpatrując się w jeden punkt na suficie, żeby się uspokoić.

- Co to było, Harry? - usłyszał znowu szept Dracona, czując na policzku jego nieustępliwe spojrzenie. - Dawno już nie zdarzało ci się coś takiego.

- Nic mi nie jest - zbył go. - Dzięki.

Odwrócił się od niego, przodem do okna, żeby wbić w nie nieobecne, zamyślone jeszcze spojrzenie. I tak pochłonęły go własne myśli, raz oddane swojemu sennemu koszmarowi, potem nieskupione absolutnie na niczym, że nie czuł już zupełnie wciąż nieodwróconego od tyłu swojej głowy wzorku Dracona. I on jednak zamknął wreszcie oczy, kiedy Harry wciąż niewyraźnie obserwował, co dzieje się na zewnątrz.

- Harry. Co to jest?

Harry zastanowił się chwilę, o co mu chodzi, przywrócony do rzeczywistości. I wyrwany z myśli, w które to do tej pory się wsłuchiwał, uznał, że w tym pokoju wcale nie jest tak cicho, jak przed chwilą mu się wydawało. Podejrzewał, że dla Dracona mgło tu faktycznie być nawet głośno, a te co parę chwil obijające się o szyby światła wydawały mu się co najmniej niecodzienne.

- To tylko mugolskie ulice zaraz za oknem, nie przejmuj się.

Sam odwrócił się znów, lekkim uśmiechem potwierdzając swoje słowa i jednocześnie bezgłośnie zapewniając, że z nim wszystko jest w porządku. Ujął w swoją dłoń Dracona, ułożoną odrobinę poniżej ich twarzy na poduszce. Co prawda, w dzień dostali drugą, ale ani Harry, ani Draco nie wykazali się pracowitością i niczego z tym faktem nie zrobili.

Harry spojrzał na niego ostatni raz, zanim zamknął oczy. Lubił nawet, kiedy on był niewyraźnym widokiem kończącym jego dzień. Bądź, jak teraz, ocieplającym noc.

*

Kiedy Draco wreszcie zasnął, to zapadł w sen tak spokojny i głęboki, jak tylko pozwała na to zupełnie beztroska reszta nocy. A ta była tak bezpieczną i niczym niezmąconą pierwsza od paru miesięcy.

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz