Powodzenia wszystkim za te dwa dni. Różdżki w górę i niech Moc będzie z nami💚
*******
- Szósty czerwca, Harry.
- Cześć, Draco - odpowiedział mu pochmurnie, spinając się trochę na ton blondyna, dobitnie przypominający mu, że wszystko rozstrzygnie się w Ministerstwie Magii już jutro. - Jak się czujesz?
Draco usiadł naprzeciw niego i Harry nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ruchy ma cięższe niż zwykle.
- Strach zawsze trzymał mnie przy zmysłach. Nic się nie zmieniło.
- Nie chciałem - przeprosił, jeśli nawet Draco nie miał tonu zbyt uskarżającego się. - Przysięgam.
- Nieważne. Jutro to się skończy.
Harry na ułamek sekundy otworzył usta tak, jakby chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Draco spojrzał na niego nagląco, tak samo cały zdenerwowany jak on, bo to był bardzo zły czas na niedopowiedzenia.
- Mam złe przeczucia - przyznał Harry.
- Tu ciągle je masz - zbył go. - Pamiętasz, co ci mówiłem, kiedy powiedziałem ci, że Granger poprowadzi to przesłuchanie?
- Że wygramy, a jeśli nie, to wtedy coś wymyślimy.
- Więc nie martw się, bo jeśli nawet teraz coś by nie poszło po naszej myśli, zostawiłem sobie otwartą drogę do wymyślenia innego wyjścia z sytuacji - przytaknął, wzdychając. Harry wywrócił oczami, bo chyba nic nie dotarło do niego tak wyraźnie jak to, że coś mogłoby pójść nie tak.
- Zobaczymy, czy będziesz taki chętny, jak Ministerstwo jutro orzeknie, że chodzisz z przestępcą.
Draco wzruszył ramionami.
- Znasz mnie. Mogą sobie orzekać nawet, że jesteś pufkiem pigmejskim, a ja i tak wiem swoje.
Harry spuścił głowę i drgnął lekko tak, że w innym miejscu może byłby to objaw krótkiego śmiechu.
- Zatrzymanie to jedno - ciągnął dalej Draco - oni muszą jeszcze udowodnić ci winę. A nie udowodnią czegoś, co się nie stało - stwierdził i choć brzmiało to bardzo prosto i logicznie, to chyba sam nie do końca w to wierzył. A przynajmniej dręczyły go wątpliwości. Harry pokręcił ponuro głową.
- Nie, Draco. Odwrotnie. Jestem winny, dopóki to ja nie udowodnię swojej niewinności.
- Wiesz, co masz mówić na przesłuchaniu? - spytał, chcąc skupić jego i siebie na czymś innym i bardziej konkretnym. Chyba chciał po prostu dać Harry'emu poczucie, że jakkolwiek się do jutra przygotowuje. Nawet jeśli przygotowani byli tak, jakby stać osłoniętym z jednej strony, kiedy z trzech pozostałych może nadejść coś, przed czym nic już nie chroni.
- Powinienem?
- Czy tobie w ogóle zależy, żeby stąd wyjść? - zirytował się, żeby zaraz na sekundę dłużej niż przy mrugnięciu zmrużyć oczy i ochłonąć. Zupełnie źle było przelewać stres na kogoś, komu chęć pomocy to zdenerwowanie wywoływała.
- Jasne, że tak.
- Nie wydaje mi się. Ja wiem, jak to wygląda z twojej strony, Harry. Siedzisz tu sam całymi dniami i masz za dużo czasu na myślenie, a dementorzy tylko to pogarszają. Wydaje ci się, że nie masz szans na pozytywny sąd, że ja cię zostawię, jak już zostaniesz skazany. Bo na jaką cholerę mi wyrokowiec? Że Weasley, Granger, Lovegood i cała reszta świata się od ciebie odwróci. Ale to wcale tak nie wygląda, Harry. Ja wiem, że tutaj to nie jest łatwe. Ale pomyśl, co możesz powiedzieć i jak bezpiecznie odpowiedzieć. Masz mnóstwo szczęśliwych wspomnień. Jeśli nie pamiętasz, pomyśl, że ja obiecałem ci kolejne. To tylko ostatni dzień, zanim wszystko wróci do normy. Co to dla ciebie?
CZYTASZ
Przysięgam || drarry
FanficVoldemort został pokonany sześć lat temu. To świetnie, prawda? Harry i Draco popadli ze skrajności w skrajność i zamiast próbować zabić się na szkolnych korytarzach, próbują potajemnie zmienić kolor dekoracji w sali weselnej. To też dobrze, racja? A...