33.

255 28 2
                                    

Zezwolenie, które miało dać mu możliwość wejścia do Azkabanu, zgadzało się z opisem Hermiony, ale to wcale nie przeszkadzało, żeby Draco obejrzał je jeszcze pięć razy. Miało na sobie ze dwa zdania, choć zapisane nie pismem Granger, z jednak jej poleceniem - i zakończone jej niewielkim, równym podpisem. Każda literka mieniła się wyraźnie srebrem, więc śmiesznie zdawały się płynąć. Draco był zdania, że to wyjątkowo głupie, bo bynajmniej kusiło go dotknięcia czegoś, czego dotykać wcale się nie powinno - do śmiechu nikomu by raczej nie było, gdyby po spokojnie, czarująco błyszczącym atramencie nagle pojawił mu się przed oczami zgoła mniej urzekający, ale na pewno pierwszorzędny widok na Azkaban.

Nie był do końca pewien po co, ale poprosił nawet o pomoc Blaise'a. Ciężko stwierdzić, czy po to, żeby Zabini jakimś niepodważalnym argumentem odwiódł go od wejścia między dementorów, czy żeby to Draco, przekonując jego, że jednak powinien to zrobić, utwierdził w tym i samego siebie. Na zwrócenie się do Blaise'a miał jednak swoją wymówkę, którą od razu mu przedstawił:

- Robisz w transporcie magicznym, nie?

- Nie zagłębiajmy się w szczegóły - odpowiedział powoli, wymijająco, uważanymi ruchami dłoni obracając wiszącą w powietrzu między nimi karteczkę, którą dał mu Draco. Blondyn na widok tego kolejny raz mruknął ponure Uważaj, co robisz.

- To zadziała? - zapytał, po chwili już samemu mu się przypatrując. Nie wiedział zresztą, co chciał usłyszeć.

- Powinno - stwierdził obojętnie, ale tonem znawcy. Oddał zezwolenie Draconowi, żeby móc już spokojnie skupić wzrok na nim. - To rodzaj zwykłego, jednorazowego światoklika. Spodziewam się, że nie wróci tutaj, tak jak wróciłby zwykły świstoklik. Kto ci to dał?

- Weasley.

Blaise uniósł brwi, kiedy Draco zdał sobie nagle sprawę, jak głupio to w jego ustach zabrzmiało.

- Daj się jednak jeszcze raz przyjrzeć.

Co prawda Blaise zerknął jeszcze na karteczkę, ale Draco był pewien, że tylko dla zasady, bo ten zaraz bez słowa już mu ją oddał.

- Draco - zaczął znowu, po minucie, kiedy blondyn uparcie milczał, a on upewnił się, że nie wie już, co powiedzieć. - Jesteś pewny jego niewinności?

Draco wywrócił oczami trochę poirytowany. Jeśli to miał być ten argument, którym Zabini przekonałby go, że to całe zamieszanie z Azkabanem to jakieś nieporozumienie - to mógł w ogóle tu nie przychodzić.

- Blaise, ile razy mówiłem wam, że...

- Dla nas wystarczająco - przerwał mu, czując, że Draco nie do końca go zrozumiał. - Ale jeśli ty nie jesteś głęboko przekonany, że Potter siedzi bez winy, nie idź tam. Bo złamiesz się już przy wejściu.

- Od kiedy ty taki ckliwy jesteś, co? - zironizował cicho Draco, bo jego nie posądzałby o wiarę w to dodające odwagi serce, na które sam zmarszczył trochę brwi.

- Nie ckliwy, tylko rozsądny. Jak byś się czuł, gdybyś zrobił sobie nadzieję, a potem stamtąd uciekł?

Draco znów zamilkł na chwilę, zaciskając usta, zanim odpowiedział na jego wcześniejsze pytanie:

- Komu innemu mam być wierny, Blaise? Komu innemu mam wierzyć?

Ten zmierzył go wzrokiem tak przenikliwym, że Draco nie miał wątpliwości, że w innych okolicznościach Blaise mógłby wyczytać z jego twarzy i oczu myśli - ale że nigdy nie miał ich tak nieskładnych, niezdolnych do zupełnego zrozumienia nawet siebie, bo jedna plątała się z drugą, to zbytnio się tym nie przejął.

Przysięgam || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz